czwartek, 30 sierpnia 2018

Dwanaście

     Toniesz w silnym uścisku bruneta, pozwalając twoim nozdrzom chłonąć jego otumaniającą, solidną woń perfum. Wznosisz nikle kąciki ust, kiedy ściera opuszkami smukłych palców słoną ciecz skropioną na twoich policzkach i spogląda ci głęboko w oczy, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Tak cholernie ci na nim zależy. Nie chcesz go stracić, a Karina pojawiająca się w twoim życiu chcę zrujnować panującą w nim harmonie. Chcę odebrać ci radość z posiadania Mateusza przy boku i wywołać wyrzuty sumienia, a przecież każdy człowiek ma prawo do błędu. Ty stąpałaś nieodpowiednią ścieżką, ale w porę zdołałaś zawrócić i nakierować nawigację na odpowiedni kierunek, którym okazał się być rzeszowski libero. Tak bardzo żałowałaś, że źle odczytałaś swoje odczucia względem brunetki. Była dla ciebie niesamowicie istotna, ale od początku powinnaś wyznaczyć wyraźną granicę i zamknąć tą relację na etapie przyjaźni, bo właśnie przyjaciółką dla ciebie była. Dostrzegłaś to dopiero teraz, ale cóż każdy ma prawo popełnić pomyłkę.
      - Boję się.-wychlipujesz w rękaw koszuli siatkarza.
      - Czego? - wznosi twój podbródek za pomocą dwóch palców i wnikliwie bada wzrokiem twoją twarz.
      -  Tego, że może ci się coś stać, że ona ci coś zrobi, że cię stracę...-łkasz cicho, pociągając nosem.
     - Głuptasie, nie myśl tak.-obdarowuje cię łagodnym uśmiechem, muskając ustami chłodną skórę twoich kostek prawej dłoni. - Jestem już dużym chłopcem. Umiem o siebie zadbać. O ciebie także będę się troszczyć. -zapewniał cię.
Kiwasz jedynie głową i ocierasz się przelotnie o jego miękkie usta. Masłowski kręci głową z niedowierzaniem na to jak twoje nastroje potrafią się zmienić z sekundy na sekundę. Ujmuje twoją twarz w swe wielkie dłonie i pogłębia pocałunek, wlewając w niego niesamowite stężenie żaru oraz miłości. Czujesz gorące uczucie jakim cię darzy. Takimi gestami potrafi ukazać ci jak bardzo jesteś dla niego ważna, jak bardzo mu na tobie zależy. Uśmiechasz się pod nosem i gładzisz dłonią jego pokryty zarostem policzek. Jego błękitne tęczówki mienią się niczym kryształy. Iskierki szczęścia jakimi na ciebie spogląda powodują dreszcze na całym twoim ciele. Karina nigdy nie patrzyła na ciebie w ten sposób. Zawsze marzyłaś o przeżyciu czegoś takiego, a teraz otrzymałaś taką możliwość od losu. Rzeszowianin wykorzystuje twoją nieuwagę i opada na ciebie, sprawiając, że lądujesz na miękkim materacu, na którym jeszcze przed chwilą siedziałaś na przeciwko niego.  Wznosisz zdezorientowana jego zachowaniem brew, a on jedynie chichocze wesoło pod nosem i przyciska twoje nadgarstki do materiału czerwonej pościeli, która pokrywa posłanie w pokoju gościnnym.
      - Ty jesteś jakiś niewyżyty!- parskasz rozbawiona.
      - Cicho!- beszta cię brunet.
Chwilę później czujesz jego aksamitne wargi pokrywające skórę twojego karku mokrymi śladami w postaci subtelnych pocałunków.  Przymykasz powieki i mrugasz zadowolona, odchylając głowę do tyłu.  Siatkarz usatysfakcjonowany taką reakcją na przyjemność jaką ci zadaje wyciąga się bardziej, aby mieć lepszy dostęp do twojej szyi.
         - Tylko bez kopulacji  mi tu! -rzuca stanowczym tonem przechodzący obok drzwi pomieszczenia Fornal.
        - My tylko zamierzamy przeprowadzić trening interwałów.-mruka twój facet w kierunku przyjaciela.
        - Wysiądziesz przy pierwszej serii.- zanosi się śmiechem 21-latek. - Wiesz, że jako właściciel lokalu mogę was wyjebać z mieszkania?- opiera się nonszalancko o balustradę drzwi.
           - A wiesz, że nie możemy kopulować, kiedy już jestem w ciąży?- parskasz głośnym śmiechem na widok jego zmieszanej miny.
              - Wiem.-odpiera pewnie Tomek.- Wracając do tematu ten teges... Proszę tego nie wykonywać u mnie w mieszkaniu!

***
Przemierzasz pokryte białym puchem rzeszowskie ulice z butelką  Piccolo, na który niebywałą ochotę ma w ostatnim czasie twoja ukochana.  Kąciki twoich ust zadzierasz delikatnie ku górze na tą rozbawiającą cię myśl i przyśpieszasz kroku, pragnąc zatopić się w jej słodkich ustach.  Marzysz o tym, aby po wymagającym treningu Kowala ułożyć głowę na jej udach i wpatrywać się w jej połyskujące lazurowe tęczówki oraz czerpać przyjemność z tego jak palcami bawi się twoimi włosami. Od czasu, kiedy ta kobieta zagościła  w twoim życiu jest ono zupełnie inne. Łakniesz czegoś za czym nigdy nie podążałeś. Zawsze śmiałeś się z zawodników rzeszowskiego klubu, kiedy kręci stanowczo głowami, wymigując się od wyjścia z tobą do jednego z barów w centrum miasta i zamoczenia ust w chłodnym,  chmielowym trunku z powodu chęci spędzenia wieczoru w towarzystwie ukochanej. Teraz sam zrozumiałeś dlaczego warto czasami odrzucić takowe propozycje. Uwielbiałeś otaczać się ciepłą osobą Aleksandry i byłeś od tego uzależniony. Każdy jej detal powoli cię otumaniał. Zapach, posmak jej ust, woń jej szamponu, miękkość skóry, piękne oczy czy...Możesz tak wymieniać w nieskończoność. Strzepujesz płatki śniegu wplatające się w twoje ciemne włosy i mrużysz oczy, przyglądając się uważnie podążającemu w twoim kierunku chłopakowi.
          - To ty jesteś chłopakiem Oli? -obdarza cię przelotnym spojrzeniem.
          - Owszem. A ty to...?-przeciągasz ostatnią literę wyrazu, mierząc go wzrokiem.
          - Fajnie tak obracać lesbijkę i to na dodatek z dzieckiem, które miała wychowywać z dziewczyną?-popycha cię na pobliskie drzewo, prychając w twoim kierunku.
            - Posłuchaj, to nie twoja sprawa, gnojku.-warkasz w jego kierunku, odpychając go od siebie.
            - Nawet nie wiesz jak bardzo moja.- odpiera z cwanym uśmiechem.
            - Nie wtrącaj się w moje i mojej dziewczyny życie, jasne?!- chwytasz go za kołnierz kurtki i unosisz nad podłożem.
            - Myślisz, że się ciebie przestraszę? Chłopie, jesteś tylko marnym siatkarzyną, który jest zabawką w rękach Konarskiej. Myślisz, że ona cię naprawdę kocha?! Jeżeli tak to jesteś żałosny!
Nie wytrzymujesz. Wymierzasz mu solidny cios w twarz. Sykasz lekko na pobolewającą kończynę i puszczasz go gwałtownie, sprawiając, że upada na zamarznięty chodnik. Szkarłatna ciecz wchłania się w obszar spoczywającego pod sylwetką mężczyzny śnieżnobiałego śniegu, nad którym się pochyla. Mimowolnie przykłada do krwawiącego nosa dłoń i spogląda na ciebie z furią rozlewającą się po jego ciemnych oczach. Wzruszasz jedynie ramionami i  mijasz jego postać, uderzając delikatnie nogą w jego plecy. Traci równowagę i tonie w potężnej rozmiarów zaspie, a ty uśmiechasz się zwycięsko.
         - Zdrówka, słońce.- wypowiadasz przesłodzonym tonem, posyłając mu w powietrzu lotnego całusa.
        - Zgłoszę pobicie na policję! Zobaczysz!- wydziera się za tobą.

~*~
Cześć i czołem! ^^
Jestem z powrotem ;) Wybaczcie tą dłuższą przerwę, ale przed memoriałem nie miałam kompletnie czasu pisać a po ciężko mi było się do Mateusza zabrać, gdyż wena gdzieś uciekła :( Mimo wszystko mam nadzieję, że ten rozdział wyżej się Wam spodoba ;) Chyba powoli zbliżamy się do końca tej historii :D Jak myślicie kim był podejrzany gość, który zaatakował Maślaka? Ola słusznie się obawia? Zostaje jeszcze Artur do napisania i będę miała wszystkie opowiadania zaktualizowane ^^ 
Kto jeszcze nie zauważył to powstała nowa historia nieco inna od pozostałych, posiadająca wyjątkowy klimat ;) Jest dla mnie bardzo ważna, dlatego będzie mi miło jak wpadniecie i pozostawicie po sobie świat w świecie braci Fornal i Aurelii :3
>>Reality will be break your heart<<
A i oczywiście wpadajcie na nowy odcinek na Julce i Michale ^^

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Jedenaście

         Twoje nozdrza otulał zapach jej orzechowego szamponu, a  twój podbródek spoczywał na czubku jej głowy.  Mocniej ściskasz jej drobną dłoń w twojej i wnosisz nikle kąciki ust, napotykając na sobie jej lazurowe tęczówki, kiedy chcesz przelotnie zerknąć na jej twarz. Przebiegasz po niej wzrokiem i przyciągasz ją bliżej siebie, układając wielką dłoń na jej placach. Skrywa twarz w materiale twojej białej koszuli, zaciągając się twoimi intensywnymi perfumami z przymkniętymi powiekami, a ty chichoczesz pod nosem na ten gest z jej strony i możesz przysiąc, że teraz na jej słodkich ustach widnieje błogi uśmiech. Kołysze się powoli opleciona przez twoje ramiona, a ty chłodniesz jej bliskość na maksymalnych obrotach. Jej otumaniająca woń sprawia, że kręci ci się w głowie, a od jej ciała przypartego do twojego, którego ciepło przenika przez materiał ubrania odczuwasz duszności. Luzujesz jednym ruchem ręki guzik pod szyją, dostrzegając rozbawienie na twarzy przyjaciela. Patrzysz na niego z politowaniem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Cieszysz się, że w końcu pomiędzy tobą a młodym przyjmujący zapanowała aura pojednania. Wreszcie jesteś w pełni szczęśliwy. Ponownie znajdujesz się tu gdzie wszystko się rozpoczęło. W miejscu, w którym blondynka odpowiadająca za twój znacznie przyśpieszony puls zahipnotyzowała cię i z każdym pojawieniem wzmacniała działanie tego stanu. Mieszkanie Fornala już zawsze pozostanie dla ciebie ważną lokalizacją. Brunet zupełnie tak jakby czytał ci w myślach wzniósł znacznie kąciki ust, odsłaniając śnieżnobiałe uzębienie i wpatrywał się w waszą dwójkę z zadowoleniem oraz satysfakcją. Odegrał znaczącą rolę w postaniu tego związku i byłeś mu za to ogromie wdzięczny. Gdyby nie pamiętna, zakrapiana znaczą ilością alkoholu parapetówka nie poznałbyś tej niewiasty. Choć ta impreza skończyła się dla ciebie katastrofalnie źle pod względem samopoczucia to jednak byłeś wdzięczny losowi za taką kolej zdarzeń. Gdy wolna melodia zaprzestała wydobywać się z głośników rozstawionych w salonie Tomka ciężarna wyplotła się z twoich objęć. Wznosisz dłoń  i przykładasz ją do jej policzka, gładząc go ślamazarnym, subtelnym ruchem. Ciepło promieniujące z jej tęczówek oraz szalejące w nim szczęście sprawia, że wznosisz się kilka metrów nad podłogą pomieszczenia. Skradasz z jej smakujących pomarańczowym sokiem warg przelotny, czuły pocałunek i opadasz na miękką sofę obok Ziobrowskiego, odprowadzając jej sylwetkę zmierzającą w kierunku łazienki wzrokiem.
      -Cudnie się na was patrzy.-mruga rozanielona Karina, popijając kolorowego drinka.
      -Na bogów zawsze patrzyło się z podziwem.-odpierasz, unosząc z dumą głowę.
      - Ale zbyt krótko jest z tobą, aby naklepać ci więcej mózgu do głowy.-rzuca właściciel mieszkania, wzdychając głośno.- Jak już to ona jest boginią, a ty bogiem, pojebie.-kręci z niedowierzaniem głową.
        - Zamilcz  podstępny syfie Tyfusie.-mówisz ostro.
Parskasz niepohamowanym śmiechem na widok miny Fornala wraz ze zgromadzonymi w mieszkaniu krakowianina gośćmi. Brunet gromi cię wzrokiem, zagryzając wargi, a ty klepiesz go jedynie po ramieniu i chwytasz szampana, wydzierając się na całe gardło, że niebawem północ.
     -Dwunasta dopiero za pół godziny, bałwanie.-przewraca oczami Kozub.
    - Tak, wiem. Chciałem uratować swoje istnienie.-szepczesz do niego.
Salwy śmiechu rozbrzmiewają po wnętrzu lokalu zajmowanego przez 21-latka w towarzystwie większej grupy rocznika dziewięćdziesiątego siódmego. Zawodnik radomskiego zespołu spogląda na ciebie ze zrezygnowaniem, ale po chwili także dołącza się do grona rozbawionych tą sytuacją. Chłoniesz błękitnymi tęczówkami wirującą w tańcu Konarską w asyście twojego przyjaciela i chichoczesz pod nosem na widok jej miny, gdy Tytus zaskakuje ją kilkoma ruchami oraz szybkością ich wykonania. To nie tylko pogłoski, że jest świetnym tancerzem. To rzeczywistość. Ty natomiast nie potrafisz uwierzyć w swoją. Mateuszu Masłowski, wątpisz w to, że przeżywasz swoją pierwszą życiową miłość. Choć pod opuszkami palców czujesz miękkość skóry Aleksandry, a gdy muskasz jej usta odczuwasz ich żar. Przecież nie wymyśliłeś sobie jej słodkiego zapachu czy woni jej szamponu. Nie śniłeś także o pierwszych świętach spędzonych przy boku ukochanej w jej malowniczym, rodzinnym Zakopanem, a mimo to podważasz te fakty, twierdzisz, że to wyśniony przez ciebie sen niechcący dobrnąć końca. Właśnie tak się teraz czujesz. Niczym krążący w pięknej, nieskazitelnej, nieskażonej złem baśni. To ty jesteś tutaj królem, a ona królową, a niebawem na świat przyjść ma królewna lub książę. Obserwując ją świetnie bawiącą się w towarzystwie Kochanowskiego wydaje ci się taka odległa, taka nierealna. Zdecydowanie za idealna.  Z letargu wyławia cię machająca w twoim kierunku dłonią Karina. Śmiejesz się i podrywasz z miejsca, aby po chwili okręcać ją w zawrotnym tempie wokół własnej osi do Miłości w Zakopanem. Mimowolnie zerkasz na wielbiącego ten utwór oraz jego wykonawce Hubera i chichoczesz pod nosem na widok podekscytowana na jej twarzy oraz przerażenia Anny. Chwilę później narzucasz na nagie ramiona Aleksandry czarną marynarkę i lustrujesz wzrokiem grafitowe niebo skąpane gwiazdami. Nadstawiasz swój kieliszek Tomaszowi rozlewającemu trunek i wydzierasz się uradowany wraz z pozostałymi siatkarzami oraz ich partnerkami, kiedy wskazówki zegara wskazują północ a na niebie pełnym gwiazd można dostrzec multum mieniących się na różne barwy fajerwerków. Zanosisz się cichym śmiechem na widok wydętej wargi blondynki, gdy gospodarz wypełnia jej naczynie sokiem pomarańczowym i wzrusza ramionami, że nie może nic na to powadzić.
      —Trzeba było nie urządzać sobie ostrej jazdy w Nissanie. —wypowiada z cwanym uśmiechem. —Wiesz, że duża prędkość jest niebezpieczna. —dodaje.
         —A ja wiem, że mi zazdrościsz, bo ty nie masz kogo tak obracać. —prezentuje mu swój język Konarska.
        — Pff.. Dziewczyny pchają się do mnie drzwiami i oknami. —odpiera urażony przyjmujący.
        —Balkonem też? Bo ja coś nie widzę. —rozbawiony przyłączasz się do konwersacji tej dwójki.
Tomek milknie, a ty z Olą przybijacie sobie piątkę. Stukasz kieliszkiem o jej kieliszek i zaplatasz wasze ramiona, aby nieco utrudnić sobie wlanie alkoholu do gardła. Opierasz czoło o jej i szepczesz:
     —Szczęśliwego Nowego Roku, Aleksandro! Abyś  uczyniła  go mi i sobie jeszcze lepszym niż końcówkę dwa tysiące osiemnastego.
          — Byś był jeszcze lepszy w łóżku niż zazwyczaj, skarbie.-mruknęła przy płatku twojego ucha. — A tak na poważnie to spełnienia marzeń.
          —Na poważnie?! Bo niby nie mogę być jeszcze lepszy w te klocki tak?! —patrzysz na nią z uniesioną brwią, gestykulując żywo dłońmi. —Się zaraz przekonamy młoda damo!
Odstawiasz wasze kieliszki na parapet i bierzesz ją na ręce, zmierzając w kierunku pokoju gościnnego.
          —Ludzie no! Nie tutaj, proszę! —jęczy błagalnie zawodnik radomskiego klubu.
Ty to jednak lekceważysz i z szelkowskim uśmiechem pociągasz za suwak jej kreacji na dzisiejszą noc, wsłuchując się w jej dźwięczny chichot. W twoich oczach płonie ogień, gdy sukienka opada na jasne panele i odkrywa tym samym jej drobne, skąpane w świetle księżyca ciało. Przywierasz ustami do jej warg i kiedy popychasz ją na materac ona niespodziewanie czyni coś zaskakującego.  Nie orientujesz się nawet, kiedy siada okrakiem na twoich udach i wbija zęby w płat dolnej wargi, spoglądając na ciebie zalotnie. Z salonu dobiegają do ciebie zażalenia Tytusa oraz rozbawienie pozostałych członków Sylwestra zorganizowanego w Radomiu. To się jednak teraz nie liczy. Nie kiedy blondynka kołysze zmysłowo biodrami i popycha cię na materac, nachylając się nad tobą. Rozpinasz pośpiesznie koszulę, ale ona widząc jak nieudolnie wykonujesz to drgającymi z podniecenia dłońmi wyręcza cię w tym, serwując odrobinę ulgi dla twojego płonącego ciała. Wtedy jednak przerywa wam huk zamykanych drzwi i damski głos. Podrywasz się i zrzucasz z siebie prawie nagą dziewczynę. Sięgasz po koszule i pośpiesznie narzucasz ją na siebie, zjawiając się w salonie. Wytrzeszczasz oczy, gdy w jego wnętrzu zauważasz znajomą brunetkę.
        —Ty skurwysynie! Zabrałeś mi ją! —wydziera się w twoim kierunku.
     —Po pierwsze spuść z tonu laska, a po drugie sama mnie wybrała. —odpierasz spokojnym tonem, opierając się biodrami o balustradę drzwi pokoju gościnnego.
         —Karina!? Co ty tutaj robisz?! —na twarzy byłej partnerki przybyłej niespodziewanie dziewczyny malował się szok.
        —Nie wierzę! To teraz tak się z nim świetnie bawisz?! Jesteś żałosna! —prycha brunetka.
     — Posłuchaj! —warkasz w jej stronę. —Ola nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc jeżeli ją kochasz uszanuj jej decyzję i zostaw ją w spokoju, jasne?!
      — Spierdalaj! Nic o mnie nie wiesz! Nie masz pojęcia ile poświęciłam dla tej szmaty, a ona kopnęła mnie w dupę! — na jej policzkach pojawiły się łzy.
     — Nie masz prawa tak o niej mówić! — sykasz przez zaciśnięte zęby, zmniejszając dzielący was dystans i ściskając jej nadgarstek. — Wynoś się stąd!
        — Maślak, ty się chyba zapominasz. — chrząka Fornal.- No, ale masz rację. Koniec tej szopki. Wyjdź proszę, Karina.  —rozwiera przed nią drzwi brunet.

 ~*~
Hejka! ^^
Zostawiam Was z tym wyżej i mykam wyspać się na jutrzejszą poprawkę ;( Jak ja tam nie chcę iść :/ Nie wiem czy w czwartek pojawi się nowość, gdyż w piątek jadę na memoriał i nie jestem w stanie powiedzieć czy znajdę czas, aczkolwiek nie mówię stanowczego nie :D Całuję i do zobaczenia ;*

piątek, 17 sierpnia 2018

Dziesięć

       "Ogólnie nie mam 
         problemów z koncentracją 
         chyba, że zobaczę ciebie."


     Sięgasz po plastikową butelkę i zwilżasz przeźroczystą cieczą krtań, wsłuchując się w słowa blondynki. Chłodny płyn nagle wydostaje się z twoich ust, kończąc swoją wędrówkę na rękawie meczowej koszulki Fornala, który właśnie przechadzał się obok was, a twoje błękitne tęczówki zszokowane chłoną jej twarz. Lekceważysz liczną wiązankę przekleństw wypowiedzianą pod twoim adresem przez osobę przyjmującego, który stara się pozbyć wilgoci z elementu meczowego stroju i nagle zdajesz sobie sprawę, że nie docierają do ciebie jakiekolwiek otaczające cię bodźce. Wrzask kibiców starających się do siebie przywołać ulubionych zawodników, aby zamienić z nimi kilka słów o zakończonym kwadrans temu meczu czy wykonać pamiątkowe zdjęcie, hałas składania niezbędnego do transmisji czy przeprowadzenia meczu sprzętu, odgłos opuszczania trybun przez sympatyków radomskiej a także rzeszowskiej siatkówki. Nie słyszysz nawet swojego własnego oddechu. Jesteście tylko wy. Ty zaciskający mocniej dłonie na plastikowym krzesełku, zwrócony głową w stronę pielęgniarki i sycący oczy jej widokiem. Ona spoczywająca tuż obok ciebie ze spuszczoną głową i oddychająca miarowo. Zostaniesz ojcem, Mateuszu Masłowski. A może to kolejny ruch w jej popieprzonej grze? Podsuwa kolana pod brodę i obejmuje je ramionami, przymykając powieki. Ty natomiast wplatasz palce we włosy i kręcisz z niedowierzaniem głową. Nie dowierzasz, że to mogło się wydarzyć. Nie zdążyłeś jej nawet wystarczająco poznać. Nie dowiedziałeś się tylu rzeczy, których zamierałeś, a przecież chciałeś znać tak wiele detali z jej życia. Na jaką kawę decyduje się podczas niemrawych poranków, aby pobudzić się do wysiłku kolejnego dnia, co nałogowo wrzuca do koszyka w supermarkecie, karcąc się w myślach, że to już ostatni raz, po czym ponownie robi to samo. Jaki napój obsesyjnie popija wiosną, latem, jesienią i zimą, jaki utwór rozbrzmiewa w jej mieszkaniu, kiedy w dresie, z potarganymi włosami czyści mieszkanie przed zbliżającym się weekendem, do jakiej piosenki nie potrafi powstrzymać łez. Możesz tak wymieniać w nieskończoność. Przecierasz dłońmi twarz i zeskakujesz z zajmowanego wcześniej miejsca. Nachylasz się nad nią i za pomocą opuszków palców unosisz jej podbródek, zmuszając tym samym, aby na ciebie spojrzała. Jej lazurowe tęczówki posłusznie kierują na ciebie swój wzrok pełen przerażenia. Cholernie obawia się twojej reakcji, jednak nie to najbardziej w jej spojrzeniu cię martwi. Zagubienie rozlewa się po powierzchni jej oczu. Wiesz jak bardzo pragnęła dziecka, a teraz wydaje się być tak strasznie zabłąkana, że jest ci jej żal. Nie potrafisz się na nią gniewać. Nie kiedy jest tak niewinna, tak kruchutka, że boisz się jej dotknąć. Obchodzisz się z nią jak ze zwierzęciem, którego każdy ruch może przerazić i spłoszyć. 
        —Gratulacje twój plan się powiódł. Zostaniesz mamą a właściwie to zostaniecie mami z Kariną.—oświadczasz z wymuszonym uśmiechem, klaskając w dłonie. 
          — Nie rozumiesz. —kręci stanowczo głową.
Ty także to robisz tylko z dezaprobatą, gdy rejestrujesz jak reflektory usytuowane na hali powoli gasną. Ujmujesz jej dłoń w swoją, jak uczyniła to ona wcześniej i ciągniesz ją w kierunku korytarza, aby nie zostać skąpanym na obiekcie sportowym w  totalnej ciemności. Każesz jej chwilę poczekać przed szatnią  i informujesz kolegów, że wypadła ci pilna sprawa oraz, że samotnie powrócisz do stolicy Podkarpacia. Lemański przygląda ci się z uniesioną brwią, ale nic nie mówi, a jedynie bierze na ciężar poinformowania o tym trenera, który oczekuje już na wasz zespół w autokarze. Pośpiesznie zmieniasz odzienie na zwyczajne oraz narzucasz na siebie kurtkę i chwytasz Olę za nadgarstek, prosząc, aby zaprowadziła was do jej samochodu. Kiwa jedynie głową i po chwili opadasz na fotel pasażera, zatrzaskując za sobą drzwi. 
         — Czego nie rozumiem? Oświeć mnie, bo nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.—wypowiadasz nieco podirytowany, żywo gestykulując dłońmi.
          — Ja i Karina to już zakończony rozdział. Rozstałyśmy się w październiku.—mówi cicho.
          — Mam znowu zaklaskać?—prychasz pod nosem.
         — Posłuchaj. Nie dziwie się twojej niechęci względem mnie, ale nie po to się tu wlekłam, aby rozmawiać z tobą w taki sposób.—fuka, ściskając dłonie na skórzanej powierzchni kierownicy.— Mateusz, powiem to jeszcze razi tym razem w twoim języku. Zależy mi na tobie i kurwa nie wiem co, ale coś mnie do ciebie ciągnie i za chuja nie potrafię o tobie zapomnieć. Tu nie chodzi tylko o dziecko. Tu chodzi w głównej mierze o ciebie.—wypuszcza potok słów ze swoich kuszących ust. 
 Nie panujesz nad sobą. Układasz dłonie na jej policzkach i scalasz wasze usta w jedność. Subtelnie muskasz jej aksamitne wargi, chcąc poznać każdy ich centymetr na nowo. Rozkoszujesz się ich słodkim, arbuzowym posmakiem. Ocierasz się o nie zmysłowo, aczkolwiek czule. Twoje podbrzusze zalewa fala przyjemnego ciepła, a ty już jesteś przekonany, że to przysłowiowe stado motyli. Mateuszu Masłowski, jesteś otumaniony. Jesteś zakochany. 

***
" - Masz coś błękitnego?
- Niebo w twoich oczach."

Oplatasz ramionami jej nieco zaokrąglony już brzuch i podpierasz brodę o jej bark, wdychając jej otulającą cię woń zachłannie jakbyś chciał zebrać ją w swoich nozdrzach na zapas, kiedy nie będzie jej obok, bo przecież  to nieuniknione, gdy wraz z twoim zespołem przemieszczał się będziesz po różnych zakątkach kraju, ale nie masz teraz zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. W obecnym momencie liczy się to, że blondynka widniejąca przed tobą nie jest iluzją, ty nie śnisz o jej rodzinnym domu, w którym faktycznie dzisiejszego wigilijnego wieczoru się znajdujesz, a jej rodzina przyjaźnie do ciebie nastawiona nie jest złudzeniem, które wytwarza twój mózg, aby spłatać ci figla. Nadal nie możesz się nadziwić jej drobnym ciałem odzianym w czerwoną sukienkę odsłaniającą ramiona oraz długimi, jasnymi włosami opadającymi falami na jej plecy czy biust. Prezentuje się zjawisko, a świadczy o tym twój intensywny, świdrujący ją non stop wzrok. Już kilka razy dzisiejszego dnia jak i wieczoru zwracała ci uwagę, że czuje się niekomfortowo, kiedy przeszywasz ją swoimi błękitnymi oczami na wskroś, ale nic nie możesz na to poradzić. Czerpiesz ile się tylko da z jej obecności, bliskości. Muskasz ustami jej nawilżony policzek i wznosisz znacznie kąciki ust, kiedy chwyta jedną z twoich smukłych dłoni znajdujących się na jej pasie swoją drobną i ściska ją mocniej.  Niebywale cieszysz się, że piekło jakie przeżyłeś po ciosie wymierzonym cztery miesiące temu jest już za tobą. Naprawdę nadal nie dowierzasz, że byłeś w stanie się pozbierać, przebaczyć jej w tak ekstremalnym tempie. Ta kobieta niebywale cie zmieniała, Mateuszu. Przy niej stawałeś się lepszym obliczem siebie i ograniczyłeś znacznie używanie wulgaryzmów, z czego była niebywale dumna. Wasz związek trwał zaledwie dwa dni. Nie całe czterdzieści osiem godzin, a ty już przepadłeś.  
        — Widzę pierwszą gwiazdkę.—oświadczyła uradowana, klaskając w dłonie. 
       — Panie i kobiety ciężarne przodem.—chichoczesz pod nosem, wypuszczając ją ze swoich objęć i wskazując dłonią na salon. 
Wbija ci jedynie palec pomiędzy klatkę piersiową i odgrywając obrażoną na twoją uwagę mija twoją sylwetkę. Rozbawiony podążasz tuż za nią, aby po chwili wraz z jej najbliższym uklęknąć do pacierza i obracać w dłoni opłatek. Z gigantycznych rozmiarów uśmiechem drepczesz w stronę być może przyszłej teściowej i wypowiadając krótkie, aczkolwiek szczere życzenia nadstawiasz policzki na całusy. Śmiejesz się, kiedy kobieta prosi cię o cierpliwość względem jej córki i także przelotnie muskasz ustami jej policzki. Po chwili toniesz w męskim uścisku z głową rodziny i na deser po podzieleniu się opłatkiem z członkami rodziny twojej ukochanej zostawiasz sobie ją samą. Łamiesz kawałek jej opłatka, spoglądając jej głęboko w oczy i mimowolnie kąciki twoich ust osiągają szczyt, gdy suniesz wzrokiem po jej twarzy a także sylwetce. 
        —Blondi moja kochana przede wszystkim, abyś ze mną wytrzymała, choć na razie wychodzi ci to całkiem nieźle.—parskasz głośnym śmiechem, a ona ci wtóruje. —Szczęścia, miłości, dużej ochoty na seks oraz czego tam sobie życzysz.—zamykasz ją w swoich silnych ramionach.
         — A tobie wręcz przeciwnie, kochanie.—mruka ci do ucha.—Małej ochoty na seks, bo drużyny siatkarskiej to ja nie zamierzam tworzyć.
          — Daj mi pół roku, a cię do tego przekonam.—poruszasz znacząco brwiami.
Salwy twojego śmiechu roznoszą się po wnętrzu góralskiego domu, kiedy twoja dziewczyna uderza się z otwartej dłoni w czoło. Kręci stanowczo głową i mruczy zadowolona, kiedy wpijasz się zachłannie w jej pomalowane krwistoczerwoną szminką wargi.  Po chwili zasiadacie do stołu, a ty nie możesz wyjść z podziwu, pochłaniając kolejne dania wigilijnej wieczerzy jak bryluje w kuchni rodzicielka Aleksandry.  Starsza kobieta rumieni się z każdym twoim komplementem pod jej adresem, a pielęgniarka patrzy na ciebie rozbawiona, gdy oblizujesz palce po serniku. 
         — Pani kuchnia to raj.— wypowiadasz rozmarzonym tonem głosu. 
 Domownicy parskają śmiechem, a ty rozpoczynasz wspólne kolędowanie od "Przybieżeli do Betlejem". Ród Konarskich obsadzony w Zakopanem kwituje to z szerokimi uśmiechami i kołysząc się na kanapie w salonie chętnie idzie w twoje ślady. Blondynka spogląda na ciebie zadowolona, a w jej oczach mienią się radosne ogniki z blaskiem porównywalnym do gwiazd. Nie dowierzasz, że twoja obecność w jej rodzinnym zaciszu aż tak ją uszczęśliwia. Wtula się ufnie w twój bok i przymyka powieki z każdą chwilą śpiewając coraz ciszej, aż w końcu obserwujesz jak pogrążona w głębokim śnie zsuwa głowę na twoją klatkę piersiową. Naznaczasz jej czoło wargami i życzysz szeptem dobrej nocy. Zatapiasz się w rozmowie z rodzicami dziewczyny i poznajesz ich z każdą minutą coraz lepiej. Rozpływasz się nad klimatem góralskich świąt. Jesteś nimi oczarowany. Dom przystrojony na zewnątrz przez pana Jacka a wewnątrz przez panią Malwinę powoduje na tobie ogromne wrażenie i niezmiernie przyjemnie jest się dzięki temu oderwać od otaczającej cię na co dzień rzeszowskiej, miejskiej rzeczywistości i zasmakować zupełnie czegoś nowego. Przyglądasz się mieniącej się na różnorakie kolory choince i odnotowujesz z tyłu głowy, aby wręczyć Oli prezent po wybudzeniu się. Chwilę później w trakcie śledzenia losów Kevina wraz z być może przyszłymi teściami nie zauważasz nawet, kiedy twoje powieki stają się ciężkie do uniesienia i zapadasz w sen, silnie obejmując ramieniem Konarską. 

~*~
Wybaczcie to małe spóźnienie, ale miałam ciężki dzień i zamiast usiąść wieczorem do laptopa to zasnęłam :D No, ale skoro spałam wcześniej to teraz mogłam tworzyć i udało mi się napisać to wyżej ^^ Jak widzicie po deszczu u Masłowskiego jak i zarówno Konarskiej wyszło słońce, choć mamy tam zimę :3 Lecz czy na długo? Na razie rozkoszujcie się sielanką i mam nadzieję, że się Wam to wyżej spodoba, gdyż ja ogólnie jestem zadowolona ;) W weekend prawdopodobnie widzimy się pod epilogiem na duecie, a Artur na razie na wstrzymaniu bo zdawka z matmy tuż tuż XD To już we wtorek :( Całuję i do poniedziałku ;*


        

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dziewięć

    "Czasem z powodu
      niewykorzystanych 
       szans nie śpimy po
        nocach."
     
     Zatopiona w transie wpatrujesz się w biały puch unoszący się za pomocą wiatru nad rzeszowską panoramą. Otulony grafitowym niebem i oświetlony przez uliczne latarnie posiada swój niepowtarzalny urok, który nawet nie spostrzegasz, kiedy powoduje skierowanie twoich kącików ust minimalnie ku górze. Przymykasz powieki i zaciągasz się zapachem gorącego naparu, który po chwili rozchodzi się po całym twoim ciele w postaci fali przyjemnego ciepła. Chłoniesz parującą ciecz niewielkimi łykami, rozkoszując się w pełni chwilą przerwy.  Uwielbiasz zimę. Kochasz ją od najmłodszych lat, ale przecież inaczej być nie mogło skoro urodziłaś się w stolicy Tatr w połowie pierwszego miesiąca tej właśnie pory roku. A tam królowa śniegu była czymś majestatycznym, czymś niezwykle pięknym i w pewien sposób ikoną tego też miejsca. Pamiętasz doskonale jak rodzicielka z całego zasobu siły spychała cię z największych górek, aby po chwili obserwować jak ze sporą prędkością zmierzasz z sankami ku dołowi, wrzeszcząc na całe gardło ze stężenia radości jakie powodował w tobie ten sposób spędzania czasu na dworze. Jazdę na nartach traktowałaś wtedy jak wyznawaną wiarę, po mimo kilku złamań kończyn, które kończyły się olbrzymim wybuchem płaczu. Jednak ten okres roku najbardziej ubóstwiasz za rywalizację w prestiżowym cyklu Pucharu Świata skoczków narciarskich, którzy zakochani  w tej dyscyplinie zimowej równie mocno jak ty przemierzali setki kilometrów, aby wybijać się z progów różnych obiektów obsadzonych w wielu państwach a następnie wzbić w powietrze i poczuć choć przez kilka sekund jak ptak. Dlatego problemu z meldowaniem się pod konstrukcją Wielkiej Krokwi nie miałaś żadnego i z chęcią oraz oczarowaniem przemierzałaś zakopiańskie ulice w towarzystwie rodziców, podziwiając tłumy podążające w tym samym kierunku co wy, ochoczo prezentujące barwy narodowe i promieniujące wyśmienitym humorem. Taranowałaś rówieśników oraz członków rodziny z niebywałą euforią malującą się na dziecięcej, beztroskiej nieco zarumienionej na skutek mrozu twarzy tuzinem pośpiesznie ulepionych śnieżek oraz błagałaś dziadka i babcię, aby potowarzyszyli ci w lepieniu bałwana. Najbardziej jednak kochasz zimę za święta, które wkradały się do wnętrza rodzinnego domu, rozprzestrzeniając po nim multum ciepła, bliskości, na której podczas 11 pozostałych miesięcy  brakowało oraz magii. W podskokach wypadałaś wtedy z pokoju, biegnąc bez opamiętania do rodzicielki, która scalała ze sobą ciasto pomiędzy nim umieszczając farsz do pierogów czy uszek. Zapach czerwonego barszczu stawał się w grudniu twoją ulubioną wonią, a  czas wigilijnego wieczoru ulubionym momentem świąt Bożego Narodzenia. Podczas wolnego okresu czasu na przestrzeni stycznia i lutego pochłaniałaś stos książek uskładanych podczas pierwszej połowy roku szkolnego i popijałaś przyrządzane przez mamę gorące kakao, które po dzisiejsze dni kojarzyło ci się z błogim okresem dzieciństwa.  Tegoroczne święta miały jednak wyglądać zupełnie inaczej. Wzdychasz głęboko, wyrywając się ze skarbca wspomnień zgromadzonego w twoim głowie i gładząc się dłonią po zaokrąglonym brzuchu, który przywoływał już znacznie więcej spojrzeń niż z wcześniejszego płaskiego oblicza. Chcesz w końcu powiedzieć Masłowskiemu, że spodziewa się potomka lub potomkini, ale siatkarz odciął się od ciebie na dobre, a chcąc uniknąć pytań jego rodziców wolałaś nie pojawiać się pod jego rodzinnym domem. Masz jednak nadzieję, że czas zbliżających się wielkimi krokami świąt pobudzi w nim odrobiny dobroci i otrzymasz szansę wyjawienia mu tej informacji. 
      — Karina to pewnie wariuje ze szczęścia.—zagaja do ciebie blondynka, puszczając ci oczko przy wejściu do pomieszczenia. 
       —Rozstałyśmy się dwa miesiące temu.—oświadczasz z bladym uśmiechem.- Obecnie jestem singielką. 
       — Przepraszam, nie wiedziałam...—zmieszana Andżelika spuszcza wzrok. 
     —Nic się nie stało.—zapewniasz ją, obdarowując ją delikatnym uśmiechem.—Ale cieszę się, że to się tak potoczyło, bo od dłuższego czasu chciałam mieć dziecko.—wypowiadasz z wznoszącymi się coraz wyżej kącikami ust.
          —A tatuś wie? 
          —Jeszcze nie, ale niebawem się dowie.-mrugasz pod nosem. 
Kiwa jedynie głową i posyła ci subtelny uśmiech. Odkładasz opróżniony do dna kubek obok zlewu i powracasz do segregowania dokumentów, których zostało ci niewiele. Nim się orientujesz, a przemierzasz  powolnym krokiem drogę powrotną, zaciągając się chłodnym, świeżym powietrzem. Czujesz zziębnięte policzki, które zapewne rumienią się niczym po usłyszeniu komplementu wypowiedzianego przez usta libero i chowasz do wnętrza kieszeni kurtki dłonie, karcąc siebie w myślach za brak rękawiczek. 

***
Opatulasz się szczelnie czarnym, bawełnianym kominem, obserwując jak twoje usta opuszcza kłębek pary. Po kilku minutach meldujesz się wewnątrz radomskiej hali i gdy tylko twoje lazurowe tęczówki spostrzegają sylwetkę młodego przyjmującego rozgrzewającego się do spotkania, które rozpocznie się nieco ponad za godzinę oraz postać rzeszowianina zatopionego w rozmowie z Lemańskim wiesz, że decyzja spędzenia ostatniego weekendu przed świętami w towarzystwie rozgrywek Plusligi w tym właśnie miejscu była odpowiednią.. Fornal zwraca głowę w kierunku trybun i ze zmrożonymi oczami wpatruje się w ciebie, upewniając się czy to na pewno ty. Machasz mu roześmiana, a on odpowiada ci zaprezentowaniem swojego śnieżnobiałego uzębienia i przywołaniem do siebie gestem dłoni. Kiedy tylko przystajesz przy bandzie reklamowej zamyka cię w swoich silnych ramionach. Nieco zaskoczona odwzajemniasz uścisk i odrywasz się od niego, aby  nie przywołać na siebie czasem wzroku libero. Chcesz go znienacka dopaść do meczu i aby dopiero wtedy cię zauważył. Tomek przygląda ci się pytającym wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami, a ty wzdychasz głośno i przewracasz oczami, wskazując głową przebiegającego wokół boiska Masłowskiego.
       — To jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
      — Czekaj, czekaj.. Wy jesteście razem czy jak?wypala zdezorientowany twoimi słowami 21-latek. 
    Ehh.. Jakby ci to powiedzieć. Przez ostatnie miesiące wydarzyło się naprawdę sporo w moim życiu.wbijasz wzrok w podłogę, bawiąc się dłońmi.Rozstałam się z Kariną, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę wcale nie jestem lesbijką. Po jakimś czasie przestałam coś do niej czuć. Ponownie przespałam się z twoim przyjacielem, ale tym razem z jego winy.—dodajesz, widząc jak brunet rozchyla wargi aby coś powiedziećNo i najważniejsze. Spodziewam się dziecka.wypowiadasz z rozkosznym uśmiechem, przytrzymując dłoń na brzuchu.
        — Chwileczkę. Potrzebuję to przeanalizować.-drapie się po głowie Tytus.
        — No tak! Twój mózg zawsze posiadał tempo żółwia!—rzucasz rozbawiona, zanosząc się śmiechem.
   Weź wyjdź stąd hipciu!odpiera oburzony, splatając ramiona na klatce piersiowej. —Wait, wait... Ten pojeb, końska spierdolina, Masłowski zostanie ojcem?!niemalże wrzeszczy Tytus, a ty przysłaniasz mu usta dłonią.
        Ciebie pojebało? Nie możesz ciszej?!karcisz go groźnym wzrokiem.-Tak, Maślak będzie ojcem.-dodajesz cicho.
Omiatasz wzrokiem obiekt sportowy i oddychasz z ulgą, gdy go na nim nie zauważasz. Widocznie musiał udać się na chwilę do szatni co okazało się być dla ciebie zbawienne tej chwili. Opierasz się biodrami o bandę reklamową i rejestrujesz twarz wzrokiem  siatkarza, kiedy stara ci się opowiedzieć wszystkie wydarzenia w  jego życiu od waszego ostatniego spotkania. Muskasz ustami jego policzek, życząc mu powodzenia i opadasz na miejsce na trybunach, aby nie przysporzyć mu kłopotów u trenera, który od dłuższego czasu gromi go wzrokiem. 

***
" Są historie, które wpisują się w naszą duszę
 na zawsze. Nieważne czy trwały dzień,
miesiąc, czy całe lata. W miłości to nie ma
znaczenia. Są takie osoby, po których zawsze
będzie pustka w naszym sercu, a mimo to 
za nic w świecie nie oddalibyśmy ani jednej 
chwili z nimi. Nikomu i za nic."

Odczuwasz niesamowitą satysfakcję, kiedy twój zespół demoluje zagrywką gospodarzy podczas drugiej partii. Szczególnie cieszysz się, kiedy Tomek opada na parkiet powalony przez siłę uderzenia posłaną z serwisu. Spoglądasz na niego przelotnie, a w jego siwych, błękitnych tęczówkach wychwytujesz żal i rozlany po ich powierzchni smutek. Przyjmujący z pewnością żałuje swojego zachowania i tęskni za waszymi co tygodniowymi rozmowami telefonicznymi, ale ty nie zamierzasz mu w najbliższym okresie czasu wybaczyć. Okłamał cię, a ty jako osoba pamiętliwa szybko mu tego nie popuścisz. Uradowany schodzisz z parkietu po zapisaniu drugiego seta na konto rzeszowskiej ekipy i motywujesz się mentalnie przed kolejną odsłoną meczu. Chcesz zakończyć zmagania na radomskiej ziemi jak najszybciej i położyć się na miękkim materacu łóżka w twoim pokoju, gdyż wizyta spotkanie rozgrywane pod złotym sufitem sprawia ci niezwykle wiele trudności ze względu na osobę przyjaciela na boisku. Choć wasza przyjaźń tak naprawdę balansuje na cienkiej linii i niebawem może przepaść na zawsze. Nie umiesz przekreślić grubą kreską tylu przeżytych razem lat, tylu zamaskowanych wspólnie doświadczeń, tylu nocy skropionych alkoholem, aby później zaliczyć długą szczerą rozmowę. Nie chcesz stracić kogoś takiego jak krakowianina.  Uderzasz plecami o parkiet, kiedy piłka posłana przez Tomka w być może ostatniej dla was partii zostaje przez ciebie odebrana, ale nie utrzymujesz jej na przedramionach. Zirytowany na samego siebie zaklinasz siarczyście pod nosem, poprawiając rękawki koszulki meczowej i odprowadzasz lot piłki, która opada na prawą linię boiska tuż obok twojej sylwetki. Patrzysz na bruneta z uniesioną brwią i spojrzeniem mówiącym "serio?", a 21-latek parska śmiechem oraz wzrusza ramionami i przygotowuje się do kolejnej próby serwisu. Tym razem żółto-błękitna Mikasa przewija się po górnej taśmie siatki i wpada w parkiet twojej ekipy. Momentalnie umiejscawiasz wzrok w osobie radomskiego przyjmującego, który uradowany podskakuje ku górze w kółku z kolegami z drużyny i idzie w stronę pola zagrywki. Tym razem jednak psuje. Ostatecznie gospodarze znacznie poprawili poziom serwisu, ataku oraz bloku, co przyniosło im zwycięstwo w trzeciej partii. Zirytowany rzucasz głośne "kurwa!', gdy Huber kończy atak ze środka i zapisuje 15 punkt w statystykach meczu, tym samym kończąc spotkanie wynikiem 3:2 dla błękitnych.  Mętnym wzrokiem lustrujesz wypełnionego radością Tytusa przemieszczającego się niczym błyskawica na niebie po boisku, aby po chwili wypychany przez zawodników miejscowego klubu odebrać statuetkę najlepszego gracza meczu. 
      —Gratulacje, Tytus.—szepczesz, łapiąc z nim kontakt wzrokowy pod siatką, kiedy dziękujesz mu za rozegrane spotkanie.
      — Dzięki, Maślak.—odpiera, obdarowując cię ciepłym uśmiechem.—Możemy pogadać?
     — Chyba na to czas najwyższy.—mrugasz, a kąciki twoich ust mimowolnie zadzierają się szczytom, kiedy w tęczówkach kumpla pojawia się tląca nadzieja. 
Kiedy pragniesz zejść do szatni czujesz mocne szarpnięcie za ramie. Zwracasz głowę w kierunku właściciela dłoni i zastygasz w miejscu, lekceważąc upomnienia kolegów, abyś się przesunął, bo oni także chcą przejść. Blondynka patrzy na ciebie w ciszy i wydaje się być tak samo sparaliżowana twoją obecnością jak ty jej. W  końcu jednak odchodzicie na bok, a ty zajmujesz miejsce na jednym z krzeseł i wpatrujesz się w nią z wyczekiwaniem. 
     —Zacznijmy na nowo.—wypowiada łagodnym głosem, patrząc na ciebie z błaganiem w lazurowych tęczówkach.—Przepraszam, że wtedy tak uciekłam, ale mnie zaskoczyłeś. Nie znamy się dobrze, a ty mówisz, że mnie kochasz, ale ja też coś do ciebie czuję.—szepcze słabym tonem z utkwionym w dłoniach wzrokiem, wyginając ich palce.
Świat jakby na moment się zatrzymuje. A w głowie rozbrzmiewają ci jak mantra jej słowa "ja też coś do ciebie czuję". Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem. Tak bardzo wątpiłeś, że te słowa kiedyś opuszczą jej słowa. Obumarła już w tobie nadzieja, kiedy dowiedziałeś się o Karinie, o jej związku. A tymczasem w niej pobudziło się uczucie do ciebie. Moment, na który czekałeś, a później przestałeś niespodziewanie nastąpił i miałeś ochotę zamknąć ją w swoich ramionach, nigdy nie wypuszczać, ale nie mogłeś. Musiałeś zostać twardym. W końcu jeszcze nie wyznała ci miłości jak ty jej.
    — Nie odbierałem tych telefonów celowo.—zadziera głowę do góry i patrzy na ciebie zdezorientowana.—Chciałem się od ciebie odciąć. Zapomnieć o tym jak mnie potraktowałaś z Fornalem.—wzrok wbijasz w obiekt znajdujący się przed tobą.
     —Mateusz, ale nie możesz zaprzepaścić takiej przyjaźni. Tomek popełnił błąd, ale chciał dla ciebie dobrze.—chwyta cię za dłoń, ściskając ją mocniej.
 Oszołomiony jej gestem przenosisz wzrok na jej twarz. Wydaje ci się jakaś inna niż zazwyczaj. Bardziej promienna, taka świetlista. W głębi cieszysz się, że choć ona jest z waszej dwójki szczęśliwa. Nie masz jeszcze pojęcia, że to częściowo dzięki tobie, Mateuszu. Nie odtrącasz jej dłoni. Ciepło jej ciała jest niezwykle przyjemne. Czerpiesz go najwięcej ile się da. Zacieśniasz uścisk.
    — Ty jesteś ostatnią osobą, która powinna mi prawić kazania.—syczysz przez zęby w jej kierunku.—W ogóle nie wiem do czego ta rozmowa zmierza. 
    —Jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem, Mateusz.—oświadcza ci spokojnym tonem głosu.—Dlatego chciałam rozpocząć wszystko od nowa. Dziecko zasługuje na dwójkę kochających go rodziców. Chciałam ci to powiedzieć pod halą, ale nie dałeś mi wtedy dojść do słowa. —rumieni się obficie. — Przepraszam cię. Przykro mi, że tak cię potraktowałam.

~*~
No to nadszedł czas, aby Masłowski poznał prawdę ^^ Jak myślicie jak zareaguje? Ola nieco się przed nim otworzyła i wyciągnęła jedną z tafli swoich skrytych kart, wyjawiając, że także czymś go darzy, ale czym? Dowiemy się w kolejnych częściach :D  Ten rozdział całkiem mi się podoba, ale mogłam się spisać nieco lepiej :D Całuję i do zobaczenia w czwartek! ;*
PS: Błagam nie bójcie się i wylewajcie śmiało co myślicie na temat rozdziału w komentarzach ;) 


czwartek, 9 sierpnia 2018

Osiem

     Opuszczasz jej drobne, delikatne ciało na  powierzchnie materacu w sypialni i przygważdżasz jej dłonie do materiału poduszki, nachylając się nad jej twarzą i spoglądając jej głęboko w lazurowe tęczówki. Zahipnotyzowany chłodniesz ich odcień, owiewając jej twarz ciepłym oddechem. Napierasz na jej wargi stanowczo, a ona posłusznie oddaje się twoim pocałunkom, próbując wywalczyć dominację, ale pozbawiasz jej jakich kolwiek szans na to. Tym razem to ty dyktujesz warunki. Nie jesteś już tym sparaliżowanym chłopcem z chwil uniesienia w jej samochodzie. Przeraziła cię wtedy swoim zdeterminowaniem, ale teraz to ty byłeś nim całkowicie wypełniony. Uwalniasz jej nadgarstki z twojego solidnego uścisku, aby po chwili obserwować jak podwija bluzę ku górze i zrzuca ją z siebie ponownie, przywierając do twoich ust. Układa smukłe palce na twojej twarzy, zwiedzając ich opuszkami każdy jej milimetr. Starasz się ukryć gęsią skórkę jaką powoduje u ciebie jej dotyk, ale jej cwany uśmiech pod nosem świadczy o tym, że w nawet najmniejszym stopniu ci się to nie powodzi. Przeplata pomiędzy swoimi palcami twoje ciemne włosy, pociągając za ich końcówki mocniej. Jęczysz przeciągle w jej gardło i możesz przysiąc, że czujesz jej zadowolenie w postaci uśmiech na swoich ustach. Przenosi dłonie na twój tors, a następnie umieszcza je na gumce od dresów. Nurkuje nimi pod materiał twojej klubowej bluzy i kreśli różnorakie kształty na skórze twoich pleców. Nim zauważasz a jesteś jej pozbawiony i kątem oka możesz podziwiać jej zachwyt twoimi wyrzeźbionymi mięśniami torsu. Nie pozostajesz jej dłużny i sprawiasz, że czarna bokserka wraz z jej spodniami opada na podłogę. Spogląda na ciebie z uniesionymi brwiami, próbując dobrać się do gumki twoich dresów, ale ty z łobuzerskim uśmiechem grozisz jej palcem. Suniesz czubkiem nosa  po nawierzchni jej szyi, pozostawiając na niej wilgotne ślady i zmierzasz coraz niżej. Obsypujesz jej obojczyki i dekolt tuzinem czułych, krótkich pocałunków i wsuwasz język pod materiał jej stanika, sprawiając, że piszczy zaskoczona. Chichoczesz pod nosem i powracasz do jej warg spragnionych twojej uwagi. Ich spierzchnięte płaty nagradzasz żarłocznymi pocałunkami, mknąc opuszkami palców po jej aksamitnej skórze, aż po samą linię majtek, odgradzającą dolną część ciała od górnej.  Przenosisz usta na jej płaski brzuch, szalejąc językiem wokół jej pępka. Wygina się pod wpływem tej pieszczoty, a ty zarywasz głowę ku górze i patrzysz radosnymi oczami w jej tęczówki, w których nadal płonie nieokiełzane pragnienie i pożądanie. Nosem podążasz po koronkowym materiale jej bielizny, po zarysach jej kobiecości, a ona pod wpływem impulsu unosi kolana i wypycha biodra. Uradowany patrzysz na jej skąpaną w blasku księżyca twarz i chwytasz jej dłonie, układając je na gumce od twoich dresów. Nie musisz jej wyjaśniać co ma zrobić. Po chwili jedną część garderoby jaka cię zdobi pozostają czerwone bokserki.
     — Co czerwone to...— wydusza z siebie zachrypniętym głosem, a na jej twarzy maluje się rozbawienie.
    — Nie kończ.— mrugasz przy płatku jej  ucha. — Dobrze wiemy, że taki jestem inaczej nie zrobiłbym tak.— rzucasz seksownie niskim głosem, chichocząc cicho.
Wsuwasz dłoń w materiał jej majtek i przejeżdżasz palcem po  wrażliwym obszarze. Dziewczyna zaciska ręce na pościeli twojego łóżka  i zaciska powieki. Głaszczesz zewnętrzną częścią dłoni jej policzek i patrzysz jej głęboko w oczy. Tak cholernie ubóstwiasz ich barwę. Wasza bielizna opada na podłoże, a ty chłoniesz przeszywającym, intensywnym wzrokiem jej nagie ciało, badając jej aksamitną skórę opuszkami palców. Ona zaczesuje twoje włosy do tyłu i złącza wasze usta ponownie w momencie, kiedy zatracasz się w niej jednym gwałtownym ruchem. Skrywasz twarz w zagłębieniu jej karku, urozmaicając go w kilka sinych śladów, na co oburzona prycha. Przyciska szczelniej swoje ciało do twojego i czujesz płonący pomiędzy nimi żar. Płoną niczym żywy ogień,  a tobie coraz bardziej jej bliskość zaczyna się podobać. Gęsia skórka nawiedza twoje ciało, gdy wbija swoje paznokcie w twoje barki, których podtrzymuje się silnie. Wasze języki toczą zawzięty taniec,  a kropelki potu ściekające z waszych czół stapiają się w jedno. Wasze ciała są jednością, a ty wreszcie odczuwasz euforię, bo tego właśnie pragnąłeś od momentu dostrzeżenia jej przy karoserii twojego samochodu. Zalewa cię błogość, kiedy kilkanaście minut później obserwujesz jak jej klatka piersiowa okryta pierzyną unosi się i opada miarowo, a ona trwa wtulona w ciebie z przymkniętymi powiekami. Czujesz się jakbyś unosił się nad ziemią. Rozpływał się w raju. Wznosił nad niebiosy, bo ta nieskazitelnie piękna blondynka trwa przy twoim boku i przyprawia cię o szaleństwo.

***
Z ułożonym na dłoni  policzkiem lustrujesz kaskady jasnych włosów roztrzepanych na materiale poduszki oraz jej porcelanową, jasną twarz skąpana w promieniach słońca przedzierającego się przez nie zasłonięte żaluzję. Jest taka urocza kiedy śpi, że nie możesz się nią nadziwić.  Nagle jej powieki wznoszą się ku górze a z wachlarzu ciemnych, długich rzęs wyłaniają się o głębokiej barwie niczym ocean tęczówki. Mruga kilkukrotnie, aby przystosować oczy do panującej w pomieszczeniu jasności i śledzi wzrokiem twoje palce gładzące jej policzek subtelnie. W oczach dostrzegasz zdziwienie, kiedy schylasz się po jej porozrzucane po całym pokoju części garderoby i wręczasz je jej. Twój wyraz twarzy z łagodnego zmienia się w pochmurny i cały czar chwili pryska niczym bańka mydlana. 
      Jesteśmy kwita.— oświadcza ci z szelmowskich uśmiechem, otwierając przed tobą drzwi sypialni.
    Żartujesz sobie ze mnie, tak? — rzuca zdezorientowana, przystając naprzeciwko ciebie.
    Słonko, a czego ty się spodziewałaś?—  prychasz pod nosem.
     Na pewno nie czegoś takiego! Wykorzystałeś mnie!— wykrzykiwała ci prosto w twarz.
    A ty co mi zrobiłaś!? Dokładnie to samo!— wtórujesz jej, gromiąc ją wzrokiem.— A ty mnie potraktowałaś jak dawce nasienia! Uważasz, że to jest fair?! A ja tyko chciałem twojej obecności, byś była bo cię kurwa kocham!— zmierzasz w jej kierunku, a ona cofała się, aż w pewnym momencie uderzyła w ścianę. 
Jej twarz zastygła podobnie jak ciało. Staje się posągiem. Marmurem. Nie wyrażała jakichkolwiek emocji, za to oczy przesiąknięte były ich nadmiarem.  Wpatrzone w ciebie z rozlewającym się po nich szokiem czy zdezorientowaniem. W ich głębi dało się także odnaleźć strach, bo  obawiała się tego co jesteś w stanie z nią zrobić w tym stanie. Byłeś emocjonalny, ale nigdy nie byłbyś w stanie jej zranić. Przywarta do ściany patrzy na ciebie nie przerywając ciszy, w której utonął pokój kilka chwil temu. Jedyne co robi to wybiega z pomieszczenia i trzaska drzwiami, a ty rzucasz się na łóżko z porządnym spustoszeniem w głowie. Mateuszu Masłowski, nie masz zielonego pojęcia co wyprawiasz, ale wiesz, że uczyniłeś krok na przód.  Kochasz ją, ale wydaje ci się to bardziej skomplikowane  niż myślałeś. 

  ***
Posłusznie według zaleceń kobiety opadasz na kozetkę i  podwijasz materiał  dżinsowej koszuli. Przymykasz powieki, kiedy nakłada chłodny żel na twoje podbrzusze i otwierasz je, aby wpatrywać się niczym zaczarowana w monitor. Czarno biały obraz ukazuje się twoim oczom, a po chwili kąciki twoich ust wzbijają się na wyżyny, kiedy lekarka wskazuje ci gestem dłoni, gdzie umiejscowione jest dziecko i zapewnia, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Zasiadasz po chwili na fotelu naprzeciwko brunetki i wsłuchujesz się w jej łagodny głos, który informuje cię o tym, że ta mała istotka rozwija się  tobie już od dwóch tygodni. Wypełniona euforią kiwasz głową, przyjmując i odnotowując w głowie  wszystkie wskazówki. Ocierasz zewnętrzną częścią dłoni pojedynczą łzę i opuszczasz gabinet ze zdjęciami USG okrytymi koperta o brązowym zabarwieniu.  Jesteś tak niesamowicie podekscytowaną tą nową sytuacją. Szkoda tylko, że nie możesz o niej poinformować ojca dziecka,  gdyż odrzuca wszystkie twoje próby kontaktu, a bezsilny Fornal, którego poprosiłaś o pomoc także nie może uzyskać z nim szansy na krótką rozmowę. Wzdychasz głośno i opadasz na jedną z pobliskich ławek. Obserwujesz ciemne chmury, którymi skąpane jest niebo nad Rzeszowem i drobne krople deszczu muskające skórę twoich zziębniętych dłoni. 
         — Nie wygłupiaj się i zmykaj do domu. Przeziębisz się, a przecież w tym stanie nie możesz sobie pozwolić na takie rzeczy.dociera do ciebie znajomy, kobiecy głos.
          — Karina.-szepczesz, lustrując wzrokiem jej twarz. — Mimo wszystko masz rację, ale nie licz na to, że pomiędzy nami się jeszcze ułoży.-odbierasz jej nadzieję tlącą się w jej oczach. 
              Dlaczego nas przekreślasz? Zmienię się. Obiecuję.
              —  Przykro mi, ale muszę to powiedzieć. Byłaś moim błędem. wypowiadasz prawie niesłyszalnie, patrząc jej głęboko w oczy. 

~*~
Hello! ^^
Ups! Stało się! Masłowski pod wpływem impulsu, emocji wyznał Oli co czuję, a ta zszokowana uciekła. Potwierdzone info : Aleksandra w ciąży z Mateuszem! :D  Swoją drogą nieźle się na niej odegrał. Zginęła od własnej broni XD  W piątek być może nowość na Arczim ^^ Całuję i zapraszam w poniedziałek ;*

wtorek, 7 sierpnia 2018

Siedem

         Wzdrygasz się na przeszywający, chłody wzrok brunetki biegnący po twoim ciele. Poprawiasz spoczywający na kolanach koc  z motywem biało czarnej szachownicy otrzymany od rodzicielki pod choinkę rok temu i  powracasz do chłonięcia kolejnej strony upatrzonej na dzisiejszy dzień lektury. Już dawno nie miałaś tyle czasu, aby nadrobić literackie zaległości i nie zaliczały się do nich w każdym bądź razie żadne książki medyczne czy podręczniki pełne obszernych, szczegółowych definicji. Potrzebowałaś odskoczni, a fabuła romansu, który gościł na twojej szafce nocnej od 2 miesięcy obok kubka gorącej herbaty ci to gwarantował.  Oddychasz z ulgą, gdy po wnętrzu mieszkania roznosi się odgłos domkniętych subtelnie drzwi przez Karinę. Sięgasz po telefon spoczywający przy jednej z poduszek kanapy, którą wybierałaś z 21-latką ponad dwa lata temu. Pamiętasz ile frajdy przysporzyło ci badanie każdego tego typu mebla, szczególnie jego  miękkości,  w towarzystwie twojej ukochanej. Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem na widmo tamtej chwili i zdajesz sobie sprawę, że od pewnego czasu wasza codzienność, wspólne życie czy związek pozbawione są całkowicie, a właściwie wyprane z beztroski. Czujesz się jakby coś pomiędzy wami wyblakło. Coś w waszej relacji osłabło. Nie odczuwasz już tej magii podczas przebywania z dziewczyną, która była strapieniem twoich rodziców czy powodem awantur w domu. Wtedy tak żywiołowo, walecznie jej broniłaś, a teraz...Teraz było zupełnie inne. Może twoja troskliwa rodzicielka z pełnią ciepła w ciemnych oczach miała rację? Może to nie było dla ciebie? Może ktoś zupełnie inny był ci pisany.  Potrząsasz głową, odganiając od siebie spustoszenie jakie zasiała postać brunetki w twoich myślach i ze spisu kontaktów wybierasz numer swojego pracodawcy. Przełykasz głośno ślinę, obawiając się, że nie pójdzie ci tak łatwo, że tak banalną wymówką nie otrzymasz wolnego dnia od pracy. Po chwili w słuchawce słyszysz męski, zachrypnięty głos pełen serdeczności. Chrząkasz głośno i odrzucasz ocieplacz z nóg, spacerując powoli po salonie i łagodnie tłumacząc zaistniałą sytuację panu Kamińskiemu. O dziwo mężczyzna od razu ochoczo zgadza się na twoje pozostanie w domu oraz prosi, abyś porządnie się wykurowała, obdarowując cie jeszcze pochwałą, że po takiej żywiołowości w pracy czy pozytywnej energii jaką zarażasz personel  zasługujesz na dzień odpoczynku . Czujesz rozpływającą się po twoim ciele ulgę. Żegnasz się z szefem, dziękując mu wylewnie i tuż po zakończeniu połączenia wparowujesz do łazienki. Korzystając z nieobecności twojej współlokatorki drżącymi  dłońmi rozdzierasz opakowanie testu ciążowego po pochopnym przeczytaniu instrukcji i bierzesz głęboki wdech, po czym wypuszczasz powietrze ze świstem. Postępujesz zgodnie z zaleceniami i odkładasz kawałek plastiku na umywalkę, osuwając się na podłogę. Przymykasz powieki i opierasz się plecami o chłodne kafelki. Oddychasz miarowo, głęboko, chcąc opanować zalewający cię stres. Podrywasz się z posadzki i z napięciem wpatrujesz w zegar, oczekując wybicia tej cholernej, ważnej dla ciebie minuty. Chwytasz tworzywo dynamicznie w dłonie i patrzysz na wskaźnik, który naznaczony jest dwoma, czerwonymi, dość grubymi kreskami. Chowasz test w głębi drobnej dłoni i zaciskasz powieki, chcąc zatamować cisnące  się do twoich oczu łzy. Mimo, że masz jedynie dwadzieścia lat bardzo pragnęłaś, aby ta mała istotka pojawiła się w twoim życiu. Choć pragnęłaś, aby miała stabilizacje w życiu, a ty psychicznie byłaś po części rozbita. Pomiędzy tobą a trenerką personalną nastały pierwsze, poważniejsze zgrzyty, a twoje myśli coraz częściej atakowała osoba rzeszowskiego libero.  Nie potrafisz sprecyzować tego czym go darzysz, ale wiesz jedno. Nie  będziesz zdolna, ani nawet nie zamierzasz, zataić przed nim informacji o staniu się ojcem. Nie jesteś ani nie masz ochoty być tak podłą osobą.  Choć cień nikczemności cię nawiedził i przemknął przez ciebie, gdy wykorzystałaś go, zbawiając do samochodu i gdy on myślał, że tak na ciebie oddziałowe, że chcesz się zabawić ty wykorzystałaś go do stania się matką. Żałujesz tego. Cholernie ci z tym źle, a twarz bruneta nawiedzającego cię we śnie wcale ci w tym nie pomaga.  Kąciki twoich ust wzbijają się na wyżyny, a na twoją twarz wpływa radość. Przepełnia ona całe twoje drobne ciało.  Twoje marzenie się spełniło. Nie obchodzi cię czy stosunki z brunetką się poprawią. Ty je wychowasz. Z nią lub sama, ale podołasz. Będziesz dobrą matką. Przelejesz na  tą kruszynkę uczucie, które wpoiła   ci własna matka od najmłodszych lat. W niezauważalnym dla ciebie momencie uczucia biorą nad tobą górę. Policzki stają się wilgotne w ekstremalnym tempie pod wpływem wzruszenia. Dygoczesz, łkasz, uśmiechasz się, szalejesz z radości, obawiasz i ... Tony innych stanów emocjonalnych przez ciebie przemawia, ale najważniejsze jest to, że ci się udało. Układasz dłoń na płaskim brzuchu i gładzisz się po nim delikatnie.
       —Witaj maleńka lub maleńki. —wypowiadasz drżącym głosem z łagodnym uśmiechem.— Wiedz, że mamusia zawsze będzie cię kochać i wydaje mi się, że tatuś też, ale może wychowasz się z dwoma mamusiami.—chichoczesz pod nosem.—Czas pokaże.
Twój humor momentalnie pryska, gdy w progu drzwi w łazience dostrzegasz sylwetkę trenerki personalnej. Z ręki wyślizguje się kawałek plastiku, uderzając z hukiem o podłogę. Twoja towarzyszka momentalnie kieruje na niego wzrok, a ty zamierasz. Czujesz się jakby cię tam nie było. Jakbyś szybowała w powietrzu jako duch, który wszystko rejestruje, ale nie może ukazać swojej obecności. Patrzysz sparaliżowana jak podchodzi do ciebie i podnosi z pod twoich stóp test. Mierzy go czujnym wzrokiem i zadziera głowę, aby spojrzeć na twoją twarz. 
        —Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży?— ton jej głosu jest oskarżycielski, chłodny, oburzony.
Powoli masz tego dosyć. Nie uważasz by kontynuowanie tego po tym jak cię ostatnio potraktowała miało sens. Aleksandro, chyba w tym momencie podejmujesz jedną z najważniejszych twoich decyzji w życiu.
     —Bo dopiero co się dowiedziałam?!—rzucasz opryskliwym tonem.
    — Hej, spokojnie. Ola..—gładzi dłońmi twoje ramiona.
   — Nie, nie będę spokojna, rozumiesz?!—odpychasz jej ręce i cofasz się do tyłu.—Traktujesz mnie potwornie przez ostatni czas, a teraz udajesz wielce zatroskaną, kochaną dziewczynę nagle. Przypadek? Coś mi się nie wydaje. Koniec tego, Karina.—skumulowane w tobie emocje przedzierają się na światło dzienne. 
   — Ale Ola, co ty wygadujesz.. Ochłoń, proszę.—otula twoje uszy łagodnym głosem.
  — Nie, Karina. To koniec. Nie będę tego dłużej tolerować. 
  — Olka, do cholery! Proszę przestań!—wydziera się z zaszklonymi oczami. 
Wybiegasz z łazienki, mijając ją w progu i zjawiasz się w sypialni. Ignorujesz całkowicie jej przeraźliwy płacz czy rzucane obietnice odnośnie zmiany. Oplata ramionami twoje nogi, uniemożliwiając ci jakikolwiek ruch. Zirytowana starasz się ją odtrącić, co po chwili ci się udaje. Zwinnie uzupełniasz pustą walizkę częścią ubrań z szafy oraz niezbędnymi przyborami do życia codziennego i w pośpiechu ją zasuwasz. Patrzysz wymownie na brunetkę, a ta niechętnie osuwa ci się w drzwiach. 

***
Przecierasz kilkukrotnie oczy z niedowierzaniem, chłonąc niebieskimi oczami sylwetkę blondynki opartą o karoserię twojego samochodu. Jest już zdecydowanie za późno na okręcenie się na pięcie i obranie innego kierunku, gdyż zdążyła cię już odnaleźć w zasięgu swojego wzroku.  Zaciskasz dłonie i napinasz każdy mięsień swojego ciała, odczuwając jak furia przeszywa twoje ciało na wskroś. Podchodzisz do srebrnej Toyoty i lekceważąc jej obecność otwierasz tylne drzwi, wrzucając na siedzenie sportową torbę. Zatrzaskujesz je i obdarowujesz jej twarz jednym, przelotnym spojrzeniem. Mateuszu, właśnie popełniasz błąd. Nieruchomiejesz. Sycisz błękitne tęczówki jej widokiem.  Jej twarz skryta jest pod kapturem czarnej bluzy, a z pod jego materiału wyłaniają się długie, jasne pasma, które masz ochotę okręcić wokół smukłych palców. Strącasz część materiału osłaniającą jej głowę przed chłodem okalającym październikową noc, aby dostrzec więcej szczegółów znajdujących się na jej twarzy i suniesz oczarowany oczami po każdym centymetrze jej twarzy.  Wyraźnie odczuwasz jej intensywny, przeszywający wzrok, co mimo wszystko cię podnieca. Twoje spojrzenie pada na jej skubane przez zęby wargi  z powodu zdenerwowania. Tak cholernie łakniesz dotknąć opuszkami palców jej twarz, mknąc nimi po każdym jej milimetrze, zatrzymując się przy ustach, a potem wpić się w nie żarłocznie. Masłowski, co się z tobą dzieje? Cała złość ulatnia się, wyparowuje, kiedy patrzysz na jej bezbronną, nieskazitelną, kruchą niczym porcelana twarz.  Toczysz walkę ze samym sobą. Bój niczym na boisku, które opuściłeś niespełna 10 minut temu po odniesieniu bolesnej porażki z warszawskim zespołem. Przydałaby ci się chwila utonięcia w jej ramionach. Chcesz, aby sprawiła zniknąć myślom obwiniającym się o przegraną. Chcesz zafascynowany badać wzrokiem każdy centymetr jej aksamitnego ciała. Chcesz jej. Poddajesz się. Resztki zdrowego rozsądku odpływają wraz z pierwszym muśnięciem jej słodkich ust. Później jedynie przygwoździwszy ją do blachy samochodu rozkoszujesz się szaleńczym tańcem waszych języków i ognikiem, który ponownie się pomiędzy wami rodzi.  Zasiada na miejscu pasażera obok zajmowanego przez ciebie fotela kierowcy i możesz przysiąc, że w bocznym lusterku przy opuszczeniu parkingu rzeszowskiego centrum sportowego wychwytujesz błyszczące, żarzące się lazurowe tęczówki  i już wiesz, że dzisiejszej nocy materac w twojej sypialni szybko nie zazna spokoju. Mateuszu, cały płoniesz. Palisz się z każdym dostrzeżeniem skaczących iskierek w jej oczach. Jest tylko jedno pytanie, a brzmi ono : Czy aby na pewno nie będziesz tego żałował?

~*~
Znowu opóźnienie, ale mega intensywny dzień :/ Wybaczcie, ale  starałam się wyrobić naprawdę! Toczyłam maraton ze samą sobą, ale nie do końca się udało XD Mam nadzieje, że jednak jakoś rozdziału Wam to wynagrodzi ^^ Powiem szczerze, że bardzo mi się on podoba i jest chyba najlepszym na tym blogu do tej pory :3 Mateusz płonie, Olka się sypie, a Karina płacze. Uwierzcie mi, ale teraz to dopiero się zacznie ostra jazda :D  Całuję i do czwartku ;* 

sobota, 4 sierpnia 2018

Sześć

       Omiatasz lazurowymi tęczówkami panoramę miasta widoczną za taflą szkła w postaci okna umieszczonego w salonie, przypatrując się temu jak Rzeszów budzi się ze snu po jednej z jesiennych, chłodnych nocy. Pocierasz lodowate dłonie o parujący kubek i zatapiasz w nim swoje usta, mrucząc pod nosem, gdy posmak cynamonowego naparu rozprzestrzenia się po twoich kubkach smakowych. Zaciągasz się aromatem gorącej herbaty i przypominasz sobie jak pochłaniałaś ją w jednej z mieszczących się w centrum stolicy Podkarpacia kawiarni w towarzystwie Kariny. Mimowolnie na twoje małe usta wkrada się nikły uśmiech, a powiększa się on nieco na widok ukochanej, z którą dzielisz to mieszkanie w sercu miasta. Twarz brunetki momentalnie rozjaśnia się w monecie dostrzeżenia cię na parapecie . Rozciąga się leniwie i podchodzi do ciebie. Nachyla się nad tobą i składa na twoim policzku czuły pocałunek. Pod wpływem tej pieszczoty przymykasz powieki i wznosisz kąciki ust. Po chwili otwierasz oczy i popijając ciemną ciecz powracasz do czynności wcześniejszej z zaintrygowaniem, badając wzrokiem ludzi przemierzających ulice czy samochody mknące drogą. 21-latka kręci jedynie głową nad twoim zamyślonym obliczem i wędruje do kuchni, co rejestrujesz kątem oka. 
     — Mam wrażenie, że ostatnio jesteś jakaś bardzo przygaszona i zamyślona.—zagaja do ciebie, wsypując ciemny proszek do kwiecistej filiżanki.
      — Wydaje ci się, kochana.—obdarzasz ją przelotnym spojrzeniem.
      — Ola, martwię się o ciebie.—wypowiada łagodnie, wpatrując się głęboko w twoje oczy, gdy przekraczasz próg kuchni.
      — Nie masz o co, naprawdę.— tarmosisz ją za policzek jak masz w zwyczaju, na co chichocze pod nosem.
      — Uznajmy, że ci wierzę.—puszcza ci oczko i powraca do przygotowania śniadania.
Odkładasz brudne naczynie do zlewu i opuszczasz pomieszczenie, aby powrócić na wcześniej okupywane przez ciebie miejsce. Odprowadzasz wzrokiem błądzące po szybie krople deszczu, ostrzegając Marciniak, aby wzięła kurtkę. Kiwa głową, zapewniając cię, że to zrobi po czym opada obok ciebie i napaja się ukochanym napojem w postaci kawy o jasnej barwie, a ty już wiesz,  że otwarła kolejne opakowanie Nescafe 3 w 1.  Rozkoszujesz się jej miękkimi wargami, wyczuwając znaczący posmak pochłanianego przez nią nałogowo dopalacza. Po kilku minutach czułości jednak odrywa się od ciebie i narzuca na siebie skórzaną, czarną kurtkę. Całuje cię w czoło na pożegnanie i zatrzaskuje za sobą drzwi, a ty pozostajesz sama. Sama ze swoimi myślami. Opadasz na sofę w salonie i  wzdychasz głośno. Wyrzuty sumienia targające tobą od dobrych kilku dni przytłaczają cie i odbierają chęci na cokolwiek. Czujesz, że przez swoją bezmyślność oddalasz się od brunetki  i psujesz waszą budowaną przez ponad dwa lata relację. Przykładasz sobie poduszkę do twarzy, zagłuszając jęk niezadowolenia wydobywający się z twojej krtani . Odrzucasz ją na bok po chwili i postanawiasz się przed kimś otworzyć, wyżalić, wygadać, gdyż czujesz, że niebawem zwariujesz. Ponura aura za oknem nie odstrasza cię od udania się na dwór. Decydujesz się na to w towarzystwie czarnego parasola odzwierciedlającego idealnie twój  humor od kilku dni  oraz ciemnej, pikowanej kurtki. Nawet nie zauważasz, kiedy nogi same doprowadzają cię do Parku Wolności. Przechadzasz się jego ścieżkami, aż w końcu odważasz się wyciągnąć telefon z kieszeni czarnych spodni i wybrać numer bruneta. Być może będziesz tego żałować, bo wygada się Mateuszowi, ale masz to teraz gdzieś.
         —Fornal?—pytasz niepewnie, a kiedy przytakuje ci żywiołowo kontynuujesz.—Zrobiłam coś złego.—mówisz cicho.
         — Och, nie ty jedna i ostatnia.—wzdycha przyjmujący. — Słucham cię, skarbie.—wypowiada ciepłym tonem głosu.
        — Zaliczyłam namiętne chwilę z twoim przyjacielem tylko po to, aby zajść w ciążę i uszczęśliwić Karinę. Wcześniej nie czułam zupełnie nic, ale teraz czuje się podle. Zachowałam się jak zimna suka i nie mogę znieść  tych wyrzutów sumienia.—opowiadasz Tomkowi.—Pomóż mi.—rzucasz błagalnym tonem.
           — Wiem, że zaliczyliście cię z Mateuszem ostrą jazdę u ciebie w samochodzie i przyznam, że byłem w nie małym szoku, kiedy mi o tym powiedział, ale drugiej części do dziś nie znałem i powiem ci, że trochę się ta tobie zawiodłem. Wiedziałem, że zawsze kroczysz po trupach do celu, ale żeby wykorzystać bogu winnego Maślaka?! Olka, błagam przystopuj trochę.
            — Chcę to jakoś naprawić, ale on mnie nienawidzi. Nie mam nawet znikomych szans, że będzie mnie chciał słuchać. —z twojego głosu bije bezradność.
               — To jest nas dwójka.—wzdycha głośno.— Ze mną także nie ma ochoty rozmawiać i to od dobrych kilku tygodni. A wszystko przez to, że od razu go nie ostrzegłem przed tym jakie wiedziesz życie za nim wpadł w twoje sidła.
                     — O czym ty mówisz? Jakie sidła?—zdezorientowana aż przystajesz w miejscu.
                    — Yyy... Ktoś się dobija do drzwi. Muszę kończyć. Cześć!—mówi pośpiesznie.
Za nim cokolwiek odpowiadasz na jego szybką paplaninę słyszysz odgłos przerwanego, a właściwie zakończonego nagle przez niego połączenia. Zdziwiona ze zmarszczonymi brwiami wpatrujesz się w wyświetlacz telefonu przez dłuższy czas, zastanawiając się na tym co się właśnie wydarzyło, ale po chwili ruszasz przed siebie.

***
Wywijasz się od pochylającej się nad tobą brunetki, która pragnie wpić się w twoje wargi i zwracasz głowę w kierunku telewizora. Twoja partnerka skołowana twoim zachowaniem bada czujnym wzrokiem twoją twarz, unosząc jedną z brwi. Splata ramiona na klatce piersiowej i także obraca głowę w stronę odbiornika. Jesteś pewna, że niebawem wybuchnie, gdyż w ostatnim czasie odrzucasz jej bliskość z niewiadomych ci powodów. Nie masz pojęcia czemu to robisz, ale nie masz ochoty jej zasmakować od pewnego okresu czasu. Próbuje ponownie skraść pocałunek z twoich ust, ale ty odskakujesz na koniec kanapy. Widzisz jak wywraca oczami i zaciska dłonie na materiale sofy. 
        —Możesz mi powiedzieć o co ci do cholery chodzi?! Co się z tobą dzieję, Olka?!—parska zirytowana, gromiąc cię wzrokiem.
       — O nic. Po prostu..—wypowiadasz z umiarkowaniem. 
      — Po prostu, co?! Już cię nie pociągam?!—napiera na ciebie. 
      — Po pierwsze przestań na mnie krzyczeć!— warkasz w jej stronę.— Po drugie to nie tak.  Po prostu nie mam ochoty.
      — Dziwne, ale na Masłowskiego pewnie masz i to sporą!
      — O co ci chodzi, co?!— puszczają ci nerwy i podnosisz ton głosu.
      — O niego! Pewnie marzysz powtórzyć z nim tą chwilę z samochodu!
      — Nie masz prawa tak o mnie mówić!
    Wyprowadzona z równowagi zeskakujesz z kanapy i biegniesz do sypialni. Zatrzaskujesz za sobą drzwi z hukiem i opadasz na miękki materac, skrywając twarz w miękkim materiale poduszki. Twoje policzki w niezauważalnym dla ciebie momencie stają się wilgotne podobnie jak poduszka, która wchłania twoje łzy. Słowa Kariny cholernie cię zabolały. Nie spodziewałaś się czegoś takiego po niej. Faktycznie, wasze stosunki ostatnimi czasy się oziębiły, ale to nie powód by wszczynała ci tak ostrą awanturę i tak się o tobie wyrażała. Nie byłaś żadną dziwką! Jednak jej wypowiedz pobudziła w tobie pewną kwestię, która umknęła ci wcześniej. Ocierasz zewnętrzną częścią dłoni ślady chwili słabości z twarzy i kręcisz z niedowierzaniem głową nad wnioskiem, który pojawił się w twoich myślach. Czułaś się tak jakbyś wpakowała się w naprawdę sporych rozmiarów bagno. Trwasz w związku z Kariną, ale powoli zaczynasz czuć coś względem rzeszowskiego libero. To niemożliwe! Przecież nie jesteś zwykłą dziewczyną, w której głowie mogą zawrócić chłopcy. Jednak lubisz wpatrywać się w jego intensywne, błękitne tęczówki czy patrzeć na jego nikły uśmiech. To nie zmienia jednak faktu, że czujesz się potwornie z tym jak potraktowałaś go podczas waszego drugiego spotkania i za ból oraz nienawiść w jego oczach, gdy dotarła do niego prawda.  Musisz to naprawić, Aleksandro! Musisz zawalczyć o tą znajomość, choć może ci ona przysporzyć naprawdę wielu emocji, ale nie masz jeszcze pojęcia jakie zwroty akcji szyję przed tobą los, Aleksandro. 

  ~*~
Tym razem serwuję Wam perspektywę Aleksandry, aby poznać nieco główną bohaterkę i jak widzicie  pomiędzy ciemnymi chmurami przebił się promyk słońca, a może też nadziei? A czy będzie ich więcej? Niebawem się okażę ;) Jak na razie Konarska snuje refleksję i zdaje sobie sprawę jak okropnie się względem Maślaka zachowała, a to już jednak chyba postęp :D Z resztą oceńcie to same! ^^ Całuję i do poniedziałku ;*