piątek, 14 września 2018

Epilog

        "Odszedłeś...W raz z Tobą odeszłam ja 
do krainy wiecznego cierpienia."

      Wpatrujesz z balansującymi  na powiekach łzami w marmurową, ciemną brązową płytę nagrobkową z wyrytymi dwoma najważniejszym dla twojego życia słowami.  Mateusz Masłowski.  Zaciskasz powieki i pociągasz nosem, starając się powstrzymać słoną ciecz przed spłynięciem po twoich bladych policzkach. Podchodzisz bliżej nagrobka i opuszkami palców obrysowujesz fotografię w kształcie koła z jego roześmianą twarzą, za którą cholernie tęsknisz. Podskakujesz przestraszona, kiedy niebo znajdujące się nad twoją głową, to samo co rok temu ci go zabrało, grzmi ostrzegawczo przed nadciągającą nad Rzeszowem burzą. Chłodny wiatr uderza w twoje odkryte za pomocą czarnej sukienki z krótkim rękawem ramiona, powodując gęsią skórkę,  a ty zdajesz sobie sprawę, że stan pogody utożsamia się z targającymi tobą podczas pierwszej rocznicy śmierci libero emocjami.  Twoje jasne kosmyki pląta zefir, a ty starasz się je skryć za uchem, aby w pełni podziwiać miejsce, w którym spoczywa miłość twojego życia. Cieszysz, że choć niebawem po urodzinach Sary obdarowałaś go drugą szansą  i przed tragedią jaka dotknęła cię wnikliwie spędziłaś z nim cudowne chwilę. Nadal w zakamarkach swojego umysłu skryty był moment, kiedy wzniósł nad głową waszą kruszynkę i przyciągnął do siebie z szerokim uśmiechem na ustach, aby podrażnić jej policzek czubkiem nosa, a następnie ucałować soczyście w policzek.  Stałaś wtedy w drzwiach prowadzących do waszego wspólnego mieszkania, które w sekrecie przed tobą wykupił i urządził. Kręciłaś z niedowierzaniem głową i patrzyłaś na niego z oszołomieniem, nie dowierzając w jego szaleństwo. Z jego gardła wydobywał się wtedy dźwięczny chichot, a błękitne tęczówki  chłonęły twoją twarz niczym największe arcydzieło jakie dane mu było zobaczyć w swoim życiu. Nie miałaś jeszcze wtedy pojęcia, że miesiąc później będziesz spoglądać w miejsce, w którym wtedy stał z waszą córką na rękach i wylewać hektolitry łez. Pamiętałaś jak ze splecionymi dłońmi przekroczyłaś przy jego boku próg jego rodzinnego domu wystrojona w czerwoną sukienkę i wysokie tego samego koloru szpilki, przedstawiając się jako jego partnerka. Jego rodzicielka obdarowała cię wtedy pełnym ciepła uśmiechem, a jej oczy niemalże o identycznym odcieniu jak syna  zamigotały radośnie. Później jednak obserwowałaś jak szczęście spowodowane odpowiednim wyborem syna ucieka z nich w ekstremalni szybkim tempie, kiedy oświadczył kobiecie, obejmując cię czule w pasie, że jesteś także matką jego dziecka. Spuściłaś głowę załamana jej reakcją i pragnęłaś jak najszybciej opuścić to miejsce za nim w twoim kierunku skierowane zostaną liczne pretensje rodziców twojego chłopaka. Ojciec popatrzył na niego zawiedziony, machając dłonią i wyszedł, zatrzaskując za sobą donośnie drzwi. Matka natomiast opadła na kanapę i rozłożyła bezradnie ręce, zasypując spanikowana pytaniami jak sobie poradzicie, jakim cudem dasz radę się nim zajmować sama, kiedy Mateusz będzie zwiedzał kolejne miasta ojczyzny. Patrzyłaś na niego zdumiona, kiedy chwycił cię za dłoń, splatając jej palce ze swoimi smukłymi i wyprowadził z budynku, wrzeszcząc w kierunku matki. Zalały cię wtedy potworne wyrzuty sumienia, ale gdy ujął twoją twarz w swe dłonie i pocałował namiętnie, żarliwie, zapewniając, ze sobie poradzicie negatywne nastawienie gdzieś odpłynęło. Liczyło się tylko jego szczęście i wasze gorące uczucie. Pamiętałaś jak pewnej czerwcowej nocy telefon spoczywający na szafce obok łóżka wydał z siebie znajomą melodię, a ty miałaś ochotę go udusić, kiedy na wyświetlaczu ukazało się jego wykonane podczas jednej z waszych randek zdjęcie.  Oświadczył ci wtedy rozpromieniony, że wasza piękność nazywać się będzie Sara, a ty poczułaś jak cała  irytacja na jego osobę rozpływa się, ustępując miejsca lekkiemu uśmiechowi na twoich ustach. Rozczulona opadłaś na poduszkę i roześmiałaś się do słuchawki, recytując po raz tysięczny tekst, że jest wariatem. Skarciłaś go także, że przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Spale i ma iść spać. Sama po chwili od momentu odłożenia komórki na swoje miejsce zasnęłaś z błogim uśmiechem na ustach.  Nie narzekałaś na jego nieobecność w waszym przytulnym domu, gdzie pokoik dla waszej pociechy był już w pełni wyposażony przez niego.  Dzielnie wstawałaś w nocy do małej i wyczerpana zasypiałaś, kiedy twoja rodzicielka przejmowała od ciebie opiekę.  Podczas luźniejszego dnia zawitałaś do spalskiego ośrodka i z mieniącymi się lazurowymi tęczówkami lustrowałaś tą euforię malującą się na jego twarzy, kiedy zamarł z Sarą na rękach, gilgocząc ją po brzuchu. Wasze oczko w głowie piszczało i gaworzyło radośnie, wpatrując się swoimi oczami w te ojca.  Uwielbiałaś podziwiać, kiedy Masłowski po mimo młodego wieku tak doskonale radził sobie jako rodzic. Dopiero po dłuższej chwili stęskniony za tobą oddał dziecko w ręce Fornala, powtarzając dwadzieścia razy, aby z jego pomysłami nie zrobił mu krzywdy i wpił się zachłannie w twoje wargi. Twoje policzki stały się wilgotne, kiedy po raz kolejny przez twoją głowę przewinęła się myśl, że nie miałaś pojęcia, ze to wasze ostatnie wspólne we trójkę chwilę. Po raz ostatni go wtedy zobaczyłaś, ale nie miałaś sobie nic do zarzucenia. Siedziałaś przy nim cały dzień, a później wieczór przy ognisku, włączając się do rozmowy z pozostałymi partnerkami siatkarzy oraz samymi zawodnikami i nasłuchując jaka to panna Masłowska nie jest urocza. Rzeszowianin ściskał mocniej w takich momentach twoją dłoń i wznosił kąciki ust na wyżyny, spoglądając ci czule w oczy. Wasze pożegnanie jest momentem, który nadal odtwarzasz w umyśle nieskończoną ilość razy. To jak muska wargami twoje czoło, a później zjeżdża nimi na płatek twojego ucha i wypowiada niskim, zmysłowym głosem "kocham cię, wiesz?", po czym oplata szczelnie silnymi ramionami, układając brodę na czubku twojej głowy. Stoicie tak nieskończenie długo, chłonąc swoją bliskość. Otumaniająca woń jego perfum sieje spustoszenie w twoim organizmie w postaci zawrotów głowy, ale mimo to nadal masz przymknięte powieki i zaciągasz się jego zapachem.  Wypełniasz nozdrza jego perfumami na zapas, kiedy on będzie przemierzał różne zakątki świata, a ty będziesz z Sarą na kolanach spoczywać w waszym domu. Fornal wywraca oczami, przypatrując się wam, kiedy trwacie tak blisko półgodziny. Chce was rozdzielić, ale Kochanowski go zatrzymuje. Oczy znowu zachodzą ci się łzami, kiedy otwierasz głos środkowego w głowie wypowiadający podczas pogrzebu drżącym tonem: " ja miałem przeczucie, jakiś głos mówił mi w głowie, że nie mogę pozwolić was wtedy rozdzielić". 
      -Nie wierzę, że mnie tutaj zostawiłeś! Nie rozumiem dlaczego nie kupiłeś tego cholernego pierścionka w Polsce zamiast w tych Stanach!- wrzeszczysz przepełniona żalem i rozpaczą.- Mateusz, tak cholernie tęsknie.- krztusisz się łzami, opadając kolanami na płytę betonową  i przytulając twarz do kamienia, pod którym znajduje się trumna ze szczątkami jego ciała. - Sara... Ona wie. Jest tak inteligentna jak na swój wiek i wie, że jej tatuś nie żyje.-mówisz drżącym głosem, wybuchając kolejnym spazmem.
Nadal nie możesz pogodzić się z tym, że nie zdecydował się wrócić z reprezentacją jednym samolotem a przedłużył swój pobyt w USA, gdzie rozgrywany był turniej finałowy Ligi Narodów.  Doskonale nosisz w pamięci moment, kiedy wraz z wózkiem przedzierasz się przez tłumy warszawskiego lotniska i uradowana przyśpieszasz, kiedy twoje oczy natrafiają na sylwetkę Kuby, Tomka i Artura. Przytulasz ich lekko, gratulując sukcesu jakim niebywale jest srebrny medal Final Six i patrzysz na nich z uniesioną brwią, dopytując o osobę twojego ukochanego. Tytus drapiący się po głowie oświadcza ci, że został w USA w jakiś sprawach prywatnych. Zirytowana fukasz pod nosem kilka złośliwych uwag na temat rzeszowskiego libero, a Fornal, aby załagodzić atmosferę porywa z wózka dziecko.
       - Ale ten uśmieszek to ma po ojcu,- rzuca, zanosząc się śmiechem.- Będzie diabełkiem jak dorośnie.
      -Ani mi nie gadaj, Fornal.-uderzasz go w ramie. - Nie powiedział wam o co dokładniej chodzi?-zwracasz się w stronę pozostałej dwójki.
      - Nie możemy ci zdradzić. Zabronił.-wzrusza ramionami Kochanowski.
Kilka godzin później twoje życie lega w gruzach. 18 lipca 2019. Ta data jak mantra rozbrzmiewa w twojej podświadomości. Z drobnych dłoni wyślizguje się ulubiony kubek, w salonie rozlega się płacz dziecka, jakby zupełnie wyczuwało, było świadome tego co się dzieje, w porównaniu do ciebie, która totalnie sparaliżowana stoi na środku kuchni i wsłuchuje się w głos prezentera telewizyjnego wydobywający się z plazmowego ekranu umieszczonego w salonie i nagle wszystko układa się dla ciebie w logiczną całość. Brak ulubionej piosenki rozbrzmiewającej po osadzonym na przedmieściach Rzeszowa wnętrzu domu od kilku godzin, brak aktywności w ostatnim czasie na portalach społecznościowych, brak jakiekolwiek SMS'a, że już wraca. Wybuchasz głośnym płaczem, opadając na kolana jakby odcięło ci prąd, jakbyś straciła czucie. Obecny w twoim mieszkaniu Fornal podbiega do ciebie pośpiesznie i zamyka w silnym uścisku, szlochając cicho. Kochanowski stojący w progu wejścia do budynku z siatkami zakupów przygląda się tej sytuacji sparaliżowany, a kiedy rzuca okiem na obraz widniejący na ekranie telewizora rozumie wszystko bez zbędnych wyjaśnień. Cała wasza trójka roztrzaskuje się na drobne kawałeczki. Ty jednak obumierasz. Tracisz siły. Kuba opuszcza reklamówki na podłogę i podbiega do dziecka, biorąc go na swoje ramiona. Sara wpatruje się w ciebie wielkimi, błękitnymi oczami, w których widnieje zdezorientowanie, ale także smutek. Przykładasz policzek do jej czoła i łkasz cicho.
      -Ola, on nie poleciał z nami, bo...-stara się wyjaśnić łamiącym się głosem kapitan juniorskiej drużyny.
      -Bo chciał ci kupić pierścionek. Pragnął ci się oświadczyć jak tylko wróci i być oryginalny-wyręcza go w zakończeniu sentencji Tomek uśmiechając się delikatnie przez łzy.
Po tych słowach jeszcze bardziej cierpisz. To twoja wina. Gdybyś z nim nie była nie wpadłby mu do głowy ten szalony pomysł. Winisz się, obwiniasz o jego śmierć. Siadasz na podłodze, opierając się o kuchenną szafkę i wzdychasz głośno, kręcąc głową. Jego już nie ma. Nie wierzysz w to. Nie chcesz do siebie dopuścić tej myśli, ale to się dzieje naprawdę, a ty nie masz innego wyjścia jak się z nim pogodzić. Twoje szczęśliwe dotąd życie traci swój sens, bo nie ma już w nim i nigdy już nie będzie tego pozytywnego człowieka, tego wariata, który swoimi słowami potrafił wywołać niezwykły uśmiech na twojej twarzy, w którym nie jednokrotnie mówił ci, ze się zakochał. Nie ma już kogoś, kogo najgłupsze pomysły powalały cię na łopatki i rozczulały zarazem. Nie ma już jego. Twojego anioła stróża, który strzegł ciebie i Sarę przed niebezpieczeństwem tego świata. Nie ma już libero zasilającego szeregi polskiej reprezentacji. Nie ma już zawodnika Asseco Resovi Rzeszów, który skradł miliony serc. Nie ma już jego. Matusza Masłowskiego. Twoje życie mimo, że runęło jak lawina ma jednak sens. Wiedzie cie przez nie ta kruszynka tak cholernie podobna do taty. Z każdym dniem dostrzegasz coraz to więcej podobieństw z siatkarzem.  Poprawiasz przewrócony przez wiatr znicz i wkładasz do wazonu świeże czerwone róże, z którymi wtedy przybył do twojego mieszkania, błagając o wybaczenie. Wiesz, że on zawsze pozostanie w twoim sercu. Będzie jego strażnikiem już do końca twoich dni. 
       -Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu, pamiętasz?-wypowiadasz z nikłym uśmiechem przebiegającym po twoich ustach.- Powiedziałeś to, kiedy zasypiałeś tuż przed udaniem się rano na zgrupowanie. Twoje pierwsze w karierze w szeregach seniorów.-dodajesz pod nosem.
Faktycznie. Dla was liczyło się tylko teraz i tu, kiedy byliście razem, kiedy rozkoszowaliście się każdą spędzoną wspólnie chwilą, kiedy mieliście siebie, bo jutro zawsze nastawało przebudzenie. To wasz piękny sen przerywała potężna kłótnia, to przeciwności losu , aż w końcu przerwała go jego śmierć. Cios, którego się kompletnie nie spodziewałaś. Nagły i brutalny. Silny i powalający. 18 lipca 2019 rok. Ta data już zawsze będzie wyryta w twojej głowie, twoim sercu twojej duszy. Dotknęła cie wnikliwie i dogłębnie zadomowiła się w twojej psychice. Powaliła na kolana i przyniosła za sobą niepowtarzalne cierpienie. Wilgotne policzki muskają krople deszczu, a ty wznosisz głowę ku niebu i uśmiechasz się blado, bo ono płacze razem z tobą, ubolewa nad twoją stratą i łączy się w bólu. Po prostu rozpacza. Lekceważysz przesiąkające wilgocią ubrania czy donośnie rozbrzmiewające w pobliżu grzmoty. Podziwiasz jak zahipnotyzowana uginające się pod siłą wiatru korony drzew oraz złote napisy na płycie nagrobkowej.
      -Czy ty powariowałaś?!-zza twoich pleców wyłania się kobieta.- Dziecko na ciebie czeka w samochodzie, a ty ślęczysz tu już drugą godzinę.-jęczy twoja rodzicielka.
      - Już idę, mamo.-odpierasz i podnosisz się z podłoża.
Patrzysz po raz ostatni przed opuszczeniem cmentarza na jego błogą twarz i odsuwasz na bok łaknienie dotknięcia jego ciemnej skóry. Nie jesteś świadoma, że z góry spogląda na ciebie twój ukochany, czuwając nad dwiema najważniejszymi kobietami w jego życiu. Jesteś za to świadoma, że kochałaś i kochać będziesz nadal Mateusza Masłowskiego do utraty tchu, do wschodu i zachodu słońca, do ostatniego swojego dnia i nocy, do końca świata, a nawet jeszcze dalej.

~*~
Popłakałam się :(  Oddałam w ten epilog całe swoje serce, cząstkę mnie, ale czuję, że nie oddałam wszystkich tych emocji jak chciałam, ale jestem mimo wszystko zadowolona z takiego zakończenia, które zrodziło się w mojej głowie na samym początku, aby pokazać potęgę ich miłości jak i z całej historii ^^ Była w jakiś sposób wyjątkowa i czułam taki dziwny odrębny od reszty blogów klimat jak ją pisałam. Dziękuję w tym miejscu każdej z Was, która tutaj zajrzała, która komentowała, która była oraz w szczególności Oli z wspólnego pokoju w internacie, bo gdyby mi raz nie rzuciła w żartach, aby napisać o niej i jej ulubieńcu to to opowiadanie prawdopodobnie by nie powstało ;)  Pragnęła radosnego zakończenia, ale uznałam, że to będzie piękniejsze, takie wyjątkowe w swoim rodzaju ;3 Mam nadzieję, że przeczytam Wasze liczne opnie w komentarzach i proszę by te co dotąd nie komentowały lub rzadko to robiły w tym miejscu napisały choć jedno słowo czy buźkę ;) Całuję i do zobaczenia  na innych blogach ;*
PS: Niebawem może wystartuję z Michałem Kędzierskim ;)
Reality will be break your heart  ~ Tomek & Janek Fornalowie i Aurelia 
Elapsing time ~ Artur Szalpuk & Jagoda & Ewelina
Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz. ~ Michał Filip & Iza & Julia~ pisane razem z Paulką 

poniedziałek, 10 września 2018

Czternaście

"Ten cię kocha,
przez kogo
płaczesz."
                       

           Patrzysz błagalnym wzrokiem na Fornala opierającego się nonszalancko biodrami o karoserię twojej Toyoty, wzdychając głośno. Tak bardzo pragniesz zamiany miejsc, aby to on skruszony przyznawał się do popełnienia błędu przed blondynką. Tak cholernie ciężko jest ci potwierdzić przed nią, że się pomyliłeś. Brunet zauważa twoje wątpliwości przed udaniem się na klatkę schodową i zmierza w twoim kierunku, aby zasadzić ci porządnego kopniaka w tyłek i życzyć powodzenia z szerokim uśmiechem. Kręcisz z niedowierzaniem głową nad jego osobą, która chyba nigdy nie przestanie cię zaskakiwać i uderzasz z otwartej dłoni w jego potylice, rzucając, że nieco przesadził z siłą kopniaka. 21-latek zanosi się chichotem i powraca na swoje wcześniej zajmowane położenie. Przeczesujesz smukłymi palcami ciemne włosy i  chwytasz wolną dłonią za klamkę od drzwi wejściowych, po wybiciu kodu przyswojonego na pamięć. Przed ich zatrzaśnięciem spoglądasz jeszcze przelotnie w kierunku Tomka, a on ukazuje ci zaciśnięte mocno kciuki i obdarowuje ciepłym uśmiechem. Mimowolnie kąciki twoich ust muskają wyżyny na ten gest. Pokonujesz pliki schodów prowadzące na odpowiednie piętro niczym tor przeszkód podczas okresu przygotowawczego do sezonu i zdyszany meldujesz się przed znajomą fakturą drzwi.  Nie dajesz sobie czasu na refleksje, na  wykreowanie mowy jaką uraczysz dziewczynę po otwarciu drzwi. Z impetem naciskasz na dzwonek i oddychasz płytko, przygotowując się mentalnie na spotkanie z Konarską, choć nie masz pewności czy do niego dojdzie, gdyż równie dobrze może ci zatrzasnąć drzwi przed nosem. Po chwili dociera do ciebie szczęk zamka. Wstrzymujesz oddech. Obawiasz się tej konfrontacji. Wtapiasz spojrzenie błękitnych tęczówek w porcelanową, bladą twarz Aleksandry i czujesz jak twoje serce zalewa poczucie winy. Cholera, co ty z nią zrobiłeś, Masłowski?! Sporych rozmiarów wory pod jej pięknymi oczami  niemalże natychmiast przyciągają twoją uwagę tak jak i zaczerwienione białka jej  oczu. Płakała. Wylała cholernie dużo łez przez ciebie. Wiesz to.  Jej twarz skąpana smutkiem paraliżuje cię od środka, a ból w jej błękitnych tęczówkach roztrzaskuje cię wewnętrznie na strzępki, kawałeczki.  Sięgasz smukłą dłonią ku górze i przykładasz ją mimowolnie do jej chłodnego policzka. Z rozwartymi ustami wpatrujesz się w nią, nie będąc w stanie wygłosić żadnego słowa, nie wspominając już o co najmniej połowie twojego przemówienia przygotowanego na tą okazję.
          - Przepraszam.-szepczesz słabo, wyciągając zza pleców bukiet czerwonych, krwistych róż.- Ja nie wiem jak mogłem popełnić taki błąd. Nie wierzę, że tak cię zraniłem, ale stało się.-mówisz ledwo słyszalnie, jakbyś opadł z sił, choć jeszcze przed chwilą wypełniała cię taka determinacja.
 Pielęgniarka milczy. Usuwa się jedynie na bok, abyś mógł przekroczyć próg jej mieszkania. Przejmuje od ciebie kwiaty i podąża za tobą w kierunku salonu, gdzie zwyczaj mają odbywać się wasze błahe i te bardziej poważne rozmowy. Okręcasz się na pięcie i wbijasz w nią przenikliwy wzrok. Widzisz jak miota się we własnych myślach. Rozchyla usta, aby po chwili je przymknąć. Walczy sama ze sobą przed wypowiedzeniem krążących w jej głowie słów.
              - Mateusz.- twoje imię po chwili nieskazitelnej, ciążącej ciszy wydobywa się z jej ust.- To koniec. To nie ma sensu.- jej słowa roznoszą się po wnętrzu pomieszczenia.
             - Ola, ale proszę cię. Wybacz mi. Ja naprawdę żałuję. -twój głos przeszywał smutek oraz żal do samego siebie.- Nie możesz nas tak po prostu przekreślić.-rzucasz bezsilny, spoglądając jej głęboko w oczy.
            -Nie mogę?! Ale ty to zrobiłeś właśnie wtedy, kiedy zarzuciłeś mi, że się tobą bawię!-wykrzykiwała, wbijając palec w twoją klatkę piersiową.- Myślisz, że jedno czy tam kilka przepraszam wszystko naprawi?- prycha pod nosem, patrząc ci odważnie w oczy.-Zraniłeś mnie!  Zwątpiłeś we mnie! Nie zaufałeś mi, a o to w tym wszystkim chodzi! O zaufanie, kretynie!- obalała twój tors kolejnymi uderzeniami pięści, kiedy jej policzki stawały się coraz bardziej wilgotne.
           -Nie, bo to głęboko w tobie siedzi, ale proszę daj mi szansę. Daj nam szansę.-wyjesz rozpaczliwie.
           -Nie potrafię! Najzwyczajniej kurwa nie potrafię!- pokrzykiwała, dławiąc się łzami.
          -Ola...
         -Wynoś się!-uderzyła cię bukietem kwiatów w głowę.-Słyszysz?! Wynoś!-jej głos stawał się coraz bardziej słaby, zachrypiały.
Oplatasz palcami jej  blade nadgarstki i prosisz, aby się uspokoiła. Obawiasz się o stan waszego dziecka. Otrzymujesz jedynie solidny cios w policzek i pełne zawiści, gniewu spojrzenie, które powoduje gęsią skórkę na całym twoim ciele. Kręcisz z niedowierzaniem głową. Jeszcze nigdy nie widziałeś jej w takim stanie. Przeraża cię, ale wcale jej się nie dziwisz. Rozumiesz ją. Popełniłeś błąd, który kosztuje cię koniec waszej świetlanej przyszłości.  Poddajesz się. Wychodzisz, a kiedy tuż nad twoją głową przelatuje pęk róż odwracasz głowę i widzisz osuwającą się po powierzchni drzwi dziewczynę. Zamierasz, kiedy oplata ramionami brzuch i zaciska powieki pod wpływem fali bólu. Po odzyskaniu panowania nad swoim ciałem opadasz obok niej i wzywasz pogotowie, przyglądając się jej uważnie. Jęczy niesamowicie z bólu, a ty po raz pierwszy jesteś tak przerażony. Nie chcesz stracić tej małej kruszynki usytuowanej pod jej tak kochającym cię żarliwie sercem. Przyjazd karetki oraz to co działo się później pamiętasz jak przez mgłę. Twój lęk całkowicie zapanował nad twoim umysłem, odbierając ci zdrowy rozsądek.

"A może Bóg powiedział :" Postawię ich
na swojej drodze, by obydwoje nauczyli
się kochać?"

***
Badasz wzrokiem architekturę śnieżnobiałego sufitu umiejscowionego nad twoją głową i wzdychasz głośno. Wsłuchujesz się w przeszytą smutkiem melodię piosenki i starasz się nie uronić łez, ale ponownie na  przestrzeni ostatniego czasu przegrywasz tą walkę. Jeszcze nigdy nie przeżywałeś tak wnikliwie przegranej. Poniosłeś porażkę, jeśli chodziło o Aleksandrę, która jeśli tylko cię gdzieś dostrzegała odwracała gwałtownie głowę i udawała, że nie istniejesz, że jesteś powietrzem. Traktowała cię właśnie tak jak tlen, którym chciała oddychać, ale było to dla niej zbyt bolesne. Po mimo dzielącej was odległości doskonale dostrzegałeś ból rozlewający się po jej błękitnych tęczówkach  i na nowo rozpadałeś się na miliony kawałeczków. Zaklinałeś swoją głupotę. Gdybyś wtedy nie posłuchał tego mężczyzny, nie analizował jego słów... Chłoniesz wzrokiem błogą twarz blondynki, która wkomponowuje się w ikonki aplikacji wyposażających twój telefon i  żałujesz. Tak cholernie żałujesz tego błędu przesądzającego nad waszymi losami. To miało wyglądać zupełnie inaczej. Jej euforię miałeś podziwiać na co dzień, a nie wpatrywać się w  nią uwiecznioną jedynie na zdjęciu. Cieszysz się jedynie z tego, że twoi rodzicie nie mieli okazji jej poznać, bo nie zniósłbyś tłumaczeń skierowanych w ich kierunku. Nadal żyli w niewiedzy, że ich dwudziestojednoletni niebawem zostanie ojcem. Patrzysz przelotnie na torby zgromadzone pod jedną ze ścian  i zdajesz sobie sprawę, że powinieneś teraz wypełniać je rzeczami na zbliżające się zgrupowanie reprezentacji Polski. W końcu tyle na to oczekiwałeś. Czułeś się usatysfakcjonowany, kiedy selekcjoner kadry docenił twój wysiłek na ligowym parkiecie, ale teraz wszystko jakby straciło swój blask, jakby przygasło. Z letargu wyrywa cię wibrujący w dłoni telefon. Wraz z pierwszymi taktami ulubionej piosenki dostrzegasz fotografię dziewczyny, w której wargach nałogowo pragniesz się zatopić, której ciała pokrytego jedynie przez twoje łakniesz dotykać, której chcesz aksamitnego głosu wysłuchiwać. Bez wahania przeciągasz opuszkiem palca po wyświetlaczu komórki i słyszysz jej drżący, pełen lęku głos. Oniemiały informacją jaką dzieli się z tobą łkając cicho wypadasz z wnętrza domu, aby po chwili wrócić się po kluczyki do samochodu.
Ściskasz solidnie jej  drobną dłoń, obserwując jak drugą ręką miętoli szpitalne prześcieradło. Przełykasz głośno ślinę, obawiając się jak twój organizm zniesie jedno z najpiękniejszych wydarzeń w twoim życiu. Chcesz ukoić jej ból, który przemawia przez jej wykrzywioną nim twarz, ale jesteś bezsilny. Jesteście w rozpadzie. Czujesz się niekomfortowo, bo zupełnie inaczej wyobrażałeś sobie tą chwilę. Miała być twoją dziewczyną, a ty miałeś ją wspierać jako jej kochający ją szaleńczo chłopak. Tymczasem wasze drogi całkowicie się rozeszły, a ty zbierałeś baty od Fornala i Kochanowskiego, że nie zawalczyłeś, że uległeś. Wzruszałeś wtedy ramionami bezradny i odwracałeś wzrok. Co miałeś im powiedzieć? Przecież doskonale zdawałeś sobie sprawę, że zawiniłeś. Dziękowałeś w duchu Aleksandrze, która jednak zdecydowała się na twoje towarzystwo podczas najintensywniejszych kilku godzin w swoim życiu. Jej rozległy krzyk niosący się echem po sali przywracał cię co chwilę do rzeczywistości. Błękitne tęczówki wpatrzone były w jej bladą twarz, która po mimo zmęczenia i sporej mieszanki uczuć wydawała się być tak piękna jak nigdy dotąd. 
         -Gratulacje. Mają państwo  zdrową córeczkę.-oświadczyła z pełnym serdeczności uśmiechem kobieta po upływie kilku godzin. 
Konarska odetchnęła głęboko z ulgą i wyczerpana opuściła głowę na poduszkę.  Zanosisz się śmiechem nad jej zachowaniem i przejmujesz ostrożnie dziecko od pielęgniarki. Przystajesz przy łóżku blondynki i podsuwasz jej maleństwo pod pierś.  Nie możesz się nadziwić jaka piękna jest twoja córeczka. Jasne włosy odziedziczone po matce idealnie komponują się z ciemniejszą karnacją skóry, którą przekazałeś jej w genach. Jednak najbardziej urzekają cię jej oczy, które są mieszanką odcienia tęczówek twojej ukochanej i twojego. Już wiesz, że ta mała będzie całym twoim światem. 
        - Ola, ja...-wyduszasz z siebie po dłuższej chwili ciszy.
     - Nie teraz. - rzuca stanowczo. - Cieszmy się chwilą.-mruka z anielskim uśmiechem, spoglądając na spoczywająca w jej ramionach kruszynkę. 

~*~
Hello! ^^
Przepraszam bardzo za to, że nieco kazałam na siebie poczekać, ale jakoś ciężko było mi napisać ten rozdział :( Kolejny rozdział będzie natomiast epilogiem ^^ Po zakończeniu tej historii miałam założyć bloga z Łukaszem Kozubem, ale mój plan się nie powiódł, gdyż nie mam na niego żadnych zapasów ani dokładnie przemyślanej fabuły, wiec zostanę na razie przy braciach Fornal, gdzie we wtorek nowa część, Bicku i Julce, gdzie jutro coś nowego oraz Arturze i Jagodzie z Eweliną ( tu pojawi się chyba coś w środę) ;D Całuję i do zobaczenia w czwartek ;*

wtorek, 4 września 2018

Trzynaście

       Draskasz ustami pobieżnie aksamitne wargi blondynki rozwierającej przed tobą drzwi i zwinnie wymijasz ją, zagłębiając się we wnętrzu jej mieszkania. Opuszczasz swoją sylwetkę na niewielką kanapę w skromnie urządzonym salonie i lustrujesz dziewczynę wnikliwym wzrokiem błękitnych tęczówek. Wzbija kąciki ust na wyżyny i próbuje wydostać z twojej dłoni butelkę napoju dla dzieci. Mimowolnie chichoczesz na jej wolę walki i determinacji w zmaganiach z twoją siłą, ale ostatecznie poddajesz się i wręczasz jej upragniony przez nią płyn. Opada na twoje kolana, a jej otumaniający zapach uderza w ciebie ze zdwojoną intensywnością. Mimowolnie przymykasz powieki i zaciągasz się nim zachłannie, wypełniając nim po brzegi swoje nozdrza.  Wyrywa cię z tego zastoju dopiero jej pisk przeszywający twoje uszy, gdy butelka zostaje otwarta z hukiem. Uradowana oczyszcza drobne palce z klejącego się napoju i upija jego niewielki łyk. Zanosisz się śmiechem pod nosem i czujesz się potwornie z tym, że za moment będziesz jej w stanie odebrać te błogie chwilę, ale musisz poznać okoliczności wyjaśnienia mającej miejsce kilkanaście minut temu sytuacji. Aleksandra z połyskującymi oczami zwraca twarz w twoim kierunku, wręczając ci butelkę, ale gdy chłonie lazurowymi tęczówkami twój beznamiętny wyraz twarzy radość ulatnia się z jej oczów. Przejmujesz od niej szkło i upijasz niewielki łyk trunku owocowego, po czym oddajesz jej jego opakowanie. 
       - Musimy porozmawiać.-mówisz poważnym tonem, zsuwając ją ze swoich ud i układając na wolnym obok ciebie miejscu.
       - Właśnie widzę, że coś jest nie tak.-zagryza nerwowo dolny płat wargi, a ty czujesz niebywałą chęć złożenia pocałunku na jej ustach.-Coś się stało?- pyta niepewnie, ściskając dłonie  na materiale sofy po obu stronach kolan. 
        - Zaufałem ci po tym wszystkim, ale ty nadal w coś pogrywasz.-prychasz, spoglądając jej głęboko w oczy.- Jestem zabawką w twoich rękach, a ja głupi myślałem, że  tym razem wszystko co robisz jest szczere, prawdziwe, że chcesz wychować to dziecko ze mną, ale ty... Ty nadal się mną bawisz!- warczysz zirytowany, podrywając się z miejsca.- Dlaczego ty mi to robisz, co?! -krzyczysz wprost w jej twarz.
       - Mateusz, co ty do cholery wygadujesz?!- staje naprzeciwko ciebie, patrząc z niedowierzaniem w twoje tęczówki.- Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?
        -Jakiś chłopak, chyba twój znajomy dopadł mnie w parku i to uświadomił.- odpierasz już spokojniej.
        - Karina.-szepcze pod nosem blondynka.- To sprawka Kariny.- dodaje, zaciskając pięści. 
        - Nie wierzę ci.-wypowiadasz stanowczo.- Mam wrażenie, że ciągle coś przed mną ukrywasz, że nie wiem wszystkiego.
        - Mateusz, wiem, że popełniłam błąd, wykorzystując cię wtedy, ale teraz naprawdę cię kocham i ...
        - Przestań! Nie chcę tego słuchać!
Spoglądasz na nią po raz ostatni. Na jej powiekach balansują słone łzy. Wiesz, że ją ranisz. Zdajesz sobie sprawę z tego, że serwujesz jej ogromne  cierpienie, ale inaczej nie potrafisz. Nie umiesz jej zaufać. Skoro zadała ci cios raz, podle wykorzystując to teraz może zrobić to ponownie. Zatrzaskując za sobą drzwi z impetem słyszysz jej cichy szloch łamiący twoje serce na kawałeczki. Może źle zrobiłeś? Może warto było jej dać szansę się wytłumaczyć? Machasz dłonią z obojętnością na zalewające cię z każdą sekundą coraz większe wątpliwości i zbiegasz po pliku schodów najszybciej jak tylko się da. 

***
Zaklinasz siarczyście pod nosem, skrywając twarz w dłoniach, kiedy żółto-błękitna Mikasa posłana z pola serwisowego przez brata twojego przyjaciela odbija się od twoich przedramion, obierając parabolę lotu na trybuny. Uradowany Fornal podskakuje wraz z drużyną, a ty czujesz jak całe twoje mierzące metr osiemdziesiąt pięć ciało zalewa fala furii na samego siebie. Zgodnie z zaleceniami trenera wyciszasz się i  wysilasz na słaby uśmiech w kierunku pocieszających cię klepnięciem w ramie kolegów z drużyny. Odprowadzasz uważnym wzrokiem szybująca nad siatką piłkę, aby po chwili uderzyć otwartą dłonią w parkiet, gdy ta uplasuje  się pomiędzy tobą a Miką.  Szkoleniowiec kręci z dezaprobatą głową i przywołuje cię do siebie gestem dłoni, prosząc, abyś przyjrzał się grze z perspektywy widza. Narzucasz na kark puchaty ręcznik i ocierasz nim przelotnie twarz, śledząc uważnie przebieg drugiego seta toczącego się pod zjawiskowym sufitem hali w Sosnowcu. Musisz przyznać, że dzisiaj rodzice Tomka spoczywający w pierwszym rzędzie sektora VIP mają niebywały powód do dumy i to tym razem ze starszego syna. Janek rewelacyjnie obija dłonie w waszym bloku i utrudnia przyjęcie solidną zagrywką. Mimo to spotkanie zamknięte zostaje wynikiem trzech wygranych setów przez rzeszowski klub, a jedynie jednego zgarniętego na swoją stronę przez gospodarzy. Z delikatnym uśmiechem ściskasz dłoń blondyna, co on oczywiście  z chęcią odwzajemnia, ale spostrzega, że nie zachowujesz się jak zazwyczaj. Nawet on jak nie zna cię na wylot jak jego młodszy brat potrafi zauważyć, że coś jest nie tak.
         -Chcesz pogadać?-mruka z zachęcającym uśmiechem.
Kiwasz jedynie głową i proponujesz zjawienie się przy jego szatni. 24-latek przystaje na takie warunki i oboje uciekacie się rozciągać. Zaciskasz zęby i wysłuchujesz krytyki przykucającego przy tobie trenera, naciągając mięśnie nóg. Jedyne co ci pozostaje to obiecać,  że następnym razem postarasz się bardziej. Po kilkunastu minutach podnosisz się z chłodnego parkietu i nie masz serca nie podejść do przywołującej cię starszej kobiety, której ciepło zawarte w uśmiechu może naprawdę rozgrzać w kilkunastu stopniowym mrozie. Pukasz podrażnione wrzaskami motywującymi starszych kolegów gardło chłodną cieczą w postaci wody mineralnej i wymieniasz kilka zdań z rodzicielką twojego kompana ze spalskiego pokoju, a jej mężowi komplementujesz, że wygrał walkę o wpojenie odpowiednich genów synom.
        -Wybaczą państwo, ale jestem rozchwytywany. - chichoczesz pod nosem, gdy w pobliżu twojego wzroku pojawia się Janek machający do ciebie dłonią. - Proszę pozdrowić babcię Fornal. Z chęcią wpadnę w najbliższym czasie na serniczek.- dodajesz, unosząc znacznie kąciki ust.
 Stawiasz się obok będzińskiego przyjmującego i w drodze do szatni objaśniasz całą sytuację jaka odpowiada za twoje przygaszenie, które nie umyka nikomu kto dobrze cię zna. Johny kręci z niedowierzaniem głową :
          - Słyszałem o tej waszej skomplikowanej relacji, ale powiem ci jedno. Jesteś kretynem, Maślak. Tomek wie?
         - Czyli cały Kraków już o tym wie?- patrzysz na niego z wyczekiwaniem.
        - Nie, tylko cały ród Fornalów.-szczerzy się.
        - Poważnie?!-wytrzeszczasz oczy z niedowierzaniem.
      - Nie no, żartuję. Dorotka i Mareczek nie wiedzą. Do szczęścia im to nie potrzebne.- chichocze pod nosem.- Tomek wie?-ponawia pytanie.
            - Nie, bo powiedziałby mi, że jestem idiotą i...
            - I dobrze by zrobił!-wydziera się wprost do twojego ucha.-Powiem krótko. Ogarnij dupę, bo stracisz ją.
            - Ale ty nic...
            - Ona ma rację. Karina chce się odegrać i pragnie waszego rozpadu. Pewnie teraz pije szampana, bo się jej udało. Z resztą sam musisz to wszystko przemyśleć.- klepie cię po ramieniu blondyn.- Do zobaczyska kiedyś tam!
              -Dzięki Johny! Pozdrów Ewkę! Cześć!-wykrzykujesz za jego oddalającą się sylwetką.

~*~
Dziś krótko i średnio, ale zamieszanie w domu trochę utrudnia tworzenie :( Mam jednak nadzieję, że ten rozdział bardziej spodoba się Wam niż mi ;) Drama time jeszcze trwa, ale czy niedługo zostanie zażegnana? Czy Maślak po rozmowie z Jankiem ogarnie sytuacje? Dowiecie się w najprawdopodobniej w czwartek ^^ Nie mam już za wiele pomysłów na to opowiadania także nie zdziwcie się, że niebawem ukaże się tutaj epilog i wybaczcie, że tak szybko, ale na pocieszenie powiem, że szykują się naprawdę niezłe historie po zakończeniu tego bloga ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Za kilka godzin zapraszam wraz z Paulką na Miśka, Izę i Julkę oraz Tomka, Janka i Aurelię, gdzie zaraz pędzę dodać nowość :3

czwartek, 30 sierpnia 2018

Dwanaście

     Toniesz w silnym uścisku bruneta, pozwalając twoim nozdrzom chłonąć jego otumaniającą, solidną woń perfum. Wznosisz nikle kąciki ust, kiedy ściera opuszkami smukłych palców słoną ciecz skropioną na twoich policzkach i spogląda ci głęboko w oczy, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Tak cholernie ci na nim zależy. Nie chcesz go stracić, a Karina pojawiająca się w twoim życiu chcę zrujnować panującą w nim harmonie. Chcę odebrać ci radość z posiadania Mateusza przy boku i wywołać wyrzuty sumienia, a przecież każdy człowiek ma prawo do błędu. Ty stąpałaś nieodpowiednią ścieżką, ale w porę zdołałaś zawrócić i nakierować nawigację na odpowiedni kierunek, którym okazał się być rzeszowski libero. Tak bardzo żałowałaś, że źle odczytałaś swoje odczucia względem brunetki. Była dla ciebie niesamowicie istotna, ale od początku powinnaś wyznaczyć wyraźną granicę i zamknąć tą relację na etapie przyjaźni, bo właśnie przyjaciółką dla ciebie była. Dostrzegłaś to dopiero teraz, ale cóż każdy ma prawo popełnić pomyłkę.
      - Boję się.-wychlipujesz w rękaw koszuli siatkarza.
      - Czego? - wznosi twój podbródek za pomocą dwóch palców i wnikliwie bada wzrokiem twoją twarz.
      -  Tego, że może ci się coś stać, że ona ci coś zrobi, że cię stracę...-łkasz cicho, pociągając nosem.
     - Głuptasie, nie myśl tak.-obdarowuje cię łagodnym uśmiechem, muskając ustami chłodną skórę twoich kostek prawej dłoni. - Jestem już dużym chłopcem. Umiem o siebie zadbać. O ciebie także będę się troszczyć. -zapewniał cię.
Kiwasz jedynie głową i ocierasz się przelotnie o jego miękkie usta. Masłowski kręci głową z niedowierzaniem na to jak twoje nastroje potrafią się zmienić z sekundy na sekundę. Ujmuje twoją twarz w swe wielkie dłonie i pogłębia pocałunek, wlewając w niego niesamowite stężenie żaru oraz miłości. Czujesz gorące uczucie jakim cię darzy. Takimi gestami potrafi ukazać ci jak bardzo jesteś dla niego ważna, jak bardzo mu na tobie zależy. Uśmiechasz się pod nosem i gładzisz dłonią jego pokryty zarostem policzek. Jego błękitne tęczówki mienią się niczym kryształy. Iskierki szczęścia jakimi na ciebie spogląda powodują dreszcze na całym twoim ciele. Karina nigdy nie patrzyła na ciebie w ten sposób. Zawsze marzyłaś o przeżyciu czegoś takiego, a teraz otrzymałaś taką możliwość od losu. Rzeszowianin wykorzystuje twoją nieuwagę i opada na ciebie, sprawiając, że lądujesz na miękkim materacu, na którym jeszcze przed chwilą siedziałaś na przeciwko niego.  Wznosisz zdezorientowana jego zachowaniem brew, a on jedynie chichocze wesoło pod nosem i przyciska twoje nadgarstki do materiału czerwonej pościeli, która pokrywa posłanie w pokoju gościnnym.
      - Ty jesteś jakiś niewyżyty!- parskasz rozbawiona.
      - Cicho!- beszta cię brunet.
Chwilę później czujesz jego aksamitne wargi pokrywające skórę twojego karku mokrymi śladami w postaci subtelnych pocałunków.  Przymykasz powieki i mrugasz zadowolona, odchylając głowę do tyłu.  Siatkarz usatysfakcjonowany taką reakcją na przyjemność jaką ci zadaje wyciąga się bardziej, aby mieć lepszy dostęp do twojej szyi.
         - Tylko bez kopulacji  mi tu! -rzuca stanowczym tonem przechodzący obok drzwi pomieszczenia Fornal.
        - My tylko zamierzamy przeprowadzić trening interwałów.-mruka twój facet w kierunku przyjaciela.
        - Wysiądziesz przy pierwszej serii.- zanosi się śmiechem 21-latek. - Wiesz, że jako właściciel lokalu mogę was wyjebać z mieszkania?- opiera się nonszalancko o balustradę drzwi.
           - A wiesz, że nie możemy kopulować, kiedy już jestem w ciąży?- parskasz głośnym śmiechem na widok jego zmieszanej miny.
              - Wiem.-odpiera pewnie Tomek.- Wracając do tematu ten teges... Proszę tego nie wykonywać u mnie w mieszkaniu!

***
Przemierzasz pokryte białym puchem rzeszowskie ulice z butelką  Piccolo, na który niebywałą ochotę ma w ostatnim czasie twoja ukochana.  Kąciki twoich ust zadzierasz delikatnie ku górze na tą rozbawiającą cię myśl i przyśpieszasz kroku, pragnąc zatopić się w jej słodkich ustach.  Marzysz o tym, aby po wymagającym treningu Kowala ułożyć głowę na jej udach i wpatrywać się w jej połyskujące lazurowe tęczówki oraz czerpać przyjemność z tego jak palcami bawi się twoimi włosami. Od czasu, kiedy ta kobieta zagościła  w twoim życiu jest ono zupełnie inne. Łakniesz czegoś za czym nigdy nie podążałeś. Zawsze śmiałeś się z zawodników rzeszowskiego klubu, kiedy kręci stanowczo głowami, wymigując się od wyjścia z tobą do jednego z barów w centrum miasta i zamoczenia ust w chłodnym,  chmielowym trunku z powodu chęci spędzenia wieczoru w towarzystwie ukochanej. Teraz sam zrozumiałeś dlaczego warto czasami odrzucić takowe propozycje. Uwielbiałeś otaczać się ciepłą osobą Aleksandry i byłeś od tego uzależniony. Każdy jej detal powoli cię otumaniał. Zapach, posmak jej ust, woń jej szamponu, miękkość skóry, piękne oczy czy...Możesz tak wymieniać w nieskończoność. Strzepujesz płatki śniegu wplatające się w twoje ciemne włosy i mrużysz oczy, przyglądając się uważnie podążającemu w twoim kierunku chłopakowi.
          - To ty jesteś chłopakiem Oli? -obdarza cię przelotnym spojrzeniem.
          - Owszem. A ty to...?-przeciągasz ostatnią literę wyrazu, mierząc go wzrokiem.
          - Fajnie tak obracać lesbijkę i to na dodatek z dzieckiem, które miała wychowywać z dziewczyną?-popycha cię na pobliskie drzewo, prychając w twoim kierunku.
            - Posłuchaj, to nie twoja sprawa, gnojku.-warkasz w jego kierunku, odpychając go od siebie.
            - Nawet nie wiesz jak bardzo moja.- odpiera z cwanym uśmiechem.
            - Nie wtrącaj się w moje i mojej dziewczyny życie, jasne?!- chwytasz go za kołnierz kurtki i unosisz nad podłożem.
            - Myślisz, że się ciebie przestraszę? Chłopie, jesteś tylko marnym siatkarzyną, który jest zabawką w rękach Konarskiej. Myślisz, że ona cię naprawdę kocha?! Jeżeli tak to jesteś żałosny!
Nie wytrzymujesz. Wymierzasz mu solidny cios w twarz. Sykasz lekko na pobolewającą kończynę i puszczasz go gwałtownie, sprawiając, że upada na zamarznięty chodnik. Szkarłatna ciecz wchłania się w obszar spoczywającego pod sylwetką mężczyzny śnieżnobiałego śniegu, nad którym się pochyla. Mimowolnie przykłada do krwawiącego nosa dłoń i spogląda na ciebie z furią rozlewającą się po jego ciemnych oczach. Wzruszasz jedynie ramionami i  mijasz jego postać, uderzając delikatnie nogą w jego plecy. Traci równowagę i tonie w potężnej rozmiarów zaspie, a ty uśmiechasz się zwycięsko.
         - Zdrówka, słońce.- wypowiadasz przesłodzonym tonem, posyłając mu w powietrzu lotnego całusa.
        - Zgłoszę pobicie na policję! Zobaczysz!- wydziera się za tobą.

~*~
Cześć i czołem! ^^
Jestem z powrotem ;) Wybaczcie tą dłuższą przerwę, ale przed memoriałem nie miałam kompletnie czasu pisać a po ciężko mi było się do Mateusza zabrać, gdyż wena gdzieś uciekła :( Mimo wszystko mam nadzieję, że ten rozdział wyżej się Wam spodoba ;) Chyba powoli zbliżamy się do końca tej historii :D Jak myślicie kim był podejrzany gość, który zaatakował Maślaka? Ola słusznie się obawia? Zostaje jeszcze Artur do napisania i będę miała wszystkie opowiadania zaktualizowane ^^ 
Kto jeszcze nie zauważył to powstała nowa historia nieco inna od pozostałych, posiadająca wyjątkowy klimat ;) Jest dla mnie bardzo ważna, dlatego będzie mi miło jak wpadniecie i pozostawicie po sobie świat w świecie braci Fornal i Aurelii :3
>>Reality will be break your heart<<
A i oczywiście wpadajcie na nowy odcinek na Julce i Michale ^^

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Jedenaście

         Twoje nozdrza otulał zapach jej orzechowego szamponu, a  twój podbródek spoczywał na czubku jej głowy.  Mocniej ściskasz jej drobną dłoń w twojej i wnosisz nikle kąciki ust, napotykając na sobie jej lazurowe tęczówki, kiedy chcesz przelotnie zerknąć na jej twarz. Przebiegasz po niej wzrokiem i przyciągasz ją bliżej siebie, układając wielką dłoń na jej placach. Skrywa twarz w materiale twojej białej koszuli, zaciągając się twoimi intensywnymi perfumami z przymkniętymi powiekami, a ty chichoczesz pod nosem na ten gest z jej strony i możesz przysiąc, że teraz na jej słodkich ustach widnieje błogi uśmiech. Kołysze się powoli opleciona przez twoje ramiona, a ty chłodniesz jej bliskość na maksymalnych obrotach. Jej otumaniająca woń sprawia, że kręci ci się w głowie, a od jej ciała przypartego do twojego, którego ciepło przenika przez materiał ubrania odczuwasz duszności. Luzujesz jednym ruchem ręki guzik pod szyją, dostrzegając rozbawienie na twarzy przyjaciela. Patrzysz na niego z politowaniem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Cieszysz się, że w końcu pomiędzy tobą a młodym przyjmujący zapanowała aura pojednania. Wreszcie jesteś w pełni szczęśliwy. Ponownie znajdujesz się tu gdzie wszystko się rozpoczęło. W miejscu, w którym blondynka odpowiadająca za twój znacznie przyśpieszony puls zahipnotyzowała cię i z każdym pojawieniem wzmacniała działanie tego stanu. Mieszkanie Fornala już zawsze pozostanie dla ciebie ważną lokalizacją. Brunet zupełnie tak jakby czytał ci w myślach wzniósł znacznie kąciki ust, odsłaniając śnieżnobiałe uzębienie i wpatrywał się w waszą dwójkę z zadowoleniem oraz satysfakcją. Odegrał znaczącą rolę w postaniu tego związku i byłeś mu za to ogromie wdzięczny. Gdyby nie pamiętna, zakrapiana znaczą ilością alkoholu parapetówka nie poznałbyś tej niewiasty. Choć ta impreza skończyła się dla ciebie katastrofalnie źle pod względem samopoczucia to jednak byłeś wdzięczny losowi za taką kolej zdarzeń. Gdy wolna melodia zaprzestała wydobywać się z głośników rozstawionych w salonie Tomka ciężarna wyplotła się z twoich objęć. Wznosisz dłoń  i przykładasz ją do jej policzka, gładząc go ślamazarnym, subtelnym ruchem. Ciepło promieniujące z jej tęczówek oraz szalejące w nim szczęście sprawia, że wznosisz się kilka metrów nad podłogą pomieszczenia. Skradasz z jej smakujących pomarańczowym sokiem warg przelotny, czuły pocałunek i opadasz na miękką sofę obok Ziobrowskiego, odprowadzając jej sylwetkę zmierzającą w kierunku łazienki wzrokiem.
      -Cudnie się na was patrzy.-mruga rozanielona Karina, popijając kolorowego drinka.
      -Na bogów zawsze patrzyło się z podziwem.-odpierasz, unosząc z dumą głowę.
      - Ale zbyt krótko jest z tobą, aby naklepać ci więcej mózgu do głowy.-rzuca właściciel mieszkania, wzdychając głośno.- Jak już to ona jest boginią, a ty bogiem, pojebie.-kręci z niedowierzaniem głową.
        - Zamilcz  podstępny syfie Tyfusie.-mówisz ostro.
Parskasz niepohamowanym śmiechem na widok miny Fornala wraz ze zgromadzonymi w mieszkaniu krakowianina gośćmi. Brunet gromi cię wzrokiem, zagryzając wargi, a ty klepiesz go jedynie po ramieniu i chwytasz szampana, wydzierając się na całe gardło, że niebawem północ.
     -Dwunasta dopiero za pół godziny, bałwanie.-przewraca oczami Kozub.
    - Tak, wiem. Chciałem uratować swoje istnienie.-szepczesz do niego.
Salwy śmiechu rozbrzmiewają po wnętrzu lokalu zajmowanego przez 21-latka w towarzystwie większej grupy rocznika dziewięćdziesiątego siódmego. Zawodnik radomskiego zespołu spogląda na ciebie ze zrezygnowaniem, ale po chwili także dołącza się do grona rozbawionych tą sytuacją. Chłoniesz błękitnymi tęczówkami wirującą w tańcu Konarską w asyście twojego przyjaciela i chichoczesz pod nosem na widok jej miny, gdy Tytus zaskakuje ją kilkoma ruchami oraz szybkością ich wykonania. To nie tylko pogłoski, że jest świetnym tancerzem. To rzeczywistość. Ty natomiast nie potrafisz uwierzyć w swoją. Mateuszu Masłowski, wątpisz w to, że przeżywasz swoją pierwszą życiową miłość. Choć pod opuszkami palców czujesz miękkość skóry Aleksandry, a gdy muskasz jej usta odczuwasz ich żar. Przecież nie wymyśliłeś sobie jej słodkiego zapachu czy woni jej szamponu. Nie śniłeś także o pierwszych świętach spędzonych przy boku ukochanej w jej malowniczym, rodzinnym Zakopanem, a mimo to podważasz te fakty, twierdzisz, że to wyśniony przez ciebie sen niechcący dobrnąć końca. Właśnie tak się teraz czujesz. Niczym krążący w pięknej, nieskazitelnej, nieskażonej złem baśni. To ty jesteś tutaj królem, a ona królową, a niebawem na świat przyjść ma królewna lub książę. Obserwując ją świetnie bawiącą się w towarzystwie Kochanowskiego wydaje ci się taka odległa, taka nierealna. Zdecydowanie za idealna.  Z letargu wyławia cię machająca w twoim kierunku dłonią Karina. Śmiejesz się i podrywasz z miejsca, aby po chwili okręcać ją w zawrotnym tempie wokół własnej osi do Miłości w Zakopanem. Mimowolnie zerkasz na wielbiącego ten utwór oraz jego wykonawce Hubera i chichoczesz pod nosem na widok podekscytowana na jej twarzy oraz przerażenia Anny. Chwilę później narzucasz na nagie ramiona Aleksandry czarną marynarkę i lustrujesz wzrokiem grafitowe niebo skąpane gwiazdami. Nadstawiasz swój kieliszek Tomaszowi rozlewającemu trunek i wydzierasz się uradowany wraz z pozostałymi siatkarzami oraz ich partnerkami, kiedy wskazówki zegara wskazują północ a na niebie pełnym gwiazd można dostrzec multum mieniących się na różne barwy fajerwerków. Zanosisz się cichym śmiechem na widok wydętej wargi blondynki, gdy gospodarz wypełnia jej naczynie sokiem pomarańczowym i wzrusza ramionami, że nie może nic na to powadzić.
      —Trzeba było nie urządzać sobie ostrej jazdy w Nissanie. —wypowiada z cwanym uśmiechem. —Wiesz, że duża prędkość jest niebezpieczna. —dodaje.
         —A ja wiem, że mi zazdrościsz, bo ty nie masz kogo tak obracać. —prezentuje mu swój język Konarska.
        — Pff.. Dziewczyny pchają się do mnie drzwiami i oknami. —odpiera urażony przyjmujący.
        —Balkonem też? Bo ja coś nie widzę. —rozbawiony przyłączasz się do konwersacji tej dwójki.
Tomek milknie, a ty z Olą przybijacie sobie piątkę. Stukasz kieliszkiem o jej kieliszek i zaplatasz wasze ramiona, aby nieco utrudnić sobie wlanie alkoholu do gardła. Opierasz czoło o jej i szepczesz:
     —Szczęśliwego Nowego Roku, Aleksandro! Abyś  uczyniła  go mi i sobie jeszcze lepszym niż końcówkę dwa tysiące osiemnastego.
          — Byś był jeszcze lepszy w łóżku niż zazwyczaj, skarbie.-mruknęła przy płatku twojego ucha. — A tak na poważnie to spełnienia marzeń.
          —Na poważnie?! Bo niby nie mogę być jeszcze lepszy w te klocki tak?! —patrzysz na nią z uniesioną brwią, gestykulując żywo dłońmi. —Się zaraz przekonamy młoda damo!
Odstawiasz wasze kieliszki na parapet i bierzesz ją na ręce, zmierzając w kierunku pokoju gościnnego.
          —Ludzie no! Nie tutaj, proszę! —jęczy błagalnie zawodnik radomskiego klubu.
Ty to jednak lekceważysz i z szelkowskim uśmiechem pociągasz za suwak jej kreacji na dzisiejszą noc, wsłuchując się w jej dźwięczny chichot. W twoich oczach płonie ogień, gdy sukienka opada na jasne panele i odkrywa tym samym jej drobne, skąpane w świetle księżyca ciało. Przywierasz ustami do jej warg i kiedy popychasz ją na materac ona niespodziewanie czyni coś zaskakującego.  Nie orientujesz się nawet, kiedy siada okrakiem na twoich udach i wbija zęby w płat dolnej wargi, spoglądając na ciebie zalotnie. Z salonu dobiegają do ciebie zażalenia Tytusa oraz rozbawienie pozostałych członków Sylwestra zorganizowanego w Radomiu. To się jednak teraz nie liczy. Nie kiedy blondynka kołysze zmysłowo biodrami i popycha cię na materac, nachylając się nad tobą. Rozpinasz pośpiesznie koszulę, ale ona widząc jak nieudolnie wykonujesz to drgającymi z podniecenia dłońmi wyręcza cię w tym, serwując odrobinę ulgi dla twojego płonącego ciała. Wtedy jednak przerywa wam huk zamykanych drzwi i damski głos. Podrywasz się i zrzucasz z siebie prawie nagą dziewczynę. Sięgasz po koszule i pośpiesznie narzucasz ją na siebie, zjawiając się w salonie. Wytrzeszczasz oczy, gdy w jego wnętrzu zauważasz znajomą brunetkę.
        —Ty skurwysynie! Zabrałeś mi ją! —wydziera się w twoim kierunku.
     —Po pierwsze spuść z tonu laska, a po drugie sama mnie wybrała. —odpierasz spokojnym tonem, opierając się biodrami o balustradę drzwi pokoju gościnnego.
         —Karina!? Co ty tutaj robisz?! —na twarzy byłej partnerki przybyłej niespodziewanie dziewczyny malował się szok.
        —Nie wierzę! To teraz tak się z nim świetnie bawisz?! Jesteś żałosna! —prycha brunetka.
     — Posłuchaj! —warkasz w jej stronę. —Ola nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc jeżeli ją kochasz uszanuj jej decyzję i zostaw ją w spokoju, jasne?!
      — Spierdalaj! Nic o mnie nie wiesz! Nie masz pojęcia ile poświęciłam dla tej szmaty, a ona kopnęła mnie w dupę! — na jej policzkach pojawiły się łzy.
     — Nie masz prawa tak o niej mówić! — sykasz przez zaciśnięte zęby, zmniejszając dzielący was dystans i ściskając jej nadgarstek. — Wynoś się stąd!
        — Maślak, ty się chyba zapominasz. — chrząka Fornal.- No, ale masz rację. Koniec tej szopki. Wyjdź proszę, Karina.  —rozwiera przed nią drzwi brunet.

 ~*~
Hejka! ^^
Zostawiam Was z tym wyżej i mykam wyspać się na jutrzejszą poprawkę ;( Jak ja tam nie chcę iść :/ Nie wiem czy w czwartek pojawi się nowość, gdyż w piątek jadę na memoriał i nie jestem w stanie powiedzieć czy znajdę czas, aczkolwiek nie mówię stanowczego nie :D Całuję i do zobaczenia ;*

piątek, 17 sierpnia 2018

Dziesięć

       "Ogólnie nie mam 
         problemów z koncentracją 
         chyba, że zobaczę ciebie."


     Sięgasz po plastikową butelkę i zwilżasz przeźroczystą cieczą krtań, wsłuchując się w słowa blondynki. Chłodny płyn nagle wydostaje się z twoich ust, kończąc swoją wędrówkę na rękawie meczowej koszulki Fornala, który właśnie przechadzał się obok was, a twoje błękitne tęczówki zszokowane chłoną jej twarz. Lekceważysz liczną wiązankę przekleństw wypowiedzianą pod twoim adresem przez osobę przyjmującego, który stara się pozbyć wilgoci z elementu meczowego stroju i nagle zdajesz sobie sprawę, że nie docierają do ciebie jakiekolwiek otaczające cię bodźce. Wrzask kibiców starających się do siebie przywołać ulubionych zawodników, aby zamienić z nimi kilka słów o zakończonym kwadrans temu meczu czy wykonać pamiątkowe zdjęcie, hałas składania niezbędnego do transmisji czy przeprowadzenia meczu sprzętu, odgłos opuszczania trybun przez sympatyków radomskiej a także rzeszowskiej siatkówki. Nie słyszysz nawet swojego własnego oddechu. Jesteście tylko wy. Ty zaciskający mocniej dłonie na plastikowym krzesełku, zwrócony głową w stronę pielęgniarki i sycący oczy jej widokiem. Ona spoczywająca tuż obok ciebie ze spuszczoną głową i oddychająca miarowo. Zostaniesz ojcem, Mateuszu Masłowski. A może to kolejny ruch w jej popieprzonej grze? Podsuwa kolana pod brodę i obejmuje je ramionami, przymykając powieki. Ty natomiast wplatasz palce we włosy i kręcisz z niedowierzaniem głową. Nie dowierzasz, że to mogło się wydarzyć. Nie zdążyłeś jej nawet wystarczająco poznać. Nie dowiedziałeś się tylu rzeczy, których zamierałeś, a przecież chciałeś znać tak wiele detali z jej życia. Na jaką kawę decyduje się podczas niemrawych poranków, aby pobudzić się do wysiłku kolejnego dnia, co nałogowo wrzuca do koszyka w supermarkecie, karcąc się w myślach, że to już ostatni raz, po czym ponownie robi to samo. Jaki napój obsesyjnie popija wiosną, latem, jesienią i zimą, jaki utwór rozbrzmiewa w jej mieszkaniu, kiedy w dresie, z potarganymi włosami czyści mieszkanie przed zbliżającym się weekendem, do jakiej piosenki nie potrafi powstrzymać łez. Możesz tak wymieniać w nieskończoność. Przecierasz dłońmi twarz i zeskakujesz z zajmowanego wcześniej miejsca. Nachylasz się nad nią i za pomocą opuszków palców unosisz jej podbródek, zmuszając tym samym, aby na ciebie spojrzała. Jej lazurowe tęczówki posłusznie kierują na ciebie swój wzrok pełen przerażenia. Cholernie obawia się twojej reakcji, jednak nie to najbardziej w jej spojrzeniu cię martwi. Zagubienie rozlewa się po powierzchni jej oczu. Wiesz jak bardzo pragnęła dziecka, a teraz wydaje się być tak strasznie zabłąkana, że jest ci jej żal. Nie potrafisz się na nią gniewać. Nie kiedy jest tak niewinna, tak kruchutka, że boisz się jej dotknąć. Obchodzisz się z nią jak ze zwierzęciem, którego każdy ruch może przerazić i spłoszyć. 
        —Gratulacje twój plan się powiódł. Zostaniesz mamą a właściwie to zostaniecie mami z Kariną.—oświadczasz z wymuszonym uśmiechem, klaskając w dłonie. 
          — Nie rozumiesz. —kręci stanowczo głową.
Ty także to robisz tylko z dezaprobatą, gdy rejestrujesz jak reflektory usytuowane na hali powoli gasną. Ujmujesz jej dłoń w swoją, jak uczyniła to ona wcześniej i ciągniesz ją w kierunku korytarza, aby nie zostać skąpanym na obiekcie sportowym w  totalnej ciemności. Każesz jej chwilę poczekać przed szatnią  i informujesz kolegów, że wypadła ci pilna sprawa oraz, że samotnie powrócisz do stolicy Podkarpacia. Lemański przygląda ci się z uniesioną brwią, ale nic nie mówi, a jedynie bierze na ciężar poinformowania o tym trenera, który oczekuje już na wasz zespół w autokarze. Pośpiesznie zmieniasz odzienie na zwyczajne oraz narzucasz na siebie kurtkę i chwytasz Olę za nadgarstek, prosząc, aby zaprowadziła was do jej samochodu. Kiwa jedynie głową i po chwili opadasz na fotel pasażera, zatrzaskując za sobą drzwi. 
         — Czego nie rozumiem? Oświeć mnie, bo nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.—wypowiadasz nieco podirytowany, żywo gestykulując dłońmi.
          — Ja i Karina to już zakończony rozdział. Rozstałyśmy się w październiku.—mówi cicho.
          — Mam znowu zaklaskać?—prychasz pod nosem.
         — Posłuchaj. Nie dziwie się twojej niechęci względem mnie, ale nie po to się tu wlekłam, aby rozmawiać z tobą w taki sposób.—fuka, ściskając dłonie na skórzanej powierzchni kierownicy.— Mateusz, powiem to jeszcze razi tym razem w twoim języku. Zależy mi na tobie i kurwa nie wiem co, ale coś mnie do ciebie ciągnie i za chuja nie potrafię o tobie zapomnieć. Tu nie chodzi tylko o dziecko. Tu chodzi w głównej mierze o ciebie.—wypuszcza potok słów ze swoich kuszących ust. 
 Nie panujesz nad sobą. Układasz dłonie na jej policzkach i scalasz wasze usta w jedność. Subtelnie muskasz jej aksamitne wargi, chcąc poznać każdy ich centymetr na nowo. Rozkoszujesz się ich słodkim, arbuzowym posmakiem. Ocierasz się o nie zmysłowo, aczkolwiek czule. Twoje podbrzusze zalewa fala przyjemnego ciepła, a ty już jesteś przekonany, że to przysłowiowe stado motyli. Mateuszu Masłowski, jesteś otumaniony. Jesteś zakochany. 

***
" - Masz coś błękitnego?
- Niebo w twoich oczach."

Oplatasz ramionami jej nieco zaokrąglony już brzuch i podpierasz brodę o jej bark, wdychając jej otulającą cię woń zachłannie jakbyś chciał zebrać ją w swoich nozdrzach na zapas, kiedy nie będzie jej obok, bo przecież  to nieuniknione, gdy wraz z twoim zespołem przemieszczał się będziesz po różnych zakątkach kraju, ale nie masz teraz zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. W obecnym momencie liczy się to, że blondynka widniejąca przed tobą nie jest iluzją, ty nie śnisz o jej rodzinnym domu, w którym faktycznie dzisiejszego wigilijnego wieczoru się znajdujesz, a jej rodzina przyjaźnie do ciebie nastawiona nie jest złudzeniem, które wytwarza twój mózg, aby spłatać ci figla. Nadal nie możesz się nadziwić jej drobnym ciałem odzianym w czerwoną sukienkę odsłaniającą ramiona oraz długimi, jasnymi włosami opadającymi falami na jej plecy czy biust. Prezentuje się zjawisko, a świadczy o tym twój intensywny, świdrujący ją non stop wzrok. Już kilka razy dzisiejszego dnia jak i wieczoru zwracała ci uwagę, że czuje się niekomfortowo, kiedy przeszywasz ją swoimi błękitnymi oczami na wskroś, ale nic nie możesz na to poradzić. Czerpiesz ile się tylko da z jej obecności, bliskości. Muskasz ustami jej nawilżony policzek i wznosisz znacznie kąciki ust, kiedy chwyta jedną z twoich smukłych dłoni znajdujących się na jej pasie swoją drobną i ściska ją mocniej.  Niebywale cieszysz się, że piekło jakie przeżyłeś po ciosie wymierzonym cztery miesiące temu jest już za tobą. Naprawdę nadal nie dowierzasz, że byłeś w stanie się pozbierać, przebaczyć jej w tak ekstremalnym tempie. Ta kobieta niebywale cie zmieniała, Mateuszu. Przy niej stawałeś się lepszym obliczem siebie i ograniczyłeś znacznie używanie wulgaryzmów, z czego była niebywale dumna. Wasz związek trwał zaledwie dwa dni. Nie całe czterdzieści osiem godzin, a ty już przepadłeś.  
        — Widzę pierwszą gwiazdkę.—oświadczyła uradowana, klaskając w dłonie. 
       — Panie i kobiety ciężarne przodem.—chichoczesz pod nosem, wypuszczając ją ze swoich objęć i wskazując dłonią na salon. 
Wbija ci jedynie palec pomiędzy klatkę piersiową i odgrywając obrażoną na twoją uwagę mija twoją sylwetkę. Rozbawiony podążasz tuż za nią, aby po chwili wraz z jej najbliższym uklęknąć do pacierza i obracać w dłoni opłatek. Z gigantycznych rozmiarów uśmiechem drepczesz w stronę być może przyszłej teściowej i wypowiadając krótkie, aczkolwiek szczere życzenia nadstawiasz policzki na całusy. Śmiejesz się, kiedy kobieta prosi cię o cierpliwość względem jej córki i także przelotnie muskasz ustami jej policzki. Po chwili toniesz w męskim uścisku z głową rodziny i na deser po podzieleniu się opłatkiem z członkami rodziny twojej ukochanej zostawiasz sobie ją samą. Łamiesz kawałek jej opłatka, spoglądając jej głęboko w oczy i mimowolnie kąciki twoich ust osiągają szczyt, gdy suniesz wzrokiem po jej twarzy a także sylwetce. 
        —Blondi moja kochana przede wszystkim, abyś ze mną wytrzymała, choć na razie wychodzi ci to całkiem nieźle.—parskasz głośnym śmiechem, a ona ci wtóruje. —Szczęścia, miłości, dużej ochoty na seks oraz czego tam sobie życzysz.—zamykasz ją w swoich silnych ramionach.
         — A tobie wręcz przeciwnie, kochanie.—mruka ci do ucha.—Małej ochoty na seks, bo drużyny siatkarskiej to ja nie zamierzam tworzyć.
          — Daj mi pół roku, a cię do tego przekonam.—poruszasz znacząco brwiami.
Salwy twojego śmiechu roznoszą się po wnętrzu góralskiego domu, kiedy twoja dziewczyna uderza się z otwartej dłoni w czoło. Kręci stanowczo głową i mruczy zadowolona, kiedy wpijasz się zachłannie w jej pomalowane krwistoczerwoną szminką wargi.  Po chwili zasiadacie do stołu, a ty nie możesz wyjść z podziwu, pochłaniając kolejne dania wigilijnej wieczerzy jak bryluje w kuchni rodzicielka Aleksandry.  Starsza kobieta rumieni się z każdym twoim komplementem pod jej adresem, a pielęgniarka patrzy na ciebie rozbawiona, gdy oblizujesz palce po serniku. 
         — Pani kuchnia to raj.— wypowiadasz rozmarzonym tonem głosu. 
 Domownicy parskają śmiechem, a ty rozpoczynasz wspólne kolędowanie od "Przybieżeli do Betlejem". Ród Konarskich obsadzony w Zakopanem kwituje to z szerokimi uśmiechami i kołysząc się na kanapie w salonie chętnie idzie w twoje ślady. Blondynka spogląda na ciebie zadowolona, a w jej oczach mienią się radosne ogniki z blaskiem porównywalnym do gwiazd. Nie dowierzasz, że twoja obecność w jej rodzinnym zaciszu aż tak ją uszczęśliwia. Wtula się ufnie w twój bok i przymyka powieki z każdą chwilą śpiewając coraz ciszej, aż w końcu obserwujesz jak pogrążona w głębokim śnie zsuwa głowę na twoją klatkę piersiową. Naznaczasz jej czoło wargami i życzysz szeptem dobrej nocy. Zatapiasz się w rozmowie z rodzicami dziewczyny i poznajesz ich z każdą minutą coraz lepiej. Rozpływasz się nad klimatem góralskich świąt. Jesteś nimi oczarowany. Dom przystrojony na zewnątrz przez pana Jacka a wewnątrz przez panią Malwinę powoduje na tobie ogromne wrażenie i niezmiernie przyjemnie jest się dzięki temu oderwać od otaczającej cię na co dzień rzeszowskiej, miejskiej rzeczywistości i zasmakować zupełnie czegoś nowego. Przyglądasz się mieniącej się na różnorakie kolory choince i odnotowujesz z tyłu głowy, aby wręczyć Oli prezent po wybudzeniu się. Chwilę później w trakcie śledzenia losów Kevina wraz z być może przyszłymi teściami nie zauważasz nawet, kiedy twoje powieki stają się ciężkie do uniesienia i zapadasz w sen, silnie obejmując ramieniem Konarską. 

~*~
Wybaczcie to małe spóźnienie, ale miałam ciężki dzień i zamiast usiąść wieczorem do laptopa to zasnęłam :D No, ale skoro spałam wcześniej to teraz mogłam tworzyć i udało mi się napisać to wyżej ^^ Jak widzicie po deszczu u Masłowskiego jak i zarówno Konarskiej wyszło słońce, choć mamy tam zimę :3 Lecz czy na długo? Na razie rozkoszujcie się sielanką i mam nadzieję, że się Wam to wyżej spodoba, gdyż ja ogólnie jestem zadowolona ;) W weekend prawdopodobnie widzimy się pod epilogiem na duecie, a Artur na razie na wstrzymaniu bo zdawka z matmy tuż tuż XD To już we wtorek :( Całuję i do poniedziałku ;*


        

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dziewięć

    "Czasem z powodu
      niewykorzystanych 
       szans nie śpimy po
        nocach."
     
     Zatopiona w transie wpatrujesz się w biały puch unoszący się za pomocą wiatru nad rzeszowską panoramą. Otulony grafitowym niebem i oświetlony przez uliczne latarnie posiada swój niepowtarzalny urok, który nawet nie spostrzegasz, kiedy powoduje skierowanie twoich kącików ust minimalnie ku górze. Przymykasz powieki i zaciągasz się zapachem gorącego naparu, który po chwili rozchodzi się po całym twoim ciele w postaci fali przyjemnego ciepła. Chłoniesz parującą ciecz niewielkimi łykami, rozkoszując się w pełni chwilą przerwy.  Uwielbiasz zimę. Kochasz ją od najmłodszych lat, ale przecież inaczej być nie mogło skoro urodziłaś się w stolicy Tatr w połowie pierwszego miesiąca tej właśnie pory roku. A tam królowa śniegu była czymś majestatycznym, czymś niezwykle pięknym i w pewien sposób ikoną tego też miejsca. Pamiętasz doskonale jak rodzicielka z całego zasobu siły spychała cię z największych górek, aby po chwili obserwować jak ze sporą prędkością zmierzasz z sankami ku dołowi, wrzeszcząc na całe gardło ze stężenia radości jakie powodował w tobie ten sposób spędzania czasu na dworze. Jazdę na nartach traktowałaś wtedy jak wyznawaną wiarę, po mimo kilku złamań kończyn, które kończyły się olbrzymim wybuchem płaczu. Jednak ten okres roku najbardziej ubóstwiasz za rywalizację w prestiżowym cyklu Pucharu Świata skoczków narciarskich, którzy zakochani  w tej dyscyplinie zimowej równie mocno jak ty przemierzali setki kilometrów, aby wybijać się z progów różnych obiektów obsadzonych w wielu państwach a następnie wzbić w powietrze i poczuć choć przez kilka sekund jak ptak. Dlatego problemu z meldowaniem się pod konstrukcją Wielkiej Krokwi nie miałaś żadnego i z chęcią oraz oczarowaniem przemierzałaś zakopiańskie ulice w towarzystwie rodziców, podziwiając tłumy podążające w tym samym kierunku co wy, ochoczo prezentujące barwy narodowe i promieniujące wyśmienitym humorem. Taranowałaś rówieśników oraz członków rodziny z niebywałą euforią malującą się na dziecięcej, beztroskiej nieco zarumienionej na skutek mrozu twarzy tuzinem pośpiesznie ulepionych śnieżek oraz błagałaś dziadka i babcię, aby potowarzyszyli ci w lepieniu bałwana. Najbardziej jednak kochasz zimę za święta, które wkradały się do wnętrza rodzinnego domu, rozprzestrzeniając po nim multum ciepła, bliskości, na której podczas 11 pozostałych miesięcy  brakowało oraz magii. W podskokach wypadałaś wtedy z pokoju, biegnąc bez opamiętania do rodzicielki, która scalała ze sobą ciasto pomiędzy nim umieszczając farsz do pierogów czy uszek. Zapach czerwonego barszczu stawał się w grudniu twoją ulubioną wonią, a  czas wigilijnego wieczoru ulubionym momentem świąt Bożego Narodzenia. Podczas wolnego okresu czasu na przestrzeni stycznia i lutego pochłaniałaś stos książek uskładanych podczas pierwszej połowy roku szkolnego i popijałaś przyrządzane przez mamę gorące kakao, które po dzisiejsze dni kojarzyło ci się z błogim okresem dzieciństwa.  Tegoroczne święta miały jednak wyglądać zupełnie inaczej. Wzdychasz głęboko, wyrywając się ze skarbca wspomnień zgromadzonego w twoim głowie i gładząc się dłonią po zaokrąglonym brzuchu, który przywoływał już znacznie więcej spojrzeń niż z wcześniejszego płaskiego oblicza. Chcesz w końcu powiedzieć Masłowskiemu, że spodziewa się potomka lub potomkini, ale siatkarz odciął się od ciebie na dobre, a chcąc uniknąć pytań jego rodziców wolałaś nie pojawiać się pod jego rodzinnym domem. Masz jednak nadzieję, że czas zbliżających się wielkimi krokami świąt pobudzi w nim odrobiny dobroci i otrzymasz szansę wyjawienia mu tej informacji. 
      — Karina to pewnie wariuje ze szczęścia.—zagaja do ciebie blondynka, puszczając ci oczko przy wejściu do pomieszczenia. 
       —Rozstałyśmy się dwa miesiące temu.—oświadczasz z bladym uśmiechem.- Obecnie jestem singielką. 
       — Przepraszam, nie wiedziałam...—zmieszana Andżelika spuszcza wzrok. 
     —Nic się nie stało.—zapewniasz ją, obdarowując ją delikatnym uśmiechem.—Ale cieszę się, że to się tak potoczyło, bo od dłuższego czasu chciałam mieć dziecko.—wypowiadasz z wznoszącymi się coraz wyżej kącikami ust.
          —A tatuś wie? 
          —Jeszcze nie, ale niebawem się dowie.-mrugasz pod nosem. 
Kiwa jedynie głową i posyła ci subtelny uśmiech. Odkładasz opróżniony do dna kubek obok zlewu i powracasz do segregowania dokumentów, których zostało ci niewiele. Nim się orientujesz, a przemierzasz  powolnym krokiem drogę powrotną, zaciągając się chłodnym, świeżym powietrzem. Czujesz zziębnięte policzki, które zapewne rumienią się niczym po usłyszeniu komplementu wypowiedzianego przez usta libero i chowasz do wnętrza kieszeni kurtki dłonie, karcąc siebie w myślach za brak rękawiczek. 

***
Opatulasz się szczelnie czarnym, bawełnianym kominem, obserwując jak twoje usta opuszcza kłębek pary. Po kilku minutach meldujesz się wewnątrz radomskiej hali i gdy tylko twoje lazurowe tęczówki spostrzegają sylwetkę młodego przyjmującego rozgrzewającego się do spotkania, które rozpocznie się nieco ponad za godzinę oraz postać rzeszowianina zatopionego w rozmowie z Lemańskim wiesz, że decyzja spędzenia ostatniego weekendu przed świętami w towarzystwie rozgrywek Plusligi w tym właśnie miejscu była odpowiednią.. Fornal zwraca głowę w kierunku trybun i ze zmrożonymi oczami wpatruje się w ciebie, upewniając się czy to na pewno ty. Machasz mu roześmiana, a on odpowiada ci zaprezentowaniem swojego śnieżnobiałego uzębienia i przywołaniem do siebie gestem dłoni. Kiedy tylko przystajesz przy bandzie reklamowej zamyka cię w swoich silnych ramionach. Nieco zaskoczona odwzajemniasz uścisk i odrywasz się od niego, aby  nie przywołać na siebie czasem wzroku libero. Chcesz go znienacka dopaść do meczu i aby dopiero wtedy cię zauważył. Tomek przygląda ci się pytającym wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami, a ty wzdychasz głośno i przewracasz oczami, wskazując głową przebiegającego wokół boiska Masłowskiego.
       — To jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
      — Czekaj, czekaj.. Wy jesteście razem czy jak?wypala zdezorientowany twoimi słowami 21-latek. 
    Ehh.. Jakby ci to powiedzieć. Przez ostatnie miesiące wydarzyło się naprawdę sporo w moim życiu.wbijasz wzrok w podłogę, bawiąc się dłońmi.Rozstałam się z Kariną, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę wcale nie jestem lesbijką. Po jakimś czasie przestałam coś do niej czuć. Ponownie przespałam się z twoim przyjacielem, ale tym razem z jego winy.—dodajesz, widząc jak brunet rozchyla wargi aby coś powiedziećNo i najważniejsze. Spodziewam się dziecka.wypowiadasz z rozkosznym uśmiechem, przytrzymując dłoń na brzuchu.
        — Chwileczkę. Potrzebuję to przeanalizować.-drapie się po głowie Tytus.
        — No tak! Twój mózg zawsze posiadał tempo żółwia!—rzucasz rozbawiona, zanosząc się śmiechem.
   Weź wyjdź stąd hipciu!odpiera oburzony, splatając ramiona na klatce piersiowej. —Wait, wait... Ten pojeb, końska spierdolina, Masłowski zostanie ojcem?!niemalże wrzeszczy Tytus, a ty przysłaniasz mu usta dłonią.
        Ciebie pojebało? Nie możesz ciszej?!karcisz go groźnym wzrokiem.-Tak, Maślak będzie ojcem.-dodajesz cicho.
Omiatasz wzrokiem obiekt sportowy i oddychasz z ulgą, gdy go na nim nie zauważasz. Widocznie musiał udać się na chwilę do szatni co okazało się być dla ciebie zbawienne tej chwili. Opierasz się biodrami o bandę reklamową i rejestrujesz twarz wzrokiem  siatkarza, kiedy stara ci się opowiedzieć wszystkie wydarzenia w  jego życiu od waszego ostatniego spotkania. Muskasz ustami jego policzek, życząc mu powodzenia i opadasz na miejsce na trybunach, aby nie przysporzyć mu kłopotów u trenera, który od dłuższego czasu gromi go wzrokiem. 

***
" Są historie, które wpisują się w naszą duszę
 na zawsze. Nieważne czy trwały dzień,
miesiąc, czy całe lata. W miłości to nie ma
znaczenia. Są takie osoby, po których zawsze
będzie pustka w naszym sercu, a mimo to 
za nic w świecie nie oddalibyśmy ani jednej 
chwili z nimi. Nikomu i za nic."

Odczuwasz niesamowitą satysfakcję, kiedy twój zespół demoluje zagrywką gospodarzy podczas drugiej partii. Szczególnie cieszysz się, kiedy Tomek opada na parkiet powalony przez siłę uderzenia posłaną z serwisu. Spoglądasz na niego przelotnie, a w jego siwych, błękitnych tęczówkach wychwytujesz żal i rozlany po ich powierzchni smutek. Przyjmujący z pewnością żałuje swojego zachowania i tęskni za waszymi co tygodniowymi rozmowami telefonicznymi, ale ty nie zamierzasz mu w najbliższym okresie czasu wybaczyć. Okłamał cię, a ty jako osoba pamiętliwa szybko mu tego nie popuścisz. Uradowany schodzisz z parkietu po zapisaniu drugiego seta na konto rzeszowskiej ekipy i motywujesz się mentalnie przed kolejną odsłoną meczu. Chcesz zakończyć zmagania na radomskiej ziemi jak najszybciej i położyć się na miękkim materacu łóżka w twoim pokoju, gdyż wizyta spotkanie rozgrywane pod złotym sufitem sprawia ci niezwykle wiele trudności ze względu na osobę przyjaciela na boisku. Choć wasza przyjaźń tak naprawdę balansuje na cienkiej linii i niebawem może przepaść na zawsze. Nie umiesz przekreślić grubą kreską tylu przeżytych razem lat, tylu zamaskowanych wspólnie doświadczeń, tylu nocy skropionych alkoholem, aby później zaliczyć długą szczerą rozmowę. Nie chcesz stracić kogoś takiego jak krakowianina.  Uderzasz plecami o parkiet, kiedy piłka posłana przez Tomka w być może ostatniej dla was partii zostaje przez ciebie odebrana, ale nie utrzymujesz jej na przedramionach. Zirytowany na samego siebie zaklinasz siarczyście pod nosem, poprawiając rękawki koszulki meczowej i odprowadzasz lot piłki, która opada na prawą linię boiska tuż obok twojej sylwetki. Patrzysz na bruneta z uniesioną brwią i spojrzeniem mówiącym "serio?", a 21-latek parska śmiechem oraz wzrusza ramionami i przygotowuje się do kolejnej próby serwisu. Tym razem żółto-błękitna Mikasa przewija się po górnej taśmie siatki i wpada w parkiet twojej ekipy. Momentalnie umiejscawiasz wzrok w osobie radomskiego przyjmującego, który uradowany podskakuje ku górze w kółku z kolegami z drużyny i idzie w stronę pola zagrywki. Tym razem jednak psuje. Ostatecznie gospodarze znacznie poprawili poziom serwisu, ataku oraz bloku, co przyniosło im zwycięstwo w trzeciej partii. Zirytowany rzucasz głośne "kurwa!', gdy Huber kończy atak ze środka i zapisuje 15 punkt w statystykach meczu, tym samym kończąc spotkanie wynikiem 3:2 dla błękitnych.  Mętnym wzrokiem lustrujesz wypełnionego radością Tytusa przemieszczającego się niczym błyskawica na niebie po boisku, aby po chwili wypychany przez zawodników miejscowego klubu odebrać statuetkę najlepszego gracza meczu. 
      —Gratulacje, Tytus.—szepczesz, łapiąc z nim kontakt wzrokowy pod siatką, kiedy dziękujesz mu za rozegrane spotkanie.
      — Dzięki, Maślak.—odpiera, obdarowując cię ciepłym uśmiechem.—Możemy pogadać?
     — Chyba na to czas najwyższy.—mrugasz, a kąciki twoich ust mimowolnie zadzierają się szczytom, kiedy w tęczówkach kumpla pojawia się tląca nadzieja. 
Kiedy pragniesz zejść do szatni czujesz mocne szarpnięcie za ramie. Zwracasz głowę w kierunku właściciela dłoni i zastygasz w miejscu, lekceważąc upomnienia kolegów, abyś się przesunął, bo oni także chcą przejść. Blondynka patrzy na ciebie w ciszy i wydaje się być tak samo sparaliżowana twoją obecnością jak ty jej. W  końcu jednak odchodzicie na bok, a ty zajmujesz miejsce na jednym z krzeseł i wpatrujesz się w nią z wyczekiwaniem. 
     —Zacznijmy na nowo.—wypowiada łagodnym głosem, patrząc na ciebie z błaganiem w lazurowych tęczówkach.—Przepraszam, że wtedy tak uciekłam, ale mnie zaskoczyłeś. Nie znamy się dobrze, a ty mówisz, że mnie kochasz, ale ja też coś do ciebie czuję.—szepcze słabym tonem z utkwionym w dłoniach wzrokiem, wyginając ich palce.
Świat jakby na moment się zatrzymuje. A w głowie rozbrzmiewają ci jak mantra jej słowa "ja też coś do ciebie czuję". Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem. Tak bardzo wątpiłeś, że te słowa kiedyś opuszczą jej słowa. Obumarła już w tobie nadzieja, kiedy dowiedziałeś się o Karinie, o jej związku. A tymczasem w niej pobudziło się uczucie do ciebie. Moment, na który czekałeś, a później przestałeś niespodziewanie nastąpił i miałeś ochotę zamknąć ją w swoich ramionach, nigdy nie wypuszczać, ale nie mogłeś. Musiałeś zostać twardym. W końcu jeszcze nie wyznała ci miłości jak ty jej.
    — Nie odbierałem tych telefonów celowo.—zadziera głowę do góry i patrzy na ciebie zdezorientowana.—Chciałem się od ciebie odciąć. Zapomnieć o tym jak mnie potraktowałaś z Fornalem.—wzrok wbijasz w obiekt znajdujący się przed tobą.
     —Mateusz, ale nie możesz zaprzepaścić takiej przyjaźni. Tomek popełnił błąd, ale chciał dla ciebie dobrze.—chwyta cię za dłoń, ściskając ją mocniej.
 Oszołomiony jej gestem przenosisz wzrok na jej twarz. Wydaje ci się jakaś inna niż zazwyczaj. Bardziej promienna, taka świetlista. W głębi cieszysz się, że choć ona jest z waszej dwójki szczęśliwa. Nie masz jeszcze pojęcia, że to częściowo dzięki tobie, Mateuszu. Nie odtrącasz jej dłoni. Ciepło jej ciała jest niezwykle przyjemne. Czerpiesz go najwięcej ile się da. Zacieśniasz uścisk.
    — Ty jesteś ostatnią osobą, która powinna mi prawić kazania.—syczysz przez zęby w jej kierunku.—W ogóle nie wiem do czego ta rozmowa zmierza. 
    —Jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem, Mateusz.—oświadcza ci spokojnym tonem głosu.—Dlatego chciałam rozpocząć wszystko od nowa. Dziecko zasługuje na dwójkę kochających go rodziców. Chciałam ci to powiedzieć pod halą, ale nie dałeś mi wtedy dojść do słowa. —rumieni się obficie. — Przepraszam cię. Przykro mi, że tak cię potraktowałam.

~*~
No to nadszedł czas, aby Masłowski poznał prawdę ^^ Jak myślicie jak zareaguje? Ola nieco się przed nim otworzyła i wyciągnęła jedną z tafli swoich skrytych kart, wyjawiając, że także czymś go darzy, ale czym? Dowiemy się w kolejnych częściach :D  Ten rozdział całkiem mi się podoba, ale mogłam się spisać nieco lepiej :D Całuję i do zobaczenia w czwartek! ;*
PS: Błagam nie bójcie się i wylewajcie śmiało co myślicie na temat rozdziału w komentarzach ;)