piątek, 14 września 2018

Epilog

        "Odszedłeś...W raz z Tobą odeszłam ja 
do krainy wiecznego cierpienia."

      Wpatrujesz z balansującymi  na powiekach łzami w marmurową, ciemną brązową płytę nagrobkową z wyrytymi dwoma najważniejszym dla twojego życia słowami.  Mateusz Masłowski.  Zaciskasz powieki i pociągasz nosem, starając się powstrzymać słoną ciecz przed spłynięciem po twoich bladych policzkach. Podchodzisz bliżej nagrobka i opuszkami palców obrysowujesz fotografię w kształcie koła z jego roześmianą twarzą, za którą cholernie tęsknisz. Podskakujesz przestraszona, kiedy niebo znajdujące się nad twoją głową, to samo co rok temu ci go zabrało, grzmi ostrzegawczo przed nadciągającą nad Rzeszowem burzą. Chłodny wiatr uderza w twoje odkryte za pomocą czarnej sukienki z krótkim rękawem ramiona, powodując gęsią skórkę,  a ty zdajesz sobie sprawę, że stan pogody utożsamia się z targającymi tobą podczas pierwszej rocznicy śmierci libero emocjami.  Twoje jasne kosmyki pląta zefir, a ty starasz się je skryć za uchem, aby w pełni podziwiać miejsce, w którym spoczywa miłość twojego życia. Cieszysz, że choć niebawem po urodzinach Sary obdarowałaś go drugą szansą  i przed tragedią jaka dotknęła cię wnikliwie spędziłaś z nim cudowne chwilę. Nadal w zakamarkach swojego umysłu skryty był moment, kiedy wzniósł nad głową waszą kruszynkę i przyciągnął do siebie z szerokim uśmiechem na ustach, aby podrażnić jej policzek czubkiem nosa, a następnie ucałować soczyście w policzek.  Stałaś wtedy w drzwiach prowadzących do waszego wspólnego mieszkania, które w sekrecie przed tobą wykupił i urządził. Kręciłaś z niedowierzaniem głową i patrzyłaś na niego z oszołomieniem, nie dowierzając w jego szaleństwo. Z jego gardła wydobywał się wtedy dźwięczny chichot, a błękitne tęczówki  chłonęły twoją twarz niczym największe arcydzieło jakie dane mu było zobaczyć w swoim życiu. Nie miałaś jeszcze wtedy pojęcia, że miesiąc później będziesz spoglądać w miejsce, w którym wtedy stał z waszą córką na rękach i wylewać hektolitry łez. Pamiętałaś jak ze splecionymi dłońmi przekroczyłaś przy jego boku próg jego rodzinnego domu wystrojona w czerwoną sukienkę i wysokie tego samego koloru szpilki, przedstawiając się jako jego partnerka. Jego rodzicielka obdarowała cię wtedy pełnym ciepła uśmiechem, a jej oczy niemalże o identycznym odcieniu jak syna  zamigotały radośnie. Później jednak obserwowałaś jak szczęście spowodowane odpowiednim wyborem syna ucieka z nich w ekstremalni szybkim tempie, kiedy oświadczył kobiecie, obejmując cię czule w pasie, że jesteś także matką jego dziecka. Spuściłaś głowę załamana jej reakcją i pragnęłaś jak najszybciej opuścić to miejsce za nim w twoim kierunku skierowane zostaną liczne pretensje rodziców twojego chłopaka. Ojciec popatrzył na niego zawiedziony, machając dłonią i wyszedł, zatrzaskując za sobą donośnie drzwi. Matka natomiast opadła na kanapę i rozłożyła bezradnie ręce, zasypując spanikowana pytaniami jak sobie poradzicie, jakim cudem dasz radę się nim zajmować sama, kiedy Mateusz będzie zwiedzał kolejne miasta ojczyzny. Patrzyłaś na niego zdumiona, kiedy chwycił cię za dłoń, splatając jej palce ze swoimi smukłymi i wyprowadził z budynku, wrzeszcząc w kierunku matki. Zalały cię wtedy potworne wyrzuty sumienia, ale gdy ujął twoją twarz w swe dłonie i pocałował namiętnie, żarliwie, zapewniając, ze sobie poradzicie negatywne nastawienie gdzieś odpłynęło. Liczyło się tylko jego szczęście i wasze gorące uczucie. Pamiętałaś jak pewnej czerwcowej nocy telefon spoczywający na szafce obok łóżka wydał z siebie znajomą melodię, a ty miałaś ochotę go udusić, kiedy na wyświetlaczu ukazało się jego wykonane podczas jednej z waszych randek zdjęcie.  Oświadczył ci wtedy rozpromieniony, że wasza piękność nazywać się będzie Sara, a ty poczułaś jak cała  irytacja na jego osobę rozpływa się, ustępując miejsca lekkiemu uśmiechowi na twoich ustach. Rozczulona opadłaś na poduszkę i roześmiałaś się do słuchawki, recytując po raz tysięczny tekst, że jest wariatem. Skarciłaś go także, że przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Spale i ma iść spać. Sama po chwili od momentu odłożenia komórki na swoje miejsce zasnęłaś z błogim uśmiechem na ustach.  Nie narzekałaś na jego nieobecność w waszym przytulnym domu, gdzie pokoik dla waszej pociechy był już w pełni wyposażony przez niego.  Dzielnie wstawałaś w nocy do małej i wyczerpana zasypiałaś, kiedy twoja rodzicielka przejmowała od ciebie opiekę.  Podczas luźniejszego dnia zawitałaś do spalskiego ośrodka i z mieniącymi się lazurowymi tęczówkami lustrowałaś tą euforię malującą się na jego twarzy, kiedy zamarł z Sarą na rękach, gilgocząc ją po brzuchu. Wasze oczko w głowie piszczało i gaworzyło radośnie, wpatrując się swoimi oczami w te ojca.  Uwielbiałaś podziwiać, kiedy Masłowski po mimo młodego wieku tak doskonale radził sobie jako rodzic. Dopiero po dłuższej chwili stęskniony za tobą oddał dziecko w ręce Fornala, powtarzając dwadzieścia razy, aby z jego pomysłami nie zrobił mu krzywdy i wpił się zachłannie w twoje wargi. Twoje policzki stały się wilgotne, kiedy po raz kolejny przez twoją głowę przewinęła się myśl, że nie miałaś pojęcia, ze to wasze ostatnie wspólne we trójkę chwilę. Po raz ostatni go wtedy zobaczyłaś, ale nie miałaś sobie nic do zarzucenia. Siedziałaś przy nim cały dzień, a później wieczór przy ognisku, włączając się do rozmowy z pozostałymi partnerkami siatkarzy oraz samymi zawodnikami i nasłuchując jaka to panna Masłowska nie jest urocza. Rzeszowianin ściskał mocniej w takich momentach twoją dłoń i wznosił kąciki ust na wyżyny, spoglądając ci czule w oczy. Wasze pożegnanie jest momentem, który nadal odtwarzasz w umyśle nieskończoną ilość razy. To jak muska wargami twoje czoło, a później zjeżdża nimi na płatek twojego ucha i wypowiada niskim, zmysłowym głosem "kocham cię, wiesz?", po czym oplata szczelnie silnymi ramionami, układając brodę na czubku twojej głowy. Stoicie tak nieskończenie długo, chłonąc swoją bliskość. Otumaniająca woń jego perfum sieje spustoszenie w twoim organizmie w postaci zawrotów głowy, ale mimo to nadal masz przymknięte powieki i zaciągasz się jego zapachem.  Wypełniasz nozdrza jego perfumami na zapas, kiedy on będzie przemierzał różne zakątki świata, a ty będziesz z Sarą na kolanach spoczywać w waszym domu. Fornal wywraca oczami, przypatrując się wam, kiedy trwacie tak blisko półgodziny. Chce was rozdzielić, ale Kochanowski go zatrzymuje. Oczy znowu zachodzą ci się łzami, kiedy otwierasz głos środkowego w głowie wypowiadający podczas pogrzebu drżącym tonem: " ja miałem przeczucie, jakiś głos mówił mi w głowie, że nie mogę pozwolić was wtedy rozdzielić". 
      -Nie wierzę, że mnie tutaj zostawiłeś! Nie rozumiem dlaczego nie kupiłeś tego cholernego pierścionka w Polsce zamiast w tych Stanach!- wrzeszczysz przepełniona żalem i rozpaczą.- Mateusz, tak cholernie tęsknie.- krztusisz się łzami, opadając kolanami na płytę betonową  i przytulając twarz do kamienia, pod którym znajduje się trumna ze szczątkami jego ciała. - Sara... Ona wie. Jest tak inteligentna jak na swój wiek i wie, że jej tatuś nie żyje.-mówisz drżącym głosem, wybuchając kolejnym spazmem.
Nadal nie możesz pogodzić się z tym, że nie zdecydował się wrócić z reprezentacją jednym samolotem a przedłużył swój pobyt w USA, gdzie rozgrywany był turniej finałowy Ligi Narodów.  Doskonale nosisz w pamięci moment, kiedy wraz z wózkiem przedzierasz się przez tłumy warszawskiego lotniska i uradowana przyśpieszasz, kiedy twoje oczy natrafiają na sylwetkę Kuby, Tomka i Artura. Przytulasz ich lekko, gratulując sukcesu jakim niebywale jest srebrny medal Final Six i patrzysz na nich z uniesioną brwią, dopytując o osobę twojego ukochanego. Tytus drapiący się po głowie oświadcza ci, że został w USA w jakiś sprawach prywatnych. Zirytowana fukasz pod nosem kilka złośliwych uwag na temat rzeszowskiego libero, a Fornal, aby załagodzić atmosferę porywa z wózka dziecko.
       - Ale ten uśmieszek to ma po ojcu,- rzuca, zanosząc się śmiechem.- Będzie diabełkiem jak dorośnie.
      -Ani mi nie gadaj, Fornal.-uderzasz go w ramie. - Nie powiedział wam o co dokładniej chodzi?-zwracasz się w stronę pozostałej dwójki.
      - Nie możemy ci zdradzić. Zabronił.-wzrusza ramionami Kochanowski.
Kilka godzin później twoje życie lega w gruzach. 18 lipca 2019. Ta data jak mantra rozbrzmiewa w twojej podświadomości. Z drobnych dłoni wyślizguje się ulubiony kubek, w salonie rozlega się płacz dziecka, jakby zupełnie wyczuwało, było świadome tego co się dzieje, w porównaniu do ciebie, która totalnie sparaliżowana stoi na środku kuchni i wsłuchuje się w głos prezentera telewizyjnego wydobywający się z plazmowego ekranu umieszczonego w salonie i nagle wszystko układa się dla ciebie w logiczną całość. Brak ulubionej piosenki rozbrzmiewającej po osadzonym na przedmieściach Rzeszowa wnętrzu domu od kilku godzin, brak aktywności w ostatnim czasie na portalach społecznościowych, brak jakiekolwiek SMS'a, że już wraca. Wybuchasz głośnym płaczem, opadając na kolana jakby odcięło ci prąd, jakbyś straciła czucie. Obecny w twoim mieszkaniu Fornal podbiega do ciebie pośpiesznie i zamyka w silnym uścisku, szlochając cicho. Kochanowski stojący w progu wejścia do budynku z siatkami zakupów przygląda się tej sytuacji sparaliżowany, a kiedy rzuca okiem na obraz widniejący na ekranie telewizora rozumie wszystko bez zbędnych wyjaśnień. Cała wasza trójka roztrzaskuje się na drobne kawałeczki. Ty jednak obumierasz. Tracisz siły. Kuba opuszcza reklamówki na podłogę i podbiega do dziecka, biorąc go na swoje ramiona. Sara wpatruje się w ciebie wielkimi, błękitnymi oczami, w których widnieje zdezorientowanie, ale także smutek. Przykładasz policzek do jej czoła i łkasz cicho.
      -Ola, on nie poleciał z nami, bo...-stara się wyjaśnić łamiącym się głosem kapitan juniorskiej drużyny.
      -Bo chciał ci kupić pierścionek. Pragnął ci się oświadczyć jak tylko wróci i być oryginalny-wyręcza go w zakończeniu sentencji Tomek uśmiechając się delikatnie przez łzy.
Po tych słowach jeszcze bardziej cierpisz. To twoja wina. Gdybyś z nim nie była nie wpadłby mu do głowy ten szalony pomysł. Winisz się, obwiniasz o jego śmierć. Siadasz na podłodze, opierając się o kuchenną szafkę i wzdychasz głośno, kręcąc głową. Jego już nie ma. Nie wierzysz w to. Nie chcesz do siebie dopuścić tej myśli, ale to się dzieje naprawdę, a ty nie masz innego wyjścia jak się z nim pogodzić. Twoje szczęśliwe dotąd życie traci swój sens, bo nie ma już w nim i nigdy już nie będzie tego pozytywnego człowieka, tego wariata, który swoimi słowami potrafił wywołać niezwykły uśmiech na twojej twarzy, w którym nie jednokrotnie mówił ci, ze się zakochał. Nie ma już kogoś, kogo najgłupsze pomysły powalały cię na łopatki i rozczulały zarazem. Nie ma już jego. Twojego anioła stróża, który strzegł ciebie i Sarę przed niebezpieczeństwem tego świata. Nie ma już libero zasilającego szeregi polskiej reprezentacji. Nie ma już zawodnika Asseco Resovi Rzeszów, który skradł miliony serc. Nie ma już jego. Matusza Masłowskiego. Twoje życie mimo, że runęło jak lawina ma jednak sens. Wiedzie cie przez nie ta kruszynka tak cholernie podobna do taty. Z każdym dniem dostrzegasz coraz to więcej podobieństw z siatkarzem.  Poprawiasz przewrócony przez wiatr znicz i wkładasz do wazonu świeże czerwone róże, z którymi wtedy przybył do twojego mieszkania, błagając o wybaczenie. Wiesz, że on zawsze pozostanie w twoim sercu. Będzie jego strażnikiem już do końca twoich dni. 
       -Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu, pamiętasz?-wypowiadasz z nikłym uśmiechem przebiegającym po twoich ustach.- Powiedziałeś to, kiedy zasypiałeś tuż przed udaniem się rano na zgrupowanie. Twoje pierwsze w karierze w szeregach seniorów.-dodajesz pod nosem.
Faktycznie. Dla was liczyło się tylko teraz i tu, kiedy byliście razem, kiedy rozkoszowaliście się każdą spędzoną wspólnie chwilą, kiedy mieliście siebie, bo jutro zawsze nastawało przebudzenie. To wasz piękny sen przerywała potężna kłótnia, to przeciwności losu , aż w końcu przerwała go jego śmierć. Cios, którego się kompletnie nie spodziewałaś. Nagły i brutalny. Silny i powalający. 18 lipca 2019 rok. Ta data już zawsze będzie wyryta w twojej głowie, twoim sercu twojej duszy. Dotknęła cie wnikliwie i dogłębnie zadomowiła się w twojej psychice. Powaliła na kolana i przyniosła za sobą niepowtarzalne cierpienie. Wilgotne policzki muskają krople deszczu, a ty wznosisz głowę ku niebu i uśmiechasz się blado, bo ono płacze razem z tobą, ubolewa nad twoją stratą i łączy się w bólu. Po prostu rozpacza. Lekceważysz przesiąkające wilgocią ubrania czy donośnie rozbrzmiewające w pobliżu grzmoty. Podziwiasz jak zahipnotyzowana uginające się pod siłą wiatru korony drzew oraz złote napisy na płycie nagrobkowej.
      -Czy ty powariowałaś?!-zza twoich pleców wyłania się kobieta.- Dziecko na ciebie czeka w samochodzie, a ty ślęczysz tu już drugą godzinę.-jęczy twoja rodzicielka.
      - Już idę, mamo.-odpierasz i podnosisz się z podłoża.
Patrzysz po raz ostatni przed opuszczeniem cmentarza na jego błogą twarz i odsuwasz na bok łaknienie dotknięcia jego ciemnej skóry. Nie jesteś świadoma, że z góry spogląda na ciebie twój ukochany, czuwając nad dwiema najważniejszymi kobietami w jego życiu. Jesteś za to świadoma, że kochałaś i kochać będziesz nadal Mateusza Masłowskiego do utraty tchu, do wschodu i zachodu słońca, do ostatniego swojego dnia i nocy, do końca świata, a nawet jeszcze dalej.

~*~
Popłakałam się :(  Oddałam w ten epilog całe swoje serce, cząstkę mnie, ale czuję, że nie oddałam wszystkich tych emocji jak chciałam, ale jestem mimo wszystko zadowolona z takiego zakończenia, które zrodziło się w mojej głowie na samym początku, aby pokazać potęgę ich miłości jak i z całej historii ^^ Była w jakiś sposób wyjątkowa i czułam taki dziwny odrębny od reszty blogów klimat jak ją pisałam. Dziękuję w tym miejscu każdej z Was, która tutaj zajrzała, która komentowała, która była oraz w szczególności Oli z wspólnego pokoju w internacie, bo gdyby mi raz nie rzuciła w żartach, aby napisać o niej i jej ulubieńcu to to opowiadanie prawdopodobnie by nie powstało ;)  Pragnęła radosnego zakończenia, ale uznałam, że to będzie piękniejsze, takie wyjątkowe w swoim rodzaju ;3 Mam nadzieję, że przeczytam Wasze liczne opnie w komentarzach i proszę by te co dotąd nie komentowały lub rzadko to robiły w tym miejscu napisały choć jedno słowo czy buźkę ;) Całuję i do zobaczenia  na innych blogach ;*
PS: Niebawem może wystartuję z Michałem Kędzierskim ;)
Reality will be break your heart  ~ Tomek & Janek Fornalowie i Aurelia 
Elapsing time ~ Artur Szalpuk & Jagoda & Ewelina
Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz. ~ Michał Filip & Iza & Julia~ pisane razem z Paulką 

poniedziałek, 10 września 2018

Czternaście

"Ten cię kocha,
przez kogo
płaczesz."
                       

           Patrzysz błagalnym wzrokiem na Fornala opierającego się nonszalancko biodrami o karoserię twojej Toyoty, wzdychając głośno. Tak bardzo pragniesz zamiany miejsc, aby to on skruszony przyznawał się do popełnienia błędu przed blondynką. Tak cholernie ciężko jest ci potwierdzić przed nią, że się pomyliłeś. Brunet zauważa twoje wątpliwości przed udaniem się na klatkę schodową i zmierza w twoim kierunku, aby zasadzić ci porządnego kopniaka w tyłek i życzyć powodzenia z szerokim uśmiechem. Kręcisz z niedowierzaniem głową nad jego osobą, która chyba nigdy nie przestanie cię zaskakiwać i uderzasz z otwartej dłoni w jego potylice, rzucając, że nieco przesadził z siłą kopniaka. 21-latek zanosi się chichotem i powraca na swoje wcześniej zajmowane położenie. Przeczesujesz smukłymi palcami ciemne włosy i  chwytasz wolną dłonią za klamkę od drzwi wejściowych, po wybiciu kodu przyswojonego na pamięć. Przed ich zatrzaśnięciem spoglądasz jeszcze przelotnie w kierunku Tomka, a on ukazuje ci zaciśnięte mocno kciuki i obdarowuje ciepłym uśmiechem. Mimowolnie kąciki twoich ust muskają wyżyny na ten gest. Pokonujesz pliki schodów prowadzące na odpowiednie piętro niczym tor przeszkód podczas okresu przygotowawczego do sezonu i zdyszany meldujesz się przed znajomą fakturą drzwi.  Nie dajesz sobie czasu na refleksje, na  wykreowanie mowy jaką uraczysz dziewczynę po otwarciu drzwi. Z impetem naciskasz na dzwonek i oddychasz płytko, przygotowując się mentalnie na spotkanie z Konarską, choć nie masz pewności czy do niego dojdzie, gdyż równie dobrze może ci zatrzasnąć drzwi przed nosem. Po chwili dociera do ciebie szczęk zamka. Wstrzymujesz oddech. Obawiasz się tej konfrontacji. Wtapiasz spojrzenie błękitnych tęczówek w porcelanową, bladą twarz Aleksandry i czujesz jak twoje serce zalewa poczucie winy. Cholera, co ty z nią zrobiłeś, Masłowski?! Sporych rozmiarów wory pod jej pięknymi oczami  niemalże natychmiast przyciągają twoją uwagę tak jak i zaczerwienione białka jej  oczu. Płakała. Wylała cholernie dużo łez przez ciebie. Wiesz to.  Jej twarz skąpana smutkiem paraliżuje cię od środka, a ból w jej błękitnych tęczówkach roztrzaskuje cię wewnętrznie na strzępki, kawałeczki.  Sięgasz smukłą dłonią ku górze i przykładasz ją mimowolnie do jej chłodnego policzka. Z rozwartymi ustami wpatrujesz się w nią, nie będąc w stanie wygłosić żadnego słowa, nie wspominając już o co najmniej połowie twojego przemówienia przygotowanego na tą okazję.
          - Przepraszam.-szepczesz słabo, wyciągając zza pleców bukiet czerwonych, krwistych róż.- Ja nie wiem jak mogłem popełnić taki błąd. Nie wierzę, że tak cię zraniłem, ale stało się.-mówisz ledwo słyszalnie, jakbyś opadł z sił, choć jeszcze przed chwilą wypełniała cię taka determinacja.
 Pielęgniarka milczy. Usuwa się jedynie na bok, abyś mógł przekroczyć próg jej mieszkania. Przejmuje od ciebie kwiaty i podąża za tobą w kierunku salonu, gdzie zwyczaj mają odbywać się wasze błahe i te bardziej poważne rozmowy. Okręcasz się na pięcie i wbijasz w nią przenikliwy wzrok. Widzisz jak miota się we własnych myślach. Rozchyla usta, aby po chwili je przymknąć. Walczy sama ze sobą przed wypowiedzeniem krążących w jej głowie słów.
              - Mateusz.- twoje imię po chwili nieskazitelnej, ciążącej ciszy wydobywa się z jej ust.- To koniec. To nie ma sensu.- jej słowa roznoszą się po wnętrzu pomieszczenia.
             - Ola, ale proszę cię. Wybacz mi. Ja naprawdę żałuję. -twój głos przeszywał smutek oraz żal do samego siebie.- Nie możesz nas tak po prostu przekreślić.-rzucasz bezsilny, spoglądając jej głęboko w oczy.
            -Nie mogę?! Ale ty to zrobiłeś właśnie wtedy, kiedy zarzuciłeś mi, że się tobą bawię!-wykrzykiwała, wbijając palec w twoją klatkę piersiową.- Myślisz, że jedno czy tam kilka przepraszam wszystko naprawi?- prycha pod nosem, patrząc ci odważnie w oczy.-Zraniłeś mnie!  Zwątpiłeś we mnie! Nie zaufałeś mi, a o to w tym wszystkim chodzi! O zaufanie, kretynie!- obalała twój tors kolejnymi uderzeniami pięści, kiedy jej policzki stawały się coraz bardziej wilgotne.
           -Nie, bo to głęboko w tobie siedzi, ale proszę daj mi szansę. Daj nam szansę.-wyjesz rozpaczliwie.
           -Nie potrafię! Najzwyczajniej kurwa nie potrafię!- pokrzykiwała, dławiąc się łzami.
          -Ola...
         -Wynoś się!-uderzyła cię bukietem kwiatów w głowę.-Słyszysz?! Wynoś!-jej głos stawał się coraz bardziej słaby, zachrypiały.
Oplatasz palcami jej  blade nadgarstki i prosisz, aby się uspokoiła. Obawiasz się o stan waszego dziecka. Otrzymujesz jedynie solidny cios w policzek i pełne zawiści, gniewu spojrzenie, które powoduje gęsią skórkę na całym twoim ciele. Kręcisz z niedowierzaniem głową. Jeszcze nigdy nie widziałeś jej w takim stanie. Przeraża cię, ale wcale jej się nie dziwisz. Rozumiesz ją. Popełniłeś błąd, który kosztuje cię koniec waszej świetlanej przyszłości.  Poddajesz się. Wychodzisz, a kiedy tuż nad twoją głową przelatuje pęk róż odwracasz głowę i widzisz osuwającą się po powierzchni drzwi dziewczynę. Zamierasz, kiedy oplata ramionami brzuch i zaciska powieki pod wpływem fali bólu. Po odzyskaniu panowania nad swoim ciałem opadasz obok niej i wzywasz pogotowie, przyglądając się jej uważnie. Jęczy niesamowicie z bólu, a ty po raz pierwszy jesteś tak przerażony. Nie chcesz stracić tej małej kruszynki usytuowanej pod jej tak kochającym cię żarliwie sercem. Przyjazd karetki oraz to co działo się później pamiętasz jak przez mgłę. Twój lęk całkowicie zapanował nad twoim umysłem, odbierając ci zdrowy rozsądek.

"A może Bóg powiedział :" Postawię ich
na swojej drodze, by obydwoje nauczyli
się kochać?"

***
Badasz wzrokiem architekturę śnieżnobiałego sufitu umiejscowionego nad twoją głową i wzdychasz głośno. Wsłuchujesz się w przeszytą smutkiem melodię piosenki i starasz się nie uronić łez, ale ponownie na  przestrzeni ostatniego czasu przegrywasz tą walkę. Jeszcze nigdy nie przeżywałeś tak wnikliwie przegranej. Poniosłeś porażkę, jeśli chodziło o Aleksandrę, która jeśli tylko cię gdzieś dostrzegała odwracała gwałtownie głowę i udawała, że nie istniejesz, że jesteś powietrzem. Traktowała cię właśnie tak jak tlen, którym chciała oddychać, ale było to dla niej zbyt bolesne. Po mimo dzielącej was odległości doskonale dostrzegałeś ból rozlewający się po jej błękitnych tęczówkach  i na nowo rozpadałeś się na miliony kawałeczków. Zaklinałeś swoją głupotę. Gdybyś wtedy nie posłuchał tego mężczyzny, nie analizował jego słów... Chłoniesz wzrokiem błogą twarz blondynki, która wkomponowuje się w ikonki aplikacji wyposażających twój telefon i  żałujesz. Tak cholernie żałujesz tego błędu przesądzającego nad waszymi losami. To miało wyglądać zupełnie inaczej. Jej euforię miałeś podziwiać na co dzień, a nie wpatrywać się w  nią uwiecznioną jedynie na zdjęciu. Cieszysz się jedynie z tego, że twoi rodzicie nie mieli okazji jej poznać, bo nie zniósłbyś tłumaczeń skierowanych w ich kierunku. Nadal żyli w niewiedzy, że ich dwudziestojednoletni niebawem zostanie ojcem. Patrzysz przelotnie na torby zgromadzone pod jedną ze ścian  i zdajesz sobie sprawę, że powinieneś teraz wypełniać je rzeczami na zbliżające się zgrupowanie reprezentacji Polski. W końcu tyle na to oczekiwałeś. Czułeś się usatysfakcjonowany, kiedy selekcjoner kadry docenił twój wysiłek na ligowym parkiecie, ale teraz wszystko jakby straciło swój blask, jakby przygasło. Z letargu wyrywa cię wibrujący w dłoni telefon. Wraz z pierwszymi taktami ulubionej piosenki dostrzegasz fotografię dziewczyny, w której wargach nałogowo pragniesz się zatopić, której ciała pokrytego jedynie przez twoje łakniesz dotykać, której chcesz aksamitnego głosu wysłuchiwać. Bez wahania przeciągasz opuszkiem palca po wyświetlaczu komórki i słyszysz jej drżący, pełen lęku głos. Oniemiały informacją jaką dzieli się z tobą łkając cicho wypadasz z wnętrza domu, aby po chwili wrócić się po kluczyki do samochodu.
Ściskasz solidnie jej  drobną dłoń, obserwując jak drugą ręką miętoli szpitalne prześcieradło. Przełykasz głośno ślinę, obawiając się jak twój organizm zniesie jedno z najpiękniejszych wydarzeń w twoim życiu. Chcesz ukoić jej ból, który przemawia przez jej wykrzywioną nim twarz, ale jesteś bezsilny. Jesteście w rozpadzie. Czujesz się niekomfortowo, bo zupełnie inaczej wyobrażałeś sobie tą chwilę. Miała być twoją dziewczyną, a ty miałeś ją wspierać jako jej kochający ją szaleńczo chłopak. Tymczasem wasze drogi całkowicie się rozeszły, a ty zbierałeś baty od Fornala i Kochanowskiego, że nie zawalczyłeś, że uległeś. Wzruszałeś wtedy ramionami bezradny i odwracałeś wzrok. Co miałeś im powiedzieć? Przecież doskonale zdawałeś sobie sprawę, że zawiniłeś. Dziękowałeś w duchu Aleksandrze, która jednak zdecydowała się na twoje towarzystwo podczas najintensywniejszych kilku godzin w swoim życiu. Jej rozległy krzyk niosący się echem po sali przywracał cię co chwilę do rzeczywistości. Błękitne tęczówki wpatrzone były w jej bladą twarz, która po mimo zmęczenia i sporej mieszanki uczuć wydawała się być tak piękna jak nigdy dotąd. 
         -Gratulacje. Mają państwo  zdrową córeczkę.-oświadczyła z pełnym serdeczności uśmiechem kobieta po upływie kilku godzin. 
Konarska odetchnęła głęboko z ulgą i wyczerpana opuściła głowę na poduszkę.  Zanosisz się śmiechem nad jej zachowaniem i przejmujesz ostrożnie dziecko od pielęgniarki. Przystajesz przy łóżku blondynki i podsuwasz jej maleństwo pod pierś.  Nie możesz się nadziwić jaka piękna jest twoja córeczka. Jasne włosy odziedziczone po matce idealnie komponują się z ciemniejszą karnacją skóry, którą przekazałeś jej w genach. Jednak najbardziej urzekają cię jej oczy, które są mieszanką odcienia tęczówek twojej ukochanej i twojego. Już wiesz, że ta mała będzie całym twoim światem. 
        - Ola, ja...-wyduszasz z siebie po dłuższej chwili ciszy.
     - Nie teraz. - rzuca stanowczo. - Cieszmy się chwilą.-mruka z anielskim uśmiechem, spoglądając na spoczywająca w jej ramionach kruszynkę. 

~*~
Hello! ^^
Przepraszam bardzo za to, że nieco kazałam na siebie poczekać, ale jakoś ciężko było mi napisać ten rozdział :( Kolejny rozdział będzie natomiast epilogiem ^^ Po zakończeniu tej historii miałam założyć bloga z Łukaszem Kozubem, ale mój plan się nie powiódł, gdyż nie mam na niego żadnych zapasów ani dokładnie przemyślanej fabuły, wiec zostanę na razie przy braciach Fornal, gdzie we wtorek nowa część, Bicku i Julce, gdzie jutro coś nowego oraz Arturze i Jagodzie z Eweliną ( tu pojawi się chyba coś w środę) ;D Całuję i do zobaczenia w czwartek ;*

wtorek, 4 września 2018

Trzynaście

       Draskasz ustami pobieżnie aksamitne wargi blondynki rozwierającej przed tobą drzwi i zwinnie wymijasz ją, zagłębiając się we wnętrzu jej mieszkania. Opuszczasz swoją sylwetkę na niewielką kanapę w skromnie urządzonym salonie i lustrujesz dziewczynę wnikliwym wzrokiem błękitnych tęczówek. Wzbija kąciki ust na wyżyny i próbuje wydostać z twojej dłoni butelkę napoju dla dzieci. Mimowolnie chichoczesz na jej wolę walki i determinacji w zmaganiach z twoją siłą, ale ostatecznie poddajesz się i wręczasz jej upragniony przez nią płyn. Opada na twoje kolana, a jej otumaniający zapach uderza w ciebie ze zdwojoną intensywnością. Mimowolnie przymykasz powieki i zaciągasz się nim zachłannie, wypełniając nim po brzegi swoje nozdrza.  Wyrywa cię z tego zastoju dopiero jej pisk przeszywający twoje uszy, gdy butelka zostaje otwarta z hukiem. Uradowana oczyszcza drobne palce z klejącego się napoju i upija jego niewielki łyk. Zanosisz się śmiechem pod nosem i czujesz się potwornie z tym, że za moment będziesz jej w stanie odebrać te błogie chwilę, ale musisz poznać okoliczności wyjaśnienia mającej miejsce kilkanaście minut temu sytuacji. Aleksandra z połyskującymi oczami zwraca twarz w twoim kierunku, wręczając ci butelkę, ale gdy chłonie lazurowymi tęczówkami twój beznamiętny wyraz twarzy radość ulatnia się z jej oczów. Przejmujesz od niej szkło i upijasz niewielki łyk trunku owocowego, po czym oddajesz jej jego opakowanie. 
       - Musimy porozmawiać.-mówisz poważnym tonem, zsuwając ją ze swoich ud i układając na wolnym obok ciebie miejscu.
       - Właśnie widzę, że coś jest nie tak.-zagryza nerwowo dolny płat wargi, a ty czujesz niebywałą chęć złożenia pocałunku na jej ustach.-Coś się stało?- pyta niepewnie, ściskając dłonie  na materiale sofy po obu stronach kolan. 
        - Zaufałem ci po tym wszystkim, ale ty nadal w coś pogrywasz.-prychasz, spoglądając jej głęboko w oczy.- Jestem zabawką w twoich rękach, a ja głupi myślałem, że  tym razem wszystko co robisz jest szczere, prawdziwe, że chcesz wychować to dziecko ze mną, ale ty... Ty nadal się mną bawisz!- warczysz zirytowany, podrywając się z miejsca.- Dlaczego ty mi to robisz, co?! -krzyczysz wprost w jej twarz.
       - Mateusz, co ty do cholery wygadujesz?!- staje naprzeciwko ciebie, patrząc z niedowierzaniem w twoje tęczówki.- Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?
        -Jakiś chłopak, chyba twój znajomy dopadł mnie w parku i to uświadomił.- odpierasz już spokojniej.
        - Karina.-szepcze pod nosem blondynka.- To sprawka Kariny.- dodaje, zaciskając pięści. 
        - Nie wierzę ci.-wypowiadasz stanowczo.- Mam wrażenie, że ciągle coś przed mną ukrywasz, że nie wiem wszystkiego.
        - Mateusz, wiem, że popełniłam błąd, wykorzystując cię wtedy, ale teraz naprawdę cię kocham i ...
        - Przestań! Nie chcę tego słuchać!
Spoglądasz na nią po raz ostatni. Na jej powiekach balansują słone łzy. Wiesz, że ją ranisz. Zdajesz sobie sprawę z tego, że serwujesz jej ogromne  cierpienie, ale inaczej nie potrafisz. Nie umiesz jej zaufać. Skoro zadała ci cios raz, podle wykorzystując to teraz może zrobić to ponownie. Zatrzaskując za sobą drzwi z impetem słyszysz jej cichy szloch łamiący twoje serce na kawałeczki. Może źle zrobiłeś? Może warto było jej dać szansę się wytłumaczyć? Machasz dłonią z obojętnością na zalewające cię z każdą sekundą coraz większe wątpliwości i zbiegasz po pliku schodów najszybciej jak tylko się da. 

***
Zaklinasz siarczyście pod nosem, skrywając twarz w dłoniach, kiedy żółto-błękitna Mikasa posłana z pola serwisowego przez brata twojego przyjaciela odbija się od twoich przedramion, obierając parabolę lotu na trybuny. Uradowany Fornal podskakuje wraz z drużyną, a ty czujesz jak całe twoje mierzące metr osiemdziesiąt pięć ciało zalewa fala furii na samego siebie. Zgodnie z zaleceniami trenera wyciszasz się i  wysilasz na słaby uśmiech w kierunku pocieszających cię klepnięciem w ramie kolegów z drużyny. Odprowadzasz uważnym wzrokiem szybująca nad siatką piłkę, aby po chwili uderzyć otwartą dłonią w parkiet, gdy ta uplasuje  się pomiędzy tobą a Miką.  Szkoleniowiec kręci z dezaprobatą głową i przywołuje cię do siebie gestem dłoni, prosząc, abyś przyjrzał się grze z perspektywy widza. Narzucasz na kark puchaty ręcznik i ocierasz nim przelotnie twarz, śledząc uważnie przebieg drugiego seta toczącego się pod zjawiskowym sufitem hali w Sosnowcu. Musisz przyznać, że dzisiaj rodzice Tomka spoczywający w pierwszym rzędzie sektora VIP mają niebywały powód do dumy i to tym razem ze starszego syna. Janek rewelacyjnie obija dłonie w waszym bloku i utrudnia przyjęcie solidną zagrywką. Mimo to spotkanie zamknięte zostaje wynikiem trzech wygranych setów przez rzeszowski klub, a jedynie jednego zgarniętego na swoją stronę przez gospodarzy. Z delikatnym uśmiechem ściskasz dłoń blondyna, co on oczywiście  z chęcią odwzajemnia, ale spostrzega, że nie zachowujesz się jak zazwyczaj. Nawet on jak nie zna cię na wylot jak jego młodszy brat potrafi zauważyć, że coś jest nie tak.
         -Chcesz pogadać?-mruka z zachęcającym uśmiechem.
Kiwasz jedynie głową i proponujesz zjawienie się przy jego szatni. 24-latek przystaje na takie warunki i oboje uciekacie się rozciągać. Zaciskasz zęby i wysłuchujesz krytyki przykucającego przy tobie trenera, naciągając mięśnie nóg. Jedyne co ci pozostaje to obiecać,  że następnym razem postarasz się bardziej. Po kilkunastu minutach podnosisz się z chłodnego parkietu i nie masz serca nie podejść do przywołującej cię starszej kobiety, której ciepło zawarte w uśmiechu może naprawdę rozgrzać w kilkunastu stopniowym mrozie. Pukasz podrażnione wrzaskami motywującymi starszych kolegów gardło chłodną cieczą w postaci wody mineralnej i wymieniasz kilka zdań z rodzicielką twojego kompana ze spalskiego pokoju, a jej mężowi komplementujesz, że wygrał walkę o wpojenie odpowiednich genów synom.
        -Wybaczą państwo, ale jestem rozchwytywany. - chichoczesz pod nosem, gdy w pobliżu twojego wzroku pojawia się Janek machający do ciebie dłonią. - Proszę pozdrowić babcię Fornal. Z chęcią wpadnę w najbliższym czasie na serniczek.- dodajesz, unosząc znacznie kąciki ust.
 Stawiasz się obok będzińskiego przyjmującego i w drodze do szatni objaśniasz całą sytuację jaka odpowiada za twoje przygaszenie, które nie umyka nikomu kto dobrze cię zna. Johny kręci z niedowierzaniem głową :
          - Słyszałem o tej waszej skomplikowanej relacji, ale powiem ci jedno. Jesteś kretynem, Maślak. Tomek wie?
         - Czyli cały Kraków już o tym wie?- patrzysz na niego z wyczekiwaniem.
        - Nie, tylko cały ród Fornalów.-szczerzy się.
        - Poważnie?!-wytrzeszczasz oczy z niedowierzaniem.
      - Nie no, żartuję. Dorotka i Mareczek nie wiedzą. Do szczęścia im to nie potrzebne.- chichocze pod nosem.- Tomek wie?-ponawia pytanie.
            - Nie, bo powiedziałby mi, że jestem idiotą i...
            - I dobrze by zrobił!-wydziera się wprost do twojego ucha.-Powiem krótko. Ogarnij dupę, bo stracisz ją.
            - Ale ty nic...
            - Ona ma rację. Karina chce się odegrać i pragnie waszego rozpadu. Pewnie teraz pije szampana, bo się jej udało. Z resztą sam musisz to wszystko przemyśleć.- klepie cię po ramieniu blondyn.- Do zobaczyska kiedyś tam!
              -Dzięki Johny! Pozdrów Ewkę! Cześć!-wykrzykujesz za jego oddalającą się sylwetką.

~*~
Dziś krótko i średnio, ale zamieszanie w domu trochę utrudnia tworzenie :( Mam jednak nadzieję, że ten rozdział bardziej spodoba się Wam niż mi ;) Drama time jeszcze trwa, ale czy niedługo zostanie zażegnana? Czy Maślak po rozmowie z Jankiem ogarnie sytuacje? Dowiecie się w najprawdopodobniej w czwartek ^^ Nie mam już za wiele pomysłów na to opowiadania także nie zdziwcie się, że niebawem ukaże się tutaj epilog i wybaczcie, że tak szybko, ale na pocieszenie powiem, że szykują się naprawdę niezłe historie po zakończeniu tego bloga ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Za kilka godzin zapraszam wraz z Paulką na Miśka, Izę i Julkę oraz Tomka, Janka i Aurelię, gdzie zaraz pędzę dodać nowość :3