"Ogólnie nie mam
problemów z koncentracją
chyba, że zobaczę ciebie."
Sięgasz po plastikową butelkę i zwilżasz przeźroczystą cieczą krtań, wsłuchując się w słowa blondynki. Chłodny płyn nagle wydostaje się z twoich ust, kończąc swoją wędrówkę na rękawie meczowej koszulki Fornala, który właśnie przechadzał się obok was, a twoje błękitne tęczówki zszokowane chłoną jej twarz. Lekceważysz liczną wiązankę przekleństw wypowiedzianą pod twoim adresem przez osobę przyjmującego, który stara się pozbyć wilgoci z elementu meczowego stroju i nagle zdajesz sobie sprawę, że nie docierają do ciebie jakiekolwiek otaczające cię bodźce. Wrzask kibiców starających się do siebie przywołać ulubionych zawodników, aby zamienić z nimi kilka słów o zakończonym kwadrans temu meczu czy wykonać pamiątkowe zdjęcie, hałas składania niezbędnego do transmisji czy przeprowadzenia meczu sprzętu, odgłos opuszczania trybun przez sympatyków radomskiej a także rzeszowskiej siatkówki. Nie słyszysz nawet swojego własnego oddechu. Jesteście tylko wy. Ty zaciskający mocniej dłonie na plastikowym krzesełku, zwrócony głową w stronę pielęgniarki i sycący oczy jej widokiem. Ona spoczywająca tuż obok ciebie ze spuszczoną głową i oddychająca miarowo. Zostaniesz ojcem, Mateuszu Masłowski. A może to kolejny ruch w jej popieprzonej grze? Podsuwa kolana pod brodę i obejmuje je ramionami, przymykając powieki. Ty natomiast wplatasz palce we włosy i kręcisz z niedowierzaniem głową. Nie dowierzasz, że to mogło się wydarzyć. Nie zdążyłeś jej nawet wystarczająco poznać. Nie dowiedziałeś się tylu rzeczy, których zamierałeś, a przecież chciałeś znać tak wiele detali z jej życia. Na jaką kawę decyduje się podczas niemrawych poranków, aby pobudzić się do wysiłku kolejnego dnia, co nałogowo wrzuca do koszyka w supermarkecie, karcąc się w myślach, że to już ostatni raz, po czym ponownie robi to samo. Jaki napój obsesyjnie popija wiosną, latem, jesienią i zimą, jaki utwór rozbrzmiewa w jej mieszkaniu, kiedy w dresie, z potarganymi włosami czyści mieszkanie przed zbliżającym się weekendem, do jakiej piosenki nie potrafi powstrzymać łez. Możesz tak wymieniać w nieskończoność. Przecierasz dłońmi twarz i zeskakujesz z zajmowanego wcześniej miejsca. Nachylasz się nad nią i za pomocą opuszków palców unosisz jej podbródek, zmuszając tym samym, aby na ciebie spojrzała. Jej lazurowe tęczówki posłusznie kierują na ciebie swój wzrok pełen przerażenia. Cholernie obawia się twojej reakcji, jednak nie to najbardziej w jej spojrzeniu cię martwi. Zagubienie rozlewa się po powierzchni jej oczu. Wiesz jak bardzo pragnęła dziecka, a teraz wydaje się być tak strasznie zabłąkana, że jest ci jej żal. Nie potrafisz się na nią gniewać. Nie kiedy jest tak niewinna, tak kruchutka, że boisz się jej dotknąć. Obchodzisz się z nią jak ze zwierzęciem, którego każdy ruch może przerazić i spłoszyć.
—Gratulacje twój plan się powiódł. Zostaniesz mamą a właściwie to zostaniecie mami z Kariną.—oświadczasz z wymuszonym uśmiechem, klaskając w dłonie.
— Nie rozumiesz. —kręci stanowczo głową.
Ty także to robisz tylko z dezaprobatą, gdy rejestrujesz jak reflektory usytuowane na hali powoli gasną. Ujmujesz jej dłoń w swoją, jak uczyniła to ona wcześniej i ciągniesz ją w kierunku korytarza, aby nie zostać skąpanym na obiekcie sportowym w totalnej ciemności. Każesz jej chwilę poczekać przed szatnią i informujesz kolegów, że wypadła ci pilna sprawa oraz, że samotnie powrócisz do stolicy Podkarpacia. Lemański przygląda ci się z uniesioną brwią, ale nic nie mówi, a jedynie bierze na ciężar poinformowania o tym trenera, który oczekuje już na wasz zespół w autokarze. Pośpiesznie zmieniasz odzienie na zwyczajne oraz narzucasz na siebie kurtkę i chwytasz Olę za nadgarstek, prosząc, aby zaprowadziła was do jej samochodu. Kiwa jedynie głową i po chwili opadasz na fotel pasażera, zatrzaskując za sobą drzwi.
— Czego nie rozumiem? Oświeć mnie, bo nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.—wypowiadasz nieco podirytowany, żywo gestykulując dłońmi.
— Ja i Karina to już zakończony rozdział. Rozstałyśmy się w październiku.—mówi cicho.
— Mam znowu zaklaskać?—prychasz pod nosem.
— Posłuchaj. Nie dziwie się twojej niechęci względem mnie, ale nie po to się tu wlekłam, aby rozmawiać z tobą w taki sposób.—fuka, ściskając dłonie na skórzanej powierzchni kierownicy.— Mateusz, powiem to jeszcze razi tym razem w twoim języku. Zależy mi na tobie i kurwa nie wiem co, ale coś mnie do ciebie ciągnie i za chuja nie potrafię o tobie zapomnieć. Tu nie chodzi tylko o dziecko. Tu chodzi w głównej mierze o ciebie.—wypuszcza potok słów ze swoich kuszących ust.
Nie panujesz nad sobą. Układasz dłonie na jej policzkach i scalasz wasze usta w jedność. Subtelnie muskasz jej aksamitne wargi, chcąc poznać każdy ich centymetr na nowo. Rozkoszujesz się ich słodkim, arbuzowym posmakiem. Ocierasz się o nie zmysłowo, aczkolwiek czule. Twoje podbrzusze zalewa fala przyjemnego ciepła, a ty już jesteś przekonany, że to przysłowiowe stado motyli. Mateuszu Masłowski, jesteś otumaniony. Jesteś zakochany.
***
" - Masz coś błękitnego?
- Niebo w twoich oczach."
Oplatasz ramionami jej nieco zaokrąglony już brzuch i podpierasz brodę o jej bark, wdychając jej otulającą cię woń zachłannie jakbyś chciał zebrać ją w swoich nozdrzach na zapas, kiedy nie będzie jej obok, bo przecież to nieuniknione, gdy wraz z twoim zespołem przemieszczał się będziesz po różnych zakątkach kraju, ale nie masz teraz zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. W obecnym momencie liczy się to, że blondynka widniejąca przed tobą nie jest iluzją, ty nie śnisz o jej rodzinnym domu, w którym faktycznie dzisiejszego wigilijnego wieczoru się znajdujesz, a jej rodzina przyjaźnie do ciebie nastawiona nie jest złudzeniem, które wytwarza twój mózg, aby spłatać ci figla. Nadal nie możesz się nadziwić jej drobnym ciałem odzianym w czerwoną sukienkę odsłaniającą ramiona oraz długimi, jasnymi włosami opadającymi falami na jej plecy czy biust. Prezentuje się zjawisko, a świadczy o tym twój intensywny, świdrujący ją non stop wzrok. Już kilka razy dzisiejszego dnia jak i wieczoru zwracała ci uwagę, że czuje się niekomfortowo, kiedy przeszywasz ją swoimi błękitnymi oczami na wskroś, ale nic nie możesz na to poradzić. Czerpiesz ile się tylko da z jej obecności, bliskości. Muskasz ustami jej nawilżony policzek i wznosisz znacznie kąciki ust, kiedy chwyta jedną z twoich smukłych dłoni znajdujących się na jej pasie swoją drobną i ściska ją mocniej. Niebywale cieszysz się, że piekło jakie przeżyłeś po ciosie wymierzonym cztery miesiące temu jest już za tobą. Naprawdę nadal nie dowierzasz, że byłeś w stanie się pozbierać, przebaczyć jej w tak ekstremalnym tempie. Ta kobieta niebywale cie zmieniała, Mateuszu. Przy niej stawałeś się lepszym obliczem siebie i ograniczyłeś znacznie używanie wulgaryzmów, z czego była niebywale dumna. Wasz związek trwał zaledwie dwa dni. Nie całe czterdzieści osiem godzin, a ty już przepadłeś.
— Widzę pierwszą gwiazdkę.—oświadczyła uradowana, klaskając w dłonie.
— Panie i kobiety ciężarne przodem.—chichoczesz pod nosem, wypuszczając ją ze swoich objęć i wskazując dłonią na salon.
Wbija ci jedynie palec pomiędzy klatkę piersiową i odgrywając obrażoną na twoją uwagę mija twoją sylwetkę. Rozbawiony podążasz tuż za nią, aby po chwili wraz z jej najbliższym uklęknąć do pacierza i obracać w dłoni opłatek. Z gigantycznych rozmiarów uśmiechem drepczesz w stronę być może przyszłej teściowej i wypowiadając krótkie, aczkolwiek szczere życzenia nadstawiasz policzki na całusy. Śmiejesz się, kiedy kobieta prosi cię o cierpliwość względem jej córki i także przelotnie muskasz ustami jej policzki. Po chwili toniesz w męskim uścisku z głową rodziny i na deser po podzieleniu się opłatkiem z członkami rodziny twojej ukochanej zostawiasz sobie ją samą. Łamiesz kawałek jej opłatka, spoglądając jej głęboko w oczy i mimowolnie kąciki twoich ust osiągają szczyt, gdy suniesz wzrokiem po jej twarzy a także sylwetce.
—Blondi moja kochana przede wszystkim, abyś ze mną wytrzymała, choć na razie wychodzi ci to całkiem nieźle.—parskasz głośnym śmiechem, a ona ci wtóruje. —Szczęścia, miłości, dużej ochoty na seks oraz czego tam sobie życzysz.—zamykasz ją w swoich silnych ramionach.
— A tobie wręcz przeciwnie, kochanie.—mruka ci do ucha.—Małej ochoty na seks, bo drużyny siatkarskiej to ja nie zamierzam tworzyć.
— Daj mi pół roku, a cię do tego przekonam.—poruszasz znacząco brwiami.
Salwy twojego śmiechu roznoszą się po wnętrzu góralskiego domu, kiedy twoja dziewczyna uderza się z otwartej dłoni w czoło. Kręci stanowczo głową i mruczy zadowolona, kiedy wpijasz się zachłannie w jej pomalowane krwistoczerwoną szminką wargi. Po chwili zasiadacie do stołu, a ty nie możesz wyjść z podziwu, pochłaniając kolejne dania wigilijnej wieczerzy jak bryluje w kuchni rodzicielka Aleksandry. Starsza kobieta rumieni się z każdym twoim komplementem pod jej adresem, a pielęgniarka patrzy na ciebie rozbawiona, gdy oblizujesz palce po serniku.
— Pani kuchnia to raj.— wypowiadasz rozmarzonym tonem głosu.
Domownicy parskają śmiechem, a ty rozpoczynasz wspólne kolędowanie od "Przybieżeli do Betlejem". Ród Konarskich obsadzony w Zakopanem kwituje to z szerokimi uśmiechami i kołysząc się na kanapie w salonie chętnie idzie w twoje ślady. Blondynka spogląda na ciebie zadowolona, a w jej oczach mienią się radosne ogniki z blaskiem porównywalnym do gwiazd. Nie dowierzasz, że twoja obecność w jej rodzinnym zaciszu aż tak ją uszczęśliwia. Wtula się ufnie w twój bok i przymyka powieki z każdą chwilą śpiewając coraz ciszej, aż w końcu obserwujesz jak pogrążona w głębokim śnie zsuwa głowę na twoją klatkę piersiową. Naznaczasz jej czoło wargami i życzysz szeptem dobrej nocy. Zatapiasz się w rozmowie z rodzicami dziewczyny i poznajesz ich z każdą minutą coraz lepiej. Rozpływasz się nad klimatem góralskich świąt. Jesteś nimi oczarowany. Dom przystrojony na zewnątrz przez pana Jacka a wewnątrz przez panią Malwinę powoduje na tobie ogromne wrażenie i niezmiernie przyjemnie jest się dzięki temu oderwać od otaczającej cię na co dzień rzeszowskiej, miejskiej rzeczywistości i zasmakować zupełnie czegoś nowego. Przyglądasz się mieniącej się na różnorakie kolory choince i odnotowujesz z tyłu głowy, aby wręczyć Oli prezent po wybudzeniu się. Chwilę później w trakcie śledzenia losów Kevina wraz z być może przyszłymi teściami nie zauważasz nawet, kiedy twoje powieki stają się ciężkie do uniesienia i zapadasz w sen, silnie obejmując ramieniem Konarską.
~*~
Wybaczcie to małe spóźnienie, ale miałam ciężki dzień i zamiast usiąść wieczorem do laptopa to zasnęłam :D No, ale skoro spałam wcześniej to teraz mogłam tworzyć i udało mi się napisać to wyżej ^^ Jak widzicie po deszczu u Masłowskiego jak i zarówno Konarskiej wyszło słońce, choć mamy tam zimę :3 Lecz czy na długo? Na razie rozkoszujcie się sielanką i mam nadzieję, że się Wam to wyżej spodoba, gdyż ja ogólnie jestem zadowolona ;) W weekend prawdopodobnie widzimy się pod epilogiem na duecie, a Artur na razie na wstrzymaniu bo zdawka z matmy tuż tuż XD To już we wtorek :( Całuję i do poniedziałku ;*
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńAwww ! Jaram sie <3 *.*
UsuńDobra ale po kolei. :D Cieszę się bardzo mocno, że Mateusz w taki sposób zareagował na wiadomość o dziecku. Może na początku miał wątpliwości, bo w końcu Aleksandra go zraniła i trochę się nim zabawiła. Wcale mnie nie dziwi, że zareagował dosyć nerwowo, a w jego wypowiedzi były troszeczkę cyniczne. Najważniejsze, że wszystko zrozumiał i dał wyjaśnić Oli, a potem dał im szansę. Naprawdę super mi się czytało o tych świętach, za którymi już tęsknie. :) Naprawdę nie mogłam przestać się uśmiechać, widząc ich po prostu szczęśliwych. Rozpłynęłam się nad tą ich miłością, mam nadzieję, że to nigdy się nie skończy i stworzą szczęśliwą rodzinkę! <3
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Oby tylko ona tą szansę dobrze wykorzystała ^^
UsuńPewnie non stop kolorowo nie będzie, ale jak się kochają to pokonają przeciwności losu :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Ja wiem, że sytuacja z początku rozdziału była poważna, ale jak przeczytałam, że Mateusz opluł Tomka to parsknęłam śmiechem, jak nienormalna i długo nie mogłam przestać się śmiać hahaha :D Ale opanowałam!
OdpowiedzUsuńW sumie trochę nie dziwię się Mateuszowi, że pomyślał, że Olka prowadzi z nim jakąś kolejną grę, ale na szczęście zmienił tok myślenia. Olka bała się jego reakcji, w sumie temu też się nie dziwię, no bo wiadomo jak było... Ale na szczęście porozmawiali na spokojnie w drodze powrotnej i teraz mogą się cieszyć swoim szczęściem <3 Mateusz bardzo dobrze przyjął wiadomość o ciąży, ale jak mogłoby być inaczej skoro tak bardzo zakochał się w Olce? :) No i w ich dziecku <3 Bardzo mnie też rozbawiło to, jak Olka mówiła mu o swoich uczuciach :D Tak, do facetów to trzeba ich językiem, żeby cokolwiek dotarło haha :D
Święta Bożego Narodzenia <3 Wspaniale je opisałaś! I te rodzinną i magiczną atmosferę panującą w domu Olki. Coś pięknego! Fajnie, że Mateusz załapał taki świetny kontakt z jej rodziną :)
I na razie wszystko układa się dobrze, czego chcieć więcej? Ale znając Ciebie to :D Haha :D
Czekam z niecierpliwością na nowość :)
Pozdrawiam ;*
Ja pisząc to także miałam z tego niezły ubaw także się nie przejmuj :D Tomek już ma taki fart w życiu i to jest naprawdę rozbrajające XD
UsuńUdało się im w końcu dogadać ^^ Tak, tak Twoja imienniczka go pochłonęła ;3
Dokładnie tak! XD
Znając mnie coś już szykuję i nie mylisz się :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
No kto by pomyślał, że Mateusz jednak się nie zdenerwuje? No może nie było tak nadmiaru cukru, ale słysząc tą informację mógł po prostu wstać i wyjść. Czy tylko ja tak mam, że lubię czytać o świętach i ślubach? Jeżeli coś takiego pojawia się w rozdziale to daję od razu +10 ❤ Jest spokojnie, ich relacja pięknie się buduje, ale czy przypadkiem Karina nie będzie chciała tego zburzyć walcząc o ukochaną? Życzę weny, powodzenia z królową nauk 👑 i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMógł, mógł, ale na szczęście Oli tego nie zrobił ;)
UsuńTeż uwielbiam czytać o tym *.*
Coś już dla nich szykuję ^^
Dziękuję i pozdrawiam ;*